Let’s travel together.

„Mamo, tam są potwory!” Nierozwiązana sprawa zaginięcia 4-letniego Kurta.

0
Porzucony trójkołowiec, lasy w Maine i zaginione dziecko. Fanom twórczości Stephena Kinga, pewnie taki scenariusz jest dobrze znany. Ale tym razem, to nie wyobraźnia pisarza kreuje ciąg wydarzeń, jaki miał miejsce 1 września 1975 roku. Kurt Newton ostatni raz był widziany, gdy jechał na swoim czerwonym, trójkołowym rowerze polną drogą przy kempingu, na którym wypoczywała jego rodzina podczas długiego weekendu z okazji Święta Pracy w 1975 roku.

Czteroletni Kurt nie był dzieckiem, które łatwo można było przeoczyć: jasne blond włosy i przenikliwe niebieskie oczy i urocze pulchne policzki. Tak się jednak stało, że ten chłopiec zniknął bez śladu, pozostawiając rodzinę w głębokiej rozpaczy, która trwa nieprzerwanie od przeszło 40 lat.

Państwo Newton, Ron i Jill byli młodymi rodzicami z dwójką pięknych, wesołych dzieci: Kurtem i jego starszą siostrą, sześcioletnią Kimberly.
Newtonowie pochodzili z Manchesteru w stanie Maine, ale spędzali weekend bliżej granicy z Kanadą, wśród gęstych lasów miasteczka Chain of Ponds, na kempingu Natanis Point. Rozległość lasów wokół ich kempingu budziła podziw, nawet u tubylców.

1 września

Ciszę nocy 31 sierpnia 1975 roku zakłócało jedynie posępne wycie nurów; czy było ono złowieszczą zapowiedzią tragedii, która ma nadejść?
Następnego ranka, pierwszego dnia września 1975 roku, Ron wyruszył po drewno na opał. Wskoczył do swojego pickupa i skierował się na północ jedną z kilku polnych dróg, które rozdzielały pola namiotowe. Kurt, który nienawidził gdy jego ojciec odjeżdżał, choćby na chwilę, złapał swój trójkołowiec i ruszył w ślad za nim.
Jego małe nóżki nie mogły oczywiście nadążyć za samochodem taty i szybko stracił go z oczu. Kurt się jednak nie zniechęcił i pedałował dalej. Młoda dziewczyna z sąsiedniego kempingu, 13-letnia Lou Ellen Hanson, zobaczyła małego gościa wściekle przemierzającego drogę i zawołała za nim: „Czy twoi rodzice wiedzą, gdzie jesteś?”
Nie. Ron i Jill Newton nie wiedzieli, gdzie jest ich syn. Co gorsza, 45 lat później nadal tego nie wiedzą.

Potwory

Samotne oddalenie się od obozu nie pasowało do Kurta. Jego matka wspomina, że Kurt był bardzo ostrożny i rozważny, w przeciwieństwie do starszej siostry, która zawsze wyciągała go na wędrówki po lesie za ich domem. Właściwie to próbowała, bo Kurt nigdy nie chciał tam iść. Kiedy matka zapytała go, dlaczego nie chce bawić się z siostrą w lesie, odpowiedział po prostu:

„Mamo, tam są potwory”.

Porzucony trójkołowiec

Jack Hanson był opiekunem kempingu. To jego córka Lou Ellen jako ostatnia widziała Kurta Newtona. Niedługo po tym, jak Kurt jechał polną drogą, Jack przejechał tą samą trasę i zobaczył porzucony trójkołowiec. Znajdował się dość blisko „wysypiska” – obszaru gdzie nielegalnie wyrzucano śmieci, na końcu drogi. Przez chwilę przyglądał się trójkołówce, ale stwierdził, że chłopiec musiał go tam specjalnie zostawić, pewnie po prostu wyrzucił.
W międzyczasie, na kempingu, Jill Newton straciła z oczu swojego małego chłopca, podczas, gdy szorowała upaprane błotem buty dzieci. Ale Jill była spokojna, bo Kurt nie był typem dziecka, które uciekało i wpadało w kłopoty.
Kobieta później opowiedziała, że gdy będąc w sklepie stracił matkę z oczu, chłopiec stał w miejscu drżąc i cicho pochlipując, dopóki ta go nie znalazła. Ilekroć bawił się na podwórku, nigdy nie musiała się martwić, że ucieknie z dziećmi z sąsiedztwa: zawsze miał ją na oku. Zawsze wiedział, gdzie jest jego matka.

Niepokój Jill

Dlatego Jill początkowo nie pomyślała, że Kurt może się znajdować w niebezpieczeństwie. Pomyślała, że ​​pewnie dogonił ojca i razem razem rąbali drewno. Po jakimś czasie, jednak zapytała kilku sąsiadów, czy nie widzieli Kurta tego dnia. Kiedy z nimi rozmawiała, wrócił Ron. Sam. Kurta z nim nie było, a Ron nie miał pojęcia gdzie jest jego syn.

Wtedy w rodzicach zaczęło narastać poczucie niepokoju, które szybko przerodziło się w przerażenie. Gdy para rozpytywała sąsiadów i przeszukiwała okolice, natknęła się na Jacka Hansona. Spytali, czy może widział ich małego synka jeżdżącego na swoim czerwonym rowerku. Reakcja Jacka wprowadziła rodziców w osłupienie: owszem, Jack widział czerwoną trójkołówkę, ale po chłopcu nie było nigdzie śladu. Zabrał ich na śmietnisko, gdzie leżał nienaruszony, porzucony trójkołowiec.
Kurta nigdzie nie było. W rzeczywistości nie było śladu świadczącego o tym, aby kiedykolwiek tam był.

Spokojnie…

Udręczona Jill natychmiast pomyślała o najgorszym: porwanie. Ale wszyscy na kempingu zebrali się wokół niej i uspokajali roztrzęsioną kobietę: „Nie, nie, on pewnie po prostu chodzi po lesie, szukając swojego taty. Nie mógł zajść daleko”.
Wydawałoby się, że to prawda: gęsty las wokół nie był miejscem, po którym dziecko mogłoby się z łatwością poruszać. Kiedy przedzierali się przez gęste zarośla, Jill wciąż miała nadzieję, że ​​zobaczy go za następnym rogiem, siedzącego przy drzewie. Tak się jednak nie stało…

Wsparcie

Wkrótce pozostali obozowicze dołączyli do Newtonów, dając początek czemuś, co miało przerodzić się w największe zorganizowane poszukiwania, jakie kiedykolwiek miały miejsce w stanie Maine.
Lokalny strażnik dzikich terenów otaczających kemping, patrolował zalesiony obszar helikopterem, nawołując przez głośnik Kurta, mając nadzieję, że chłopiec usłyszy. Jill powiedziała, że jej syn był zafascynowany helikopterami Gwardii Narodowej, które czasami przelatywały nad ich okolicą. Była pewna, że ​​zareaguje na jego widok, zwłaszcza jeśli usłyszy swoje imię.

Poszukiwania

Lokalne media szybko podchwyciły temat zaginięcia małego chłopca i stacje informacyjne w całym stanie, poruszyły tę historię w wieczornym wydaniu wiadomości. Zanim Newtonowie się zorientowali, kolumna samochodów z ich rodzinnego miasta, odległego o wiele mil, zmierzała w stronę Chain of Ponds, aby pomóc w poszukiwaniach Kurta.
Wolontariusze kontynuowali poszukiwania, aż do następnego ranka, który przywitał ich zimnem i deszczem. Przemoczeni i zmarznięci ochotnicy parli do przodu, w tym Newtonowie, którzy przez całą noc nie zmrużyli oka. Gdy na miejsce przybyli przyjaciele i rodzina Newtonów, zachęcając ich do odpoczynku, ich zapał tylko się zwiększył. Kontynuowali poszukiwania, przekonani, że w następnej minucie, godzinie, znajdą Kurta.
Wkrótce ochotnicy z całego stanu wyruszyli na północ, aby pomóc w poszukiwaniu zaginionego chłopca.

Samolot

Jill, podsłuchując rozmowy ochotników o specjalnych samolotach używanych przez siły powietrzne do polowania na partyzantów w Wietnamie, zażądała od państwa użycia tych ściśle tajnych prototypów do poszukiwań jej syna. Te samoloty były w stanie wykryć nawet najmniejsze różnice w temperaturze z dużych wysokości, przez co, prawie niemożliwe było przeoczenie Kurta, gdyby wciąż był w lesie.
Stan zgodził się i tego samego wieczoru samolot wyleciał z Florydy.
Podczas gdy Jill była spokojna i pewna, że ​​sprowadzi Kurta do domu, Ron był o wiele bardziej powściągliwy. Nie chciał wzbudzać w niej nadziei, bez względu na to, jak majestatyczna i obiecująca wydawała się technologia samolotu. Mężczyzna wkrótce wrócił do lasu i wołał imię Kurta, tak długo, aż niemal stracił głos.
Na sen
Ron konsekwentnie odmawiał odpoczynku, przyjmowania pokarmów czy picia. Był tak wyczerpany, że w pewnym momencie, zmęczony i odwodniony, upadł i zranił się w kostkę. Odmawiając jakiejkolwiek pomocy medycznej, ponownie pokuśtykał do lasu. Kiedy nie mógł już dłużej wytrzymać z powodu kontuzji, usiadł na pniu z megafonem, wykrzykując imię syna. Widząc wyczerpanie Rona, jego przyjaciele wpadli na desperacki plan: dodali mu do kawy środki uspokajające. Niedługo później, mężczyzna wreszcie zasnął.

Dziura

Przez kolejnych kilka dni helikopter nadal krążył nad głowami ekip poszukiwawczych. W towarzystwie kilku przyjaciół Jill poszła do lasu, zbaczając z kursu, którym ruszyła reszta poszukiwaczy. Wydawało się, że kieruje się instynktem matki. Niedaleko miejsca, w którym ostatnio widziano Kurta, w ziemi znajdowała dość duża dziura, taka w której mogłoby się ukryć dziecko.
Kobieta padła na kolana i zaczęła kopać. Wkrótce dołączyli do niej mężczyźni i wczołgali się do wykopanej jamy. Jill wstrzymała oddech.
Kiedy mężczyźni wyszli, potrząsali tylko głowami ze spuszczonymi oczami. „Tam nic nie ma”. Kobieta odpowiedziała: „Musi być!”. „Nie” powiedział jeden z mężczyzn, a łzy spływały mu po twarzy”. Kurta tam nie było. Nigdzie go nie było.

Bez śladu

Nigdzie nie było śladów. Żadnych śladów walki. Nic nie wskazywało na to, że został przez kogoś zabrany. Żadnych ubrań lub butów, które mogły mu spaść z nóżek, podczas  porwania lub ataku dzikiego zwierzęcia. Nie było krwi. Psy tropiące po zapoznaniu się z zapachem piżamy chłopca, biegały po lesie, zdezorientowane, nie umiejąc złapać tropu.
Wyglądało to tak, jakby Kurt po prostu wyparował.
Gubernator stanu Maine zaoferował swoją pomoc Newtonom. Sprowadził helikopter na kolejny lot, zorganizował więcej ekip poszukiwawczych – zrobił wszystko, co mógł dla nich zrobić. Ale nawet przy tych wszystkich zasobach i ogromnych wysiłkach poszukiwawczych stawało się coraz bardziej oczywiste, że Kurta po prostu nie było w lesie. Prawdopodobnie nigdy tam nie był.

3000 ochotników

Rodzina chłopca nie chciała się pogodzić z napierającą na nich rzeczywistością. Nie mogli przecież być pewni, że ich syna nie ma w lesie. A jeśli był? A jeśli był ranny? Do tej pory dziecko byłoby głodne i poważnie odwodnione. Co taki mały chłopiec mógłby zrobić, żeby się chronić? To właśnie te myśli nie pozwalały Newtonom spać w nocy i zmuszały ich do kolejnych poszukiwań.
W piątek 12 września poszukiwania się zakończyły. Ponad 3000 ochotników przeczesywało lasy w poszukiwaniu Kurta od dnia, w którym prawie dwa tygodnie wcześniej odjechał na swoim trójkołowym rowerze. 3000 ludzi, z których większość nigdy nie widziała Kurta na oczy, spędziło wiele dni wędrując po lesie, rozglądając się dokoła, zaglądając pod każdy kamień, przeszukując każdą dziurę, wzywając jego imię…  Bez skutku. Mimo swojego bezinteresownego poświęcenia i determinacji, nie znaleźli ani jednej wskazówki.

Potwór?

Ron Newton nigdy nie wykluczał opcji, że Kurt mógł zostać po prostu uprowadzony przez kogoś, kto akurat był tego dnia w lesie. Ostatni raz był widziany na polnej drodze, która prowadziła głęboko w las. W promieniu wielu mil wokół nich nie było niczego oprócz drzew i chaszczy.
Chyba, że, tak jak Kurt kiedyś powiedział matce, były tam potwory. Możliwe, że właśnie na takiego miał nieszczęście trafić.

Nadzieje

Jill i Ron przybyli do Chain of Ponds z dwójką dzieci, a wrócili do domu z jednym. Mając zaledwie sześć lat, Kim wciąż próbowała zrozumieć, co to znaczy, że Kurta „nie ma”. W następnych latach Newtonowie wydali tysiące dolarów, wysyłając zdjęcie Kurta do każdej szkoły w Stanach Zjednoczonych, Kurt po tych feralnych wakacjach miał rozpocząć przedszkole.
Może ten, kto go zabrał, pośle chłopca do szkoły? Może ktoś zobaczy jego twarz i skojarzy z buzią z plakatu? Rodzina nie traciła nadziei.
Przez lata Newtonowie otrzymali wiele listów kondolencyjnych i kilka zdjęć dzieci, które wyglądały jak Kurt, ale żadna z informacji nigdy nie doprowadziła do odnalezienia chłopca. Starali się żyć najlepiej, jak potrafili, wciąż oczekując, że Kurt wróci do domu tego dnia lub następnego.

Niezapomniany

Kim nigdy nie zapomniała o swoim bracie, a wręcz przeciwnie, często o nim mówiła. A jej młodzi przyjaciele, którzy nigdy go nie spotkali, często zastanawiali się, czy Kurt aby na pewno istnieje. Rodzina pogrążona w żalu, mogła całkowicie przestać o nim mówić, aby uniknąć bólu wspomnień. Ale nie zrobili tego. Rodzice niezmiennie utrzymywali pamięć o Kurcie przy życiu. Przy okazji wykonywania czynności, które zawsze robili razem jako rodzina, rodziła się ponura myśl: czy nie byłoby wspaniale, gdyby Kurt tu był?

Wszelkimi sposobami

Zdesperowani rodzice korzystali z różnych, nawet tych wątpliwych metod poszukiwawczych. Jill zwracała się do medium, którzy oferowali swoje usługi w zlokalizowaniu chłopca. Powiedzieli jej, że żyje. Chciała im wierzyć, ale od tamtej pory minęły dekady. Już dawno przestali oczekiwać, że mały chłopiec wróci do domu. Teraz byłby dorosłym mężczyzną.

Dwie rzeczy

Minęło 45 lat od zaginięcia Kurta Newtona. W ciągu ostatnich dwóch dekad nie pojawiły się żadne nowe tropy. Teczka z aktami dotyczącymi zaginięcia Kurta jest stosunkowo cienka, ponieważ zgromadzono bardzo mało dowodów. Poszukiwania chłopca, nawet przy zaawansowanych na tamten czas technikach, nie dostarczyły żadnych dowodów ani śladów.
Dziś pozostały tylko dwie rzeczy, które mogą opowiedzieć historię Kurta Newtona. Obie są zamknięte w magazynie policji stanu Maine: próbki DNA pobrane od jego rodziny, na wypadek gdyby ktoś podał się za zaginionego chłopca lub gdyby znaleziono ciało.
Drugą jest z tych rzeczy jest jego czerwona trójkołówka…

 

Autor: Kasia Magierska

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.