Let’s travel together.

„Dziecko z torby na listy” – nierozwiązana sprawa martwego noworodka wysłanego pocztą.

0

11 maja 1965 roku, pracownik poczty przy Knuckey St w Darwin (Australia) John Polishuk zwrócił uwagę na nieodebraną dotąd paczkę leżącą na jednej z półek. Przesyłka dotarła do urzędu pocztowego 3 maja 1965 r., a to co sprawiło, że to właśnie ona wzbudziła jego zainteresowanie to fakt, że wydobywał się z niej bardzo intensywny, mdlący odór.

8 dni

Zapakowana w brązowy papier paczka leżała na półce osiem dni zanim zwróciła uwagę Johna, który postanowił sprawdzić co znajduje się wewnątrz nieodebranej do tej pory przesyłki. Gdy mężczyzna poruszył torbę zauważył, że wycieka z niej ciemna ciecz, a gdy delikatnie rozerwał opakowanie, jego oczom ukazał się foliowy worek z przerażającą zawartością. Ten widok zostanie w jego pamięci do końca życia.

Noworodek

Wewnątrz plastikowej torby znajdowały się nagie ciało noworodka. Zszokowany Polishuk natychmiast powiadomił o swoim odkryciu policję. Po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to chłopiec, a z jego brzuszka wystawał długi fragment pępowiny. Wewnątrz paczki nie znajdowała się żadna notatka czy ślad pozwalający ustalić tożsamość maleństwa. Natychmiast wszczęto śledztwo, a jedyne czym dysponowała policja to adres na jaki była zaadresowana przesyłka oraz dane nadawcy.

Tajemnica

Paczka została wysłana z urzędu pocztowego mieszczącego się przy Russell St w Brunszwiku (przedmieścia Melbourne), z adresem zwrotnym J.F. Barnes, 2 Woolridge Ave, Mentone, w stanie Victoria. Adresatem był/była J. Anderson z Darwin. Policja ruszyła tym tropem i ustaliła, że osoba o nazwisku J.F. Barnes nie istnieje, podobnie jak adres „2 Woolridge Ave” w Mentone. W Darwin nie mieszkała też żadna osoba o nazwisku J. Anderson, która miała być adresatem przesyłki.

Pończocha

W między czasie zwłoki dziecka poddano autopsji, dzięki której udało się ustalić, że niemowlę zmarło, gdy miało zaledwie kilka godzin. Na jego jego szyi zawiązana była pończocha, która posłużyła do uduszenia niemowlęcia.
Sprawą zajął się detektyw Denver Marchant, który tak wspomina dzień gdy odkryto zwłoki dziecka: „[John Polishuk] otworzył ją, a potem zobaczył w środku dziecko. Był przerażony i zadzwonił do nas. To bardzo wpłynęło na Johna”.

Dalej opowiada: „Wyglądało na to, że urodziło się dziecko, któremu nie odcięto nawet pępowiny i które zdążyło wziąć kilka oddechów zanim skończyło swoje życie. Ktoś zawiązał pończochę, owinął ją wokół jego szyi trzy lub cztery razy czym zakończył życie dziecka, a następnie wysłał go z Brunszwiku do Darwin”.

„Dziecko z torby na listy”

Wciąż nawiedzany przez tę sprawę, pan Marchant ma nadzieję, że tajemnica dziecka z torby na listy pewnego dnia zostanie rozwiązana. „Uderzyło mnie to, że ktoś zadał sobie trud umieszczenia dziecka w tej paczce i wysłania go pocztą” powiedział. Emerytowany już dzisiaj detektyw podczas wywiadu z 2015 roku, powiedział, że nie pamięta, czy i gdzie dziecko – któremu nigdy nie nadano imienia – zostało pochowane. „Po prostu mówiliśmy o nim „Dziecko z torby na listy” stwierdził Denver Marchant.

Pytania bez odpowiedzi

„Ten przypadek utknął mi w pamięci, ponieważ jest tak wiele pytań bez odpowiedzi i żadnych tropów. Ktoś tam ma na swoim sumieniu piekielne brzemię” powiedział. „Niektórzy nie potrafią sobie z czymś takim poradzić, a gdy zbliżają się do końca swojego życia, czują, że muszą wykrztusić z siebie coś o czym nigdy nie mówili. Proszę każdego, kto ma informacje, aby skontaktował się z policją”.

Mimo upływu 56 lat od tego przerażającego odkrycia, policja nie znajduje się bliżej rozwiązania zagadki. Jak do tej pory nie udało się ustalić tożsamości dziecka ani tego, jak znalazło się w paczce.

Policja apeluje, aby każdy kto posiada informacje o tej sprawie skontaktował się z nimi dzwoniąc pod numer 131 444.

This slideshow requires JavaScript.

Autor, KaMa.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.