Let’s travel together.

Pielęgniarstwo było jej powołaniem- Anioł śmierci z domu spokojnej starości

0

Mówiła, że pomaganie innym to jej powołanie. W rzeczywistości fascynował ją proces umierania.

Dziewczyna z kompleksami

Urodzona w Woodlawn w stanie Illinois, Bobbie Sue Terrell (z domu Robinson) wyrosła na bardzo otyłą dziewczynę, która cierpiała na krótkowzroczność i miała obsesję na punkcie religii. Była także bardzo nieśmiała, za co w dużej mierze odpowiadali jej rodzice. Bobbie była jednym z sześciorga dzieci i dorastała w ubogiej dzielnicy. Czworo jej braci było dotkniętych dysforią mięśniową, a tak ciężka choroba wymagała nieustannej opieki i terapii, przez co rodzice poświęcali jej mniej uwagi.

Chociaż Bobbie miała ogromne kompleksy i non stop była nękana przez rówieśników, w szkole radziła sobie bardzo dobrze, a w kościele, który był jej drugim domem niemal błyszczała. To było chyba jedyne miejsce, w którym czuła pewność siebie i nie zwracała uwagi na wnikliwe spojrzenia i komentarze, a skupiała się jedynie na śpiewie i grze na organach.

Powołanie

Po ukończeniu szkoły średniej Bobbie wybrała zawód pielęgniarki- w końcu przez lata pomagała swojemu rodzeństwu i jak stwierdziła „niesienie pomocy innym to moje powołanie”. W 1973 r. W wieku 21 lat uzyskała podstawowe kwalifikacje pielęgniarskie, a po 3 latach determinacji i nauki zdobyła dyplom pierwszego stopnia, a co za tym idzie została zarejestrowaną pielęgniarką. Niedługo później poznała swojego męża Danny’ego Dudley’a.

Pierwsza druzgocąca diagnoza

Bobbie była bardzo szczęśliwa- wręcz rozkwitła. W końcu od zawsze marzyła o rodzinie, ale nie wierzyła, że ktokolwiek zwróci na nią uwagę. Jej szczęście nie trwało jednak długo. Jakiś czas po ślubie 25- latka dowiedziała się, że nigdy nie będzie mieć dzieci. Diagnoza- bezpłodność wpędziła ją w głęboką depresję, ale z pomocą męża stanęła na nogi i wspólnie podjęli decyzję o adopcji. Zarówno Danny jak i Bobbie mieli ten sam tok myślenia: Tylko dzięki dzieciom rodzina może być pełna. Wkrótce pod dach małżeństwa Dudley, trafił mały chłopiec, który został zabrany z domu dziecka.

Chorób ciąg dalszy

I w tym przypadku sielanka nie trwała jednak długo. W 1979 r. U kobiety zdiagnozowano schizofrenię, a rok później 7- letni syn pary trafił w ciężkim stanie do szpitala. Okazało się, że dziecko przedawkowało leki uspokajające, które miała przepisane Bobbie. Chłopca ledwo odratowano, a po tym incydencie Danny oskarżył żonę o celowe trucie dziecka, twierdząc, że był to już czwarty raz, jednak najbardziej tragiczny w konsekwencjach. Mężczyzna wystąpił o rozwód, a sąd przyznał mu wyłączną opiekę nad synem.

Po rozwodzie i stracie dziecka, stan psychiczny Bobbie uległ pogorszeniu. Rozwinął się u niej także szereg różnorakich dolegliwości fizycznych, przez co w krótkim czasie była hospitalizowana aż 5 razy.

Wkrótce okazało się, że Bobbie cierpi na Zespół Münchhausena*

*Zaburzenie psychiczne z grupy zaburzeń pozorowanych, polegające na wywoływaniu u siebie przeróżnych objawów chorobowych w celu wymuszenia hospitalizacji. Pacjenci domagają się operacji, aby doprowadzić do zrujnowania zdrowego organizmu. Chorujący na to zaburzenie rodzice bądź opiekunowie często podtruwają własne dzieci albo wmawiają im różne choroby- wszystko po to by czuć spełnienie w opiece nad nimi, uzyskać współczucie od bliskich i zwrócić na siebie uwagę

Fascynacja śmiercią

W rezultacie swoich zaburzeń, Bobbie trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie spędziła ponad rok. Została wypisana w stanie ogólnym dobrym w 1983 r., i udało jej się znaleźć pracę w Domu Spokojnej Starości Hillview Manor, który znajdował się w Greenville w stanie Illinois.

Przełożona była początkowo bardzo zadowolona z pracy nowo zatrudnionej pielęgniarki, ponieważ była ona bardzo sumienna i dokładna- szczególnie jeśli chodziło o raporty odnoszące się do zgonów pacjentów. W przeciwieństwie do koleżanek, które opisywały incydent w kilku zdaniach, Bobbie zapisywała całą stronę, a sam zgon opisywała niemal artystycznie. Chociaż wtedy jeszcze nikt nie miał o tym pojęcia, te szczegółowe opisy w pewnym sensie wskazywały na jej fascynację śmiercią.

Kolejne zaburzenia

Nie trzeba było długo czekać by problemy psychiczne kobiety zaczęły się od nowa. Bobbie szybko znalazła się na językach personelu, a wszystko za sprawą swojego dziwnego zachowania. Na każdej zmianie mdlała bez wyraźnej przyczyny i ciągle uskarżała się na nowe dolegliwości. Koledzy i koleżanki plotkowali, że robi to wszystko po to by zwrócić na siebie uwagę. Szybko okazało się także, że ma skłonności do samookaleczeń. Dwukrotnie, będąc na dyżurze zraniła swoją poch*ę co uczyniła nożyczkami. Za drugim razem rana była na tyle poważna, że wymagała interwencji chirurga. Bobbie tłumaczyła, że zrobiła to z bezradności i wściekłości ponieważ nie mogła pogodzić się z faktem, że jest bezpłodna.

Jak można się domyślać, pielęgniarka została zwolniona z pracy i skierowana na kontynuację leczenia, co zaniechała. Zamiast tego przeniosła się na Florydę gdzie w sierpniu 1984 r. Uzyskała licencję pielęgniarską. Nadal trapiły ją jednak tajemnicze dolegliwości, które „brały się znikąd”, w tym silne krwawienie z odb*tu, które wymagało kolostomii.

Śmiercionośna kadencja

Pod koniec października 1984 roku Bobbie przeniosła się do St. Petersburga gdzie znalazła stałe zatrudnienie w domu opieki North Horizon Health Care Center. Przydzielono ją na nocne zmiany. Wraz z pojawieniem się Bobbie podopieczni zaczęli chorować i umierać…

Łącznie zmarło dwunastu podopiecznych, w tym pięciu w ciągu jednej doby.

Pierwsza śmierć nastąpiła 13 listopada, ale z uwagi na wiek, stwierdzono, że 97-letnia Aggie Marsh zmarła z przyczyn naturalnych. Kilka dni później 94-letnia Anna Larson omal nie straciła życia z powodu przedawkowania insuliny. Wiekowa pani przeżyła tylko dzięki szybkiej interwencji lekarzy. Co ciekawe Anna nie chorowała na cukrzycę i nie mogła przyjąć insuliny sama, ponieważ znajdowała się ona w zamkniętej szafce w dyżurce pielęgniarek. Podczas nocnych zmian, klucz do szafki miała tylko Bobbie.

Wtedy jednak jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak zaangażowana i empatyczna pielęgniarka może być w rzeczywistości bezwzględną morderczynią.

Dziesięć dni później życie straciła kolejna osoba. 85- letni Leathy McKnight zmarł w wyniku przedawkowania insuliny. To jednak nie koniec nieszczęść. Tej samej nocy, w szpitalnym składziku na bieliznę wybuchł pożar, a zabezpieczone dowody wskazywały na podpalenie.

Dwa dni później zmarły kolejne seniorki: 79-letnia Mary Cartwright i 85-letnia Stella Bradham, a pięciu kolejnych pensjonariuszy skonało następnej nocy. Wtedy też, 26 listopada na numer alarmowy zadzwoniła „anonimowa” kobieta ( którą oczywiście była sama Bobbie), która szeptem prosiła o przyjazd policji. Tłumaczyła, że w domu opieki grasuje seryjny morderca, który morduje podopiecznych.

Jakkolwiek szaleńczo brzmiało to zgłoszenie, funkcjonariusze mieli obowiązek sprawdzić co się dzieje. Kiedy patrol zjawił się na miejscu, znaleziono ranną pielęgniarkę. Bobbie miała ranę kłutą brzucha i została przewieziona do szpitala.

W czasie jej rekonwalescencji epidemia niewyjaśnionych zgonów ustała.

Podejrzana i skazana

Kobieta nie wróciła już na dyżury. Została zwolniona, a utrata pracy były wówczas jej najmniejszym problemem. Podczas śledztwa dotyczącego zgonów podopiecznych odkryto, że tylko ona miała dostęp do insuliny. Mimo, iż Bobbie została uznana za główną podejrzaną, szła w zaparte i postanowiła oskarżyć władze szpitala o to, że niemal nie zginęła i zażądała odszkodowania w wysokości 22 000 dolarów. Szpital odpowiedział raportami psychiatrycznymi dotyczącymi jej osoby, a co za tym idzie roszczenia Bobbie zostały odrzucone.

31 stycznia 1985 r. Bobbie po raz kolejny trafiła do szpitala psychiatrycznego. Po zakończeniu leczenia wyszła ponownie za mąż za 38- letniego bezrobotnego hydraulika Rona Terrell’a. Nowożeńcy nie mieli gdzie mieszkać więc osiedlili się w namiocie. Nie cieszyli się sobą długo. Śledczy uzyskali nakazy na ekshumację 9 osób, które zmarły będąc pod opieką Bobbie i do 4 marca 1986 roku zgromadzono wystarczające dowody aby oskarżyć kobietę o zabójstwo czterech pacjentów- Aggie Marsh, Leathy McKnight, Stelli Bradham i Mary Cartwright, oraz usiłowanie zabójstwa Anny Larson. Pozostali jak przyznała sama oskarżona zmarli nie od insuliny, ale zostali uduszeni…

Bobbie Sue Dudley została skazana na 65 lat. 27 sierpnia 2007 r. Po 22 latach odsiadki zmarła z powodu infekcji.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.