Let’s travel together.

„Czarny delfin”- „Kara śmierci jest lepsza niż to piekło”- O więzieniu, z którego jedynym wyjściem jest śmierć

1

Jak powszechnie wiadomo, rosyjskie więzienia zwane koloniami karnymi, są uważane za jedne z najgorszych na świecie. Miejsce, o którym mowa w dzisiejszym artykule jest znane szczególnie, a to za sprawą ścisłego reżimu, który tam obowiązuje i ludzi, którzy odsiadują w nim swoje wyroki.

 

Więzienie „Czarny Delfin” znajduje się w głębi Rosji, w pobliżu granicy z Kazachstanem (region Orenburg na południowej Syberii) i otacza je zalesiony obszar, który jest większy niż powierzchnia Niemiec. To jedno z najstarszych więzień w Rosji, ponieważ zostało założone już w XVIII i chociaż od tego czasu działo jako normalny zakład karny, w 2000 r. Przekształcono je w więzienie o zaostrzonym rygorze.

Do tej niesławnej kolonii karnej, trafiają najbardziej znani przestępcy ze wschodniej półkuli. Miejsce to obecnie stanowi „dom” dla 700 osób, które łącznie odebrały około 4 tysięcy żyć. 260 z nich, jest odzwierciedleniem najgorszego wcielenia zła. Są to seryjni mordercy, kanibale, pedof*e, terroryści, gwałciciele i przywódcy gangów. Wszyscy skazani na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Jak sami twierdzą: „Kara śmierci byłaby lepsza niż to piekło”. Cóż… Kara śmierci w Rosji została zniesiona w 1996 r.

 

Zakład JUK-25 zawdzięcza swoją drugą, bardziej popularną nazwę „Czarny delfin” fontannom, które stoją po obu stronach dziedzińca. Rzeźby zostały podobno wykonane przez samych więźniów, w czasie gdy zakład działał jako normalna jednostka penitencjarna, w której raz w tygodniu odbywały się warsztaty terapii zajęciowej.

Z czasów, kiedy osadzeni mieli jeszcze szansę na wolność i prowadzenie w miarę normalnego życia, pozostała jeszcze jedna pamiątka. Na jednej ze ścian budynków, widnieje wizerunek kobiety z małym dzieckiem na ręku i podpisem: „Czekają na Ciebie w domu”. Można by pomyśleć, że skazańcy odczuwają przez to większy dyskomfort- smutek, tęsknotę. Nic bardziej mylnego…W Czarnym Delfinie nie ma „spacerniaka”, a jeśli już nadarzy się okazja do wyjścia na dziedziniec, osadzeni zawsze mają zasłonięte oczy, o czym za chwilę.

This slideshow requires JavaScript.

Jeśli chodzi o konstrukcje kompleksu, to całość składa się z trzech trzypiętrowych budynków, w których przygotowano miejsca dla tysiąca skazanych. Miejsca te, bardziej niż cele, przypominają metalowe klatki i znajdują się za potrójnymi stalowymi drzwiami. Każda z cel ma powierzchnię około 4,5 metra kwadratowego i jest zajmowana przez dwóch więźniów. Nad każdą z nich wisi tabliczka, na której widnieją personalia osadzonych, a także wyszczególnione jest to za co konkretnie trafili do więzienia. Wszystko po to, by strażnicy zawsze zdawali sobie sprawę z kim tak naprawdę mają do czynienia i nie odczuwali empatii.

Aby utrzymać stałą kontrolę nad skazanymi potrzeba setek strażników (900 osób na 700 więźniów), którzy pomimo stałego nadzoru kamer, robią obchód co 15 minut przez 24 godziny na dobę.

Wszyscy osadzeni noszą takie same uniformy – czarne z trzema białymi paskami, a do kompletu czapeczka. Jak już wspomniano wcześniej w Czarnym Delfinie nie ma tzw. Spacerniaka, czyli miejsca na świeżym powietrzu, gdzie więźniowie mogą ćwiczyć, czy spacerować. W Czarnym Delfinie czynią to w specjalnie przeznaczonych do tego celach, chodząc z kąta w kąt, nie dłużej niż 1.5 godziny.

W tym celu muszą opuścić swoje dziuple i robią to zawsze w ten sam ustalony odgórnie sposób: Zgięci prawie do samej ziemi, często z zasłoniętymi oczami w eskorcie trójki strażników i psa. To wszystko jest czynione po to by więźniowie nie nabyli orientacji w terenie i nie fantazjowali o ucieczce, co do tej pory nie udało się jeszcze nikomu.

Podczas gdy skazani „ćwiczą”, strażnicy prowadzą dokładne przeszukania celi, sprawdzając czy nie ma w nich niedozwolonych przedmiotów bądź czy nie są podejmowane próby ucieczki.

W Czarnym Delfinie nie ma też stołówki, więc jedzenie jest podawane bezpośrednio do cel, przez małe okienko. Skazani są zazwyczaj żywieni jednym i tym samym- zupą i chlebem.

This slideshow requires JavaScript.

 

Niektórzy osadzeni twierdzą, że kara śmierci jest lepsza niż dożywocie, a pobyt w Czarnym Delfinie, przyrównują do piekła:

„Tak łatwo tu zmienić się w zwierzę, ale trudno pozostać człowiekiem”- Mówił  Igor Tiszenko, który odsiaduje wyrok dożywocia wraz ze swoim ojcem. Mężczyźni brali udział w strzelaninie, celując w konkurencyjny gang. Zabili siedem osób i zranili osiem kolejnych, w tym przypadkowych świadków.

„Pytasz mnie, czy zrobiłbym coś takiego jeszcze raz? Myślałem o tym. Byłoby lepiej, gdybym z nimi umarł. Nie zrobiłbym tego ponownie” – dodał podczas wywiadu z dziennikarzem.

Innymi sławnymi personami z Czarnego Delfina są:

  1. Władimir Muchankin nazywany uczniem „Rzeźnika z Rostowa”. Zabił 8 osób.
  2. Oleg Ryłkow, ojciec maleńkiej córeczki, który ma na koncie cztery ludzkie życia i zgwałcenie 37 dziewczynek w wieku 8-10 lat
  3. Majster po zawodówce Siergiej Szipiłow, który zabił 12 kobiet
  4. Zmarły w 2000 r. recydywista Siergiej Madujew, pseudonim Czerwoniec, który mordował kobiety i starszych ludzi. Zyskał rozgłos dzięki filmowi „Więzienny romans”, który opowiada o tym, jak Madujew rozkochał w sobie panią prokurator co zrobił tylko po to by pomogła mu w ucieczce z więzienia, która oczywiście się nie powiodła.

W Czarnym Delfinie nie brakuje także ludożerców… Najbardziej znanym jest Władimir Nikołajew, który bardzo chętnie opowiada, jak to się stało, że zjadł ludzkie mięso i podzielił się nim z innymi…

„To było podczas libacji alkoholowej. Pokłóciłem się z kompanem od kieliszka, była bójka…Ja wygrałem. Co miałem zrobić z ciałem? Zaciągnąłem go do łazienki, zdjąłem mu ubranie i zacząłem go kroić na kawałki. Potem zasnąłem i obudził mnie wielki głód. Lodówka była pusta, więc odciąłem kawałek mięsa i położyłem na patelnię. Nie posmakowało mi więc je ugotowałem i to było to.  Spory zapas mięsa przekazałem koledze, mówiąc, że to mięso z wielbłąda. Jego żona wykarmiła nim całą rodzinę”.

Po kilku miesiącach sytuacja powtórzyła się. Nikołajew zamordował kolejną osobę. Tym razem z mięsa przyrządził prawdziwą ucztę i zaprosił na nią kumpli. Dla siebie pozostawił nerki i wątrobę ofiary: „Tak bardzo mi posmakowały, że nie chciałem się nim dzielić”.

Pozostałość sprzedawał na bazarze w postaci farszu do pierogów.

Kolejny wielbiciel ludzkiego mięsa to wielokrotny recydywista imieniem Siergiej Maslicz, który w czasie swojej poprzedniej odsiadki udusił współwięźnia, a potem zaostrzonym metalowym wkładem do długopisu poćwiartował jego ciało. Wnętrzności ugotował w puszce po konserwie, podczas warsztatów.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

1 komentarz
  1. Lauren mówi

    Ciekawy temat, nie słyszałam wcześniej o tym miejscu.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.