Let’s travel together.

Zniknęła z pracy w środku nocy. Pozostały po niej tylko buty…

0

Wieczorem 26 lutego 1991 roku, Brenda Condon przybyła na swoją nocną zmianę w Carl’s Bad Tavern w Spring Township (Pensylwania). Kobieta zaparkowała swojego Mercury Capri z 1986 roku na parkingu koło baru i z satysfakcją zauważyła, że ma jeszcze 15 minut do rozpoczęcia pracy. W Carl’s Bad Tavern pracowała od niedawna – była to jej trzecia zmiana – ale była tam stałą bywalczynią, zanim jeszcze podjęła pracę i dobrze znała tamtejszą klientelę. Większość klientów tawerny to stali bywalcy, a ona cieszyła się, że spędzi wieczór na pogawędce z nimi.

To był mroźny wtorkowy wieczór, a w barze nie było zbyt wielu ludzi. Pojawiło się kilku klientów, których Brenda nigdy wcześniej nie widziała, ale reszta była jej dobrze znana. Kobieta była zajęta rozmowami z klientami i serwowaniem drinków, a godziny szybko mijały. Bar był już prawie pusty, gdy Brenda ogłosiła, że nadszedł czas aby zamknąć lokal, a nieliczni wówczas klienci bez protestu opuścili tawernę. O godzinie 1:15, bar był już pusty, więc Brenda posprzątała i upewniła się, że wszystkie butelki z alkoholem zostały umieszczone na przypisanych im półkach.

Zsumowała rachunki i odłożyła depozyt, aby następnego dnia można go było zanieść do banku. Po skończonej pracy miała jeszcze tylko zgasić światła i zamknąć lokal, a następnie mogła wracać do domu. Tak się jednak nie stało. Niedługo po tym jak skończyła sprzątać, Brenda zniknęła i już nigdy więcej jej nie widziano.

Papierosy i buty

Następnego ranka na miejscu pojawił się zaopatrzeniowiec, aby uzupełnić zapasy w automacie z papierosami znajdującym się wewnątrz baru. Mimo wczesnej pory, na parkingu przy barze stał samochód, a drzwi wejściowe do lokalu były otwarte. W środku, mężczyzna – jak twierdzi – nie zauważył niczego niezwykłego, oprócz tego, że nie nie było tam nikogo z personelu, więc po prostu uzupełnił zapasy w maszynie i odjechał. Mężczyzna rzadko kontaktował się z pracownikami lokali, w których znajdowały się jego automaty z papierosami; jego rutynową czynnością było zabieranie pieniędzy z automatu i uzupełnianie go papierosami. Wszystko to zajmowało mu zaledwie kilka minut.

Pracownicy dziennej zmiany pojawili się w tawernie krótko po sprzedawcy papierosów, i zauważyli, że samochód Brendy wciąż stoi na parkingu, co uznali za dziwne. Następnie odkryli, że drzwi wejściowe są otwarte, a gdy weszli do środka, wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Bar był schludny i czysty, a utarg z poprzedniej nocy leżał tam, gdzie powinien. To wszystko było dziwne i niepokojące, a ich niepokój przybrał na sile, gdy weszli do męskiej toalety. Tam na podłodze znaleźli damskie obuwie starannie ułożone niedaleko drzwi. Jak się okaże, były to buty, które Brenda założyła poprzedniej nocy do pracy. Po wykonaniu kilku telefonów mieli już pewność, że Brenda nie wróciła do domu po nocnej zmianie, w związku z czym zadzwonili na policję.

Bez śladu

Policja nie była w stanie znaleźć żadnych śladów, które mogłyby świadczyć o tym, że na terenie baru doszło do przestępstwa. Stoły i krzesła były starannie poukładane, nie było potłuczonych butelek ani szklanek. Nie było żadnych śladów rabunku, stan kasy się zgadzał i nie brakowało alkoholu. Jeśli doszło tam do jakiegoś przestępstwa, to wydaje się, że Brenda była jedynym celem.

Detektywi byli zdezorientowani co do umiejscowienia butów Brendy; dla ich wyćwiczonych oczu śledczych, scena wyglądała na zainscenizowaną. Ktokolwiek umieścił tam buty, chciał, aby je znaleziono, ale kim była osoba, która je tam zostawiła? W tawernie nie znaleziono żadnych innych rzeczy należących do Brendy, a po sprawdzeniu jej samochodu śledczy stwierdzili brak torebki oraz kluczyków do samochodu. Policjanci założyli, że Brenda postanowiła po prostu na jakiś czas zniknąć i przez kilka dni nie prowadzono w tej sprawie żadnych działań.

Kilka dni później, 2 marca policja została zmuszona do ponownej oceny swoich początkowych założeń na temat zniknięcia Brendy. Tego dnia okazało się, że kobieta nie pojawiła się na zaplanowanej wizycie u swoich dzieci. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło, a jej rodzina upierała się, że Brenda nigdy by nie wyjechała bez powiadomienia ich o tym.

Dzieci

Brenda pochodziła z Clearfield County (Pensylwania), tam też ukończyła szkołę średnią i wyszła za mąż. Parze urodziło się dwoje dzieci, ale ich małżeństwo niedługo później się rozpadło i Brenda przeniosła się do Williamsport. Dzieci zostały z ojcem, po to by nie musiały zmieniać szkoły, a on i Brenda utrzymywali przyjazne stosunki i matka mogła się widywać z dziećmi, kiedy tylko chciała.

Matka Brendy zmarła, gdy ta była jeszcze malutka, w związku z czym wiedziała, jak trudno jest wychowywać dziecko bez matki. Po niedługim czasie przeprowadziła się do State College, żeby być bliżej swoich dzieci, i zawsze cieszyła się na myśl o spędzaniu z nimi czasu. Wszyscy, którzy ją znali, mówili to samo: nigdy dobrowolnie nie odeszłaby od swoich dzieci.

Oprócz pracy w niepełnym wymiarze godzin jako barmanka, Brenda zarządzała dwiema firmami sprzątającymi, jedną w Williamsport, a drugą w State College. Była znana z tego, że można było na niej polegać i nie miała w zwyczaju spóźniać się do pracy nie informując o tym nikogo.

Gregory

Dowiedziawszy się więcej o przeszłości Brendy, detektywi postanowili przyjrzeć się bliżej jej sprawie. Zaczęli przesłuchiwać każdego, kto miał z nią kontakt w dniach poprzedzających jej zniknięcie. Szybko udało się wyeliminować z kręgu podejrzanych jej byłego męża. Skupili się natomiast na innym mężczyźnie, jej chłopaku Gregorym Palazzari.
Brenda i Greg spotykali się od około dwóch lat i mieszkali razem od około czterech miesięcy. Greg powiedział detektywom, że tworzyli bardzo udany i zgodny związek, a Brenda wydawała się być bardzo zadowolona z tego, jak układało się jej życie. On również zgodził się z rodziną Brendy, twierdząc, że kobieta nigdy nie wyjechałaby bez uprzedzenia i był przekonany, że ktoś ją uprowadził.

Ostatni raz Greg rozmawiał z Brendą we wtorek, na krótko przed jej wyjściem do pracy; była wtedy w dobrym nastroju i mówiła o tym, co chciałaby robić w swoje urodziny, które przypadały w następny weekend. Nie dawała żadnych sygnałów, że coś jest nie tak i nigdy nie wspominała, że się czegoś boi.

Poszukiwania

Śledczy rozpoczęli szeroko zakrojone poszukiwania Brendy dopiero 3 marca. Korzystając z pomocy psów tropiących, helikopterów i wolontariuszy przeczesywali teren wokół tawerny. Niestety, w czasie, który upłynął pomiędzy zniknięciem Brendy a rozpoczęciem poszukiwań, w okolicy spadła znaczna ilość śniegu, przez co nie udało im się znaleźć żadnych wskazówek.

Po rozmowie z niektórymi klientami, którzy byli w barze w noc zaginięcia Brendy, detektywom udało się zidentyfikować prawie wszystkich gości, którzy zatrzymali się w tawernie podczas jej zmiany. Większość z tych osób była miejscowa, stali bywalcy, którzy wpadali do baru prawie każdego wieczoru, aby spotkać się po pracy lub wypić drinka. Tego wieczoru w barze były tylko trzy osoby, które nie należały do stałej klienteli. Policja opublikowała rysopisy tych mężczyzn oraz ubrań, które mieli na sobie, mając nadzieję, że ktoś ich rozpozna. Podkreślono, że żaden z mężczyzn nie jest podejrzany, ale są poszukiwani ponieważ mogli być świadkami czegoś, co może się okazać istotne dla śledztwa.

Odrzucone zaloty?

Tamtego dnia jeden z klientów zwrócił uwagę stałych bywalców tawerny. Ten nieznajomy mężczyzna zdawał się być bardzo zainteresowany Brendą i często do niej zagadywał. Brenda była otwartą osobą i chętnie rozmawiała z każdym klientem, nawet nieznajomym. Opis mężczyzny jaki podali świadkowie nie pomógł jednak ustalić kim był ów nieznajomy.

Greg powiedział detektywom, że wierzy, iż zniknięcie Brendy miało coś wspólnego z jej pracą w barze. Obawiał się, że któryś z klientów mógł być nią zainteresowany i zaatakował ją, po tym gdy odrzuciła jego zaloty. Śledczy przyjrzeli się tej teorii i przyznali, że jest ona dość realna, ale nigdy nie byli w stanie zdobyć żadnego dowodu, który mogłyby ją potwierdzić.

Porwanie?

Carl’s Bad Tavern znajdowała się bardzo blisko głównej autostrady i od czasu do czasu była odwiedzana przez ludzi, którzy właśnie przejeżdżali przez tę okolicę i chcieli zatrzymać się na drinka. Gdyby Brenda została uprowadzona przez jakiegoś przejezdnego, mogłaby zostać zabrana w dowolne miejsce w kraju. Zdając sobie z tego sprawę, detektywi zrobili co mogli, aby wysłać informację o jej zaginięciu do różnych instytucji na terenie całego kraju. Nie dało to jednak żadnych rezultatów.

Tygodnie mijały, a w sprawie nie pojawiały się żadne tropy ani wskazówki. W trakcie śledztwa detektywi przesłuchali ponad 100 osób i przeprowadzili sześć lub siedem badań poligraficznych. Nigdy nie udało im się ustalić żadnych konkretnych podejrzanych, a każdy detektyw miał swoją własną teorię na temat tego, kto według niego może być odpowiedzialny za zaginięcie Brendy.

Greg

Siostra Brendy, Iris, od początku wierzyła, że zniknięcie jej siostry było w jakiś sposób powiązane z działalnością Grega; w tamtym czasie krążyły plotki, że jest on dilerem narkotyków. Martwiła się, że Brenda widziała lub słyszała coś, czego nie powinna. Być może poznała tajemnicę, przez którą ktoś był gotów ją zabić. Greg zaprzeczył tym oskarżeniom i upierał się, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem swojej dziewczyny, a detektywi nie znaleźli żadnych dowodów przeciwko niemu.

Podczas gdy plotka o udziale Grega w zniknięciu Brendy mogła nie być prawdziwa, to plotka o tym, że był dilerem narkotyków okazała się być prawdę, ale śledczym zajęło lata, aby to udowodnić. W 2009 roku, Greg został aresztowany za handel kokainą. Według detektywów, zarabiał w ten sposób około 50 000 dolarów miesięcznie i prawdopodobnie zajmował się tym od lat. Jednak nawet po tym aresztowaniu, śledczy nie wierzą, żeby miał on cokolwiek wspólnego ze sprawą Brendy.

Ktoś zna prawdę…

Rodzina Brendy nigdy nie przestała jej szukać, choć już dawno pogodziła się z faktem, że prawie na pewno szukają ciała. Dzieci Brendy są już dorosłe i mają swoje potomstwo. Jej rodzina wierzy, że są ludzie, którzy wiedzą, co stało się z Brendą tamtej zimnej lutowej nocy, i mają nadzieję, że te osoby ujawnią w końcu te informacje, aby można było wreszcie zapewnić jej godziwy pochówek.

W chwili zaginięcia Brenda Condon miała 28 lat. Miała niebieskie oczy i rudawo-brązowe włosy, 5 stóp i 4 cale wzrostu, ważyła 110 funtów. Ostatnio widziano ją w dżinsach i czarnej bluzce i srebrnej koszuli. Na prawej kostce ma wytatuowany pierścień z różami i zwykle nosiła zielone szkła kontaktowe.

This slideshow requires JavaScript.

Autor, KaMa.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.