Let’s travel together.

Tajemnicze zaginięcia w Parku Narodowym- Mały Alfred, który poszedł z rodziną na ryby

0

Czteroletni Alfred Beilhartz jest pierwszą odnotowaną osobą, która utonęła w Parku Narodowym Gór Skalistych w Kolorado, mimo iż nigdy tego nie udowodniono. Alfred zniknął i nigdy go nie odnaleziono. Jego rodzice zawsze wierzyli, że został porwany.

W drodze na ryby

Mały Alfred mieszkał wraz z rodzicami i dziesięciorgiem rodzeństwa w Denver w Kolorado. 2 Lipca 1938 r. Rodzina Beilhartz wraz z przyjaciółmi wybrała się na biwak- był właśnie długi weekend z okazji Dnia Niepodległości. Grupa składająca się z około 20 osób rozbiła obóz głęboko w Parku Narodowym w Górach Skalistych. Głównym celem kempingu było wędkowanie, dlatego 3 lipca wszyscy wstali o świcie by udać się szlakiem nad obfitującą w ryby rzekę Fall River. `Wędrując wzdłuż strumienia członkowie grupy zażywali kąpieli- w tym Alfred i jego tata William, którzy byli na samym końcu. W pewnym momencie chłopiec poinformował tatę, że pójdzie na przód i dogoni wujków. Chwilę później zniknął.

Wpadł do rzeki?

Poszukiwania czterolatka rozpoczęły się natychmiast. Obozowicze byli przekonani, że szybko go znajdą- w końcu nie mógł oddalić się daleko, a po za tym trudno byłoby mu nie usłyszeć kilkunastu osób, które wykrzykiwały jego imię. Alfred był rezolutny i na pewno zdołałby podążać za ich głosem. Wszystko jednak na próżno więc rodzina niezwłocznie zawiadomiła strażników parku i już w ciągu 45 minut w akcji poszukiwawczej brało udział 100 osób.

Władze parku od razu założyły, że chłopiec wpadł do pobliskiego potoku więc postanowiono go spiętrzyć. Niestety mimo zbudowania tamy i przeczesania koryta rzeki na odcinku sześciu kilometrów, a także rozstawieniu drucianych siatek, po Alfredzie nie znaleziono żadnego śladu.

Diabelskie Gniazdo

Na miejsce sprowadzono także ogary pracujące w stanowym więzieniu Kolorado. Psy wyśledziły zapach chłopca na odcinku 500 stóp pod górę. Trop utraciły na rozwidleniu ścieżki. Rodzice Alfreda od samego początku byli pewni, że nie utonął, ale został uprowadzony. Mimo, iż miał dopiero cztery lata, był rozumnym i zdyscyplinowanym dzieckiem, które rozróżniało dobro od zła i wiedziało co wolno, a czego nie.

Jeszcze tego samego dnia do władz parku zgłosiło się małżeństwo, które widziało Alfreda. William Ells i jego żona wędrowali po Parku Narodowym Gór Skalistych i dotarli dość daleko w górę drogi od Fall River, kiedy zmęczeni postanowili zatrzymać się na odpoczynek. Była 13:00 popołudniu kiedy rozglądając się po okolicy i podziwiając widoki ujrzeli małego chłopca. Siedział on na skale w części zbocza góry znanej jako Diabelskie Gniazdo. To było około sześciu mil na zachód od miejsca, z którego Alfred zniknął.

W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny płacz i chłopiec zniknął. Wyglądało to tak jakby ktoś ściągnął go ze skały. Trochę się wystraszyliśmy więc postanowiliśmy sprawdzić czy jest bezpieczny, ale kiedy dotarliśmy na miejsce już go nie było. Udaliśmy się więc w drogę powrotną, bacznie się rozglądając za tym małym. Kiedy dotarliśmy na parking usłyszeliśmy komunikat o zaginięciu czterolatka

Bandaż

Kolejne jeszcze dziwniejsze wydarzenia w tej sprawie miały miejsce 8 lipca. Tego też dnia w opuszczonej chacie w parku znaleziono kawałek zabrudzonego bandaża. Zgodnie z twierdzeniami rodziców Alfred miał na stopie pęcherz i na kilka godzin przed zaginięciem mama założyła mu opatrunek. Chociaż rodzice twierdzili, że jest to ten sam bandaż nie udało się tego potwierdzić.

Dziecko na autostradzie

Tego samego dnia z policją skontaktowała się kobieta, która mieszkała w Big Spring w stanie Nebraska. 7 lipca jechała z mężem z Big Spring do Ogallala, kiedy ujrzała małego chłopca idącego autostradą z trzymającym go za rękę mężczyzną. Z tego jak bardzo ważna była ta obserwacja zdała sobie sprawę dopiero następnego dnia, kiedy w porannej gazecie ujrzała zdjęcie Alfreda i przeczytała o jego zniknięciu. Mimo sceptycyzmu śledczych, kobieta była nieugięta, że chłopiec, którego widziała na autostradzie był tym samym chłopcem, którego szukają.

Okup

Od zniknięcia dziecka minęło już pięć miesięcy, a jego poszukiwania dawno się zakończyły. Była niedziela 27 listopada 1938 r. Kiedy ojcu Alfreda wysłano list z żądaniem okupu:

Przepraszam za syna. Udaliśmy się na zachód. Bez pieniędzy. Chłopak nas nie lubi. Zwrócimy twojego syna jeśli zostawisz 500 dolarów w banknotach. Puszkę zostaw jedną przecznicę od twojego domu. Zwrócimy go w przeciągu 24 godzin.

 

Jednak do 29 listopada policja była całkiem pewna, że ​​to mistyfikacja i następnego dnia wydała oświadczenie potwierdzające, że prowadziła śledztwo w sprawie dwóch potencjalnych podejrzanych. Nie zostali oni jednak oficjalnie wymienieni i najwyraźniej nie zostali oskarżeni. Z nieznanych przyczyn śledztwo szybko zostało zamknięte.

Zgodnie z założeniami policji chłopiec utonął…

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.