Let’s travel together.

Zniknięcie 5 letniego chłopca nadal nie rozwiązane, 24 lata później

0

To był rześki wiosenny poranek w Zachodniej Wirginii. 1 maja 1994 roku pięcioletni Victor i jego rodzina, spędzali czas na rodzinnym zjeździe w kempingowej przyczepie dziadka. Biwak miał miejsce na obrzeżach Short Mountain ( względnie niska, zalesiona góra o wysokości 639 n.p.m ). Okolica jest popularnym miejscem polowań. Victor i jego dwaj starsi kuzyni, 8 letni Lloyd i 9 letni Tommy, uzbroili się w plastikowe pistolety i udali się na zalesiony teren zbocza „na polowanie”. To była ich ulubiona zabawa. Victor uwielbiał spędzać czas w lesie, a to dlatego że na co dzień mieszkał w betonowej okolicy a jego jedynymi zabawami było rysowanie i budowanie domków z kartonowych pudeł. Odwiedzając dziadka, dziecko miało okazję wyszaleć się na świeżym powietrzu, pośród drzew  i strumieni.

Obszar, w którym bawili się chłopcy, był jedynym w którym rodzice Victora pozwalali im spędzać czas. Starsza para przez długie lata starała się o dziecko, dlatego byli nad wyraz opiekuńczy. Wszyscy trzej chłopcy bawili się w tym lesie, niezliczoną ilość razy i nie było inaczej w tę konkretną niedzielę. Tego ranka, Victor miał na sobie czerwoną koszulkę Bugs Bunny, czerwone spodenki i białe trampki X-Men. Jak większość dzieci w jego wieku Victor uwielbiał bajki a jego strój to demonstrował. Według kuzynów około 8:30, Victor stwierdził, że jest głodny i zdecydował że wróci do przyczepy i poprosi dziadka o zrobienie kanapek. Niestety chłopczyk nigdy nie dotarł na miejsce. W ciągu dwóch godzin zorganizowano grupę poszukiwawczą. Do zrozpaczonej rodziny dołączyły setki ludzi. Każdego dnia przeczesywali nierówny teren, nie zważając na mglistą i deszczową pogodę oraz temperatury spadające poniżej zera. Poszukiwania były męczące. Las był głęboki i obfitował w krzewiste tereny oraz stawy. Ponieważ w tym terenie polowali myśliwi, jedna z teorii sugerowała, że być może Victor padł nieumyślną ofiarą jednego z nich. Jednak szybko to wykluczono, ponieważ niedzielne polowania, są zabronione w Zachodniej Wirginii, ciała także nie odnaleziono. 

Podczas poszukiwań jedna z grup, natknęła się na miejsce w którym prawdopodobnie chłopczyk nocował. Konstrukcja przypominała szałas, nieumiejętnie wykonany przez małe dziecko. Wynajęto helikopter wyposażony w sprzęt na podczerwień, oraz zatrudniono ekipy płetwonurków, którzy przeszukiwali strumienie i stawy. Poszukiwania były kompleksowe, ale bezowocne. Zniechęcony nastrój wolontariuszy pogorszył się, kiedy jeden z nich po całonocnych poszukiwaniach, zasnął za kierownicą, uderzył w drzewo i zmarł. Poszukiwania zakończyły się po 5 dniach. Mimo tego przez kolejne 5 miesięcy jednostki Gwardii Narodowej i Rezerwy Armii, wykorzystywały swój weekendowy czas, aby kontynuować poszukiwania Victora. Niestety dziecko nie odnalazło się do dnia dzisiejszego. 

Istniało przypuszczenie, że chłopiec został uprowadzony, jednak była to możliwość jedna na milion. Tylko jedna droga przebiegała przez ten teren i była ona bardzo rzadko uczęszczana. Założono, że chłopiec zgubił się w lesie i zmarł wskutek hipotermii bądź ataku dzikich zwierząt. Rodzice Victora odrzucili tą teorię, twierdząc, że ich dziecko znało ten teren jak własną kieszeń. Wierzyli, że ktoś go uprowadził.

„Znam las bardzo dobrze. Gdyby dziecko było w lesie od razu byśmy go znaleźli. Poszukiwania rozpoczęły się natychmiastowo. Jak daleko mógłby oddalić się pięcioletni chłopiec?”– mówił jeden z myśliwych.

Mimo, że nie znaleziono żadnych dowodów na poparcie tej teorii, miał miejsce jeden incydent sugerujący, że wydarzyło się coś złowrogiego. Kiedy sprowadzono psa tropiącego, pies trzymał nos w powietrzu nie przy ziemi. Poprowadził śledczych na polanę, i zatrzymał się przy leśnej drodze. To może sugerować, że ktoś niósł dziecko na rękach, a następnie wsadził do samochodu. W toku całego śledztwa przesłuchano także kuzynów Victora. W końcu to oni jako ostatni widzieli chłopczyka. Dzieci pozytywnie przeszły test na wykrywaczu kłamstw. Kiedy padło pytanie: „jak myślicie co się stało z Vicotrem?”, jeden z nich wyszeptał: „Ktoś czaił się za drzewami, myślę że go zabrał i zastrzelił.”

Od tamtych wydarzeń minęły już 24 lata i nigdy nie znaleziono śladu dziecka. Nie było aresztowań, i nie było żadnych podejrzanych. Dziś rodzice chłopca nadal mają nadzieję na rozwiązanie tej sprawy.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.