Zaginął bez śladu na promie „Polonia”. Co się stało z Grzegorzem Kiełczewskim?
„Jak to możliwe, że mój mąż zniknął na promie?” pyta żona zaginionego Grzegorza Kiełczewskiego. Mężczyzna ostatni raz widziany był 6 listopada 2010 roku na promie Polonia relacji Ystad-Świnoujście. Tam ślad po panu Grzegorzu się urywa…
Polonia
„Popłyń w rejs jednym z najnowocześniejszych i najbardziej luksusowych promów pływających po Bałtyku! Polonia znana jest z licznych atrakcji, które uprzyjemniają podróż pasażerom. Na promie znajdują się m.in.: dwie restauracje à la carte, kafeteria, dyskoteka, pub, dwa bary koktajlowe, bar przekąskowy oraz bogato zaopatrzone sklepy. Nie ma przyjemniejszej drogi do Skandynawii!„ czytamy na stronie przewoźnika Unity Line, o promie Polonia, który kursuje na trasie Świnoujście-Ystad. Ten mierzący 170 metrów kolos, może jednorazowo zabrać w podróż do Skandynawii i z powrotem, aż 1000 osób, 150 samochodów osobowych, do 120 samochodów ciężarowych i 600 metrów wagonów kolejowych. Przy tak imponujących gabarytach i tłumie ludzi, którzy oblegają pokład, łatwo jest stracić kogoś w pola widzenia. Czy jednak możliwym jest aby niepostrzeżenie zniknąć, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu?
Do Szwecji
Kiedy 6 listopada 2010 roku, prom płynący z Ystad dobił do polskiego brzegu, na jego pokładzie brakowało jednego pasażera. Późnym wieczorem 5 listopada w podróż do ojczyzny udał się 35-letni Grzegorz Kiełczewski. Grzegorz od kilku lat pracował jako kamieniarz w Norwegii, a w Polsce czekała na niego rodzina: żona Małgorzata i dwójka dzieci. Dzięki ciężkiej pracy za granicą państwo Kiełczewscy mogli wybudować dom w Nieliszu niedaleko Zamościa, gdzie wkrótce mieli się wprowadzić.
Pan Grzegorz do Szwecji dotarł autokarem, a następnie wsiadł na pokład promu w miejscowości Ystad. Na promie, mężczyzna dzielił kabinę z trzema współpasażerami. Z relacji jednego z nich wynikało, że 6 listopada, około godziny 6 rano, kiedy prom zbliżał się już do portu, pan Grzegorz opuścił kabinę i już do niej nie wrócił. Żaden ze współlokatorów nie zauważył niczego niepokojącego w zachowaniu mężczyzny; założył kurtkę i wyszedł. Co się stało z panem Grzegorzem później? Do dnia dzisiejszego pozostaje zagadką.
„Kamery niczego niepokojącego nie zarejestrowały” powiedział pracownik promu.
Zaginięcie
„To kierowca autobusu, który zabierał pasażerów z promu w Świnoujściu odkrył, że brakuje jednego z podróżnych. Grzegorz Kiełczewski zniknął” wyjaśnił pracownik policji w Zamościu. Przeszukano prom, rozpytano pasażerów… Bez efektu. Pan Kiełczewski zostawił w kabinie wszystkie swoje rzeczy, w tym dokumenty i zarobione pieniądze.
„Na podstawie zapisu z kamer wiemy, że na pewno jako pieszy nie wysiadł z promu” powiedział pracownik Unity Line. Możliwe więc, że opuścił prom w czyimś samochodzie. Ale dlaczego miałby to robić? Czemu nie wrócił po swoje rzeczy? Czy możliwe aby mężczyzna nie zauważony przez nikogo wpadł do wody? „Aby pokonać barierkę i wypaść za burtę, trzeba się naprawdę mocno przyłożyć.” tłumaczy pracownik promu.
Poszukiwania
Policja szybko wszczęła poszukiwania, a rodzina na własną rękę rozklejała plakaty z wizerunkiem zaginionego. Mimo wzmożonych wysiłków, pana Grzegorza nie odnaleziono, ani nie pojawiły się żadne nowe informacje w sprawie.
„Zawsze wracał samolotem, ale wtedy coś go podkusiło, żeby popłynąć promem” opowiada pani Małgorzata Kiełczewska. Nie wiadomo dlaczego tym razem mężczyzna wybrał taki rodzaj transportu.
Zrozpaczona małżonka szukała pomocy u jasnowidza i wróżki. Ten pierwszy nie miał dla kobiety dobrych wieści. „Nie wierzę, że mężowi stało się coś złego. On na pewno żyje. Wróżka, u której byłam powiedziała, że Grzegorz wyjechał z promu samochodem z jakimiś nieznanymi ludźmi”
Rysopis
Grzegorz Kiełczewski ma:
- ok. 178 cm wzrostu,
- waga ok. 80-82 kg,
- szczupła budowa ciała,
- oczy piwne.
- znaki szczególne: znamię w postaci „myszki” na plecach po lewej stronie.
W dniu zaginięcia, mężczyzna ubrany był w:
- ciemne jeansowe spodnie,
- skórzaną popielatą kurtkę,
- bluzę w poprzeczne pasy.
- nosił okulary w drucianej oprawie.

Źródła: mmzamosc.pl, lubelska.policja.gov.pl
Autor: Kasia Magierska.