Let’s travel together.

Wykopał ciała setki kobiet – Historia Victora z Le Muy

2

Victor Ardisson urodził się w małym miasteczku Le Muy w południowo-wschodniej części Francji w 1872 r. Chociaż jego biologiczny ojciec był nieznany, matka ułożyła sobie życie z innym mężczyzną – Honore, który traktował Victora jak swojego syna. Postawa ojczyma znacząco różniła się od postawy matki, która niejednokrotnie biła syna po głowie, tak mocno, że według ekspertów mogło to spowodować trwałe problemy z późniejszym zdrowiem psychicznym. Wkrótce później opuściła dom, pozostawiając syna z Honore.

*Artykuł ocenzurowany

Wyśmiewany

Późniejsze dzieciństwo Victora wcale nie było łatwiejsze. W szkole miał problemy z nauką przez co inne dzieci go wyśmiewały. Nikt nie chciał się z nim bawić, więc prowadził samotną egzystencję. W wieku dojrzewania w niczym nie różnił się od swoich rówieśników, ponieważ tak samo interesowały go dziewczęta. One jednak nie zwracały na niego uwagi i kiedy pytał czy zechciałyby się z nim ożenić wyśmiewały go i mówiły : „Chyba nie bez powodu mówią na ciebie niedorozwinięty”. Victor nie uważał się jednak za złego chłopaka; nigdy nie zrobił nikomu krzywdy, nie myślał o sobie także jak o brzydkim, dlatego nie do końca rozumiał przyczyny odrzucenia.

Upodobania i preferencje

Swoją frustrację zaczął rozładowywać poprzez ona***zm, co stało się jego uzależnieniem. Wkrótce zaczął czynić to publicznie, przez co zyskał miano miejscowego zbocz**ca. Gdyby tego było mało zawsze pił swoje nasienie, oraz śledził dziewczęta, które udawały się na bok za potrzebą. Wtedy padał na kolana i zlizywał z ziemi mocz.

Mimo swoich dziwactw był uważany za niegroźnego i nawet kilka razy znalazł zatrudnienie. Zazwyczaj dorabiał na miejscowych budowach jako murarz. Próbował także swoich sił w wojsku, ale i tam padł ofiarą silniejszych kolegów, którzy się nad nim znęcali. Szybko został więc zwolniony ze służby i wrócił do domu, gdzie osiadł na bezrobociu i wtedy też zasmakował kobiety. Ojczym niejednokrotnie sprowadzał do domu żebraczki, które godziły się na stosunek w zamian za nocleg czy coś ciepłego do jedzenia. Podczas jego nieobecności sypiał z nimi i Victor. Właśnie wtedy wyszły na jaw jego upodobania przez, które zyskał później miano Wampira z Muy. Otóż Victor uwielbiał owe kobiety podgryzać i ssać, co potrafił czynić godzinami. Zaczynał od szyi, kończył na łech****ce.

Etat grabarza

Sytuacja bezrobotnego Victora uległa zmianie w 1882 r. Kiedy zmarł miejscowy grabarz, a jego obowiązki przejął Honore. Mężczyzna jednak szybko zrezygnował, ponieważ zmarli przerażali go na tyle, że zaczął cierpieć na bezsenność. Postanowił więc przekazać pałeczkę pasierbowi. Pierwszym pogrzebem Victora, był pochówek pięknej, młodziutkiej dziewczyny. Zmarła i jej bujne kształty nie dawały mu spokoju na tyle, że pod osłoną nocy zakradł się na cmentarz, odkopał grób łopatą, podważył wieko trumny, odwinął całun, posadził martwą na krawędzi grobu po czym zanurzył głowę pomiędzy jej nogami…

Chociaż miejscowi zauważyli później, że grób został naruszony, stwierdzono, że ciało pozostało nietknięte. Założono więc, że aktu wandalizmu mógł się dopuścić miejscowy pijaczyna. Od tego momentu Victor miał obsesję na punkcie znalezienia nowych ciał do wykopania, a z uwagi na to, że w jego miasteczku było tylko do pięciu pogrzebów miesięcznie, zaczął zapuszczać się na inne cmentarze.

Oh Berthe

Jak później stwierdził, jego obsesja nie ograniczała się jedynie do stosunków ze zmarłymi, ale ogólnie dotyczyła śmierci. Interesowały go wszystkie jej aspekty i istotne było dla niego na co zmarła jego „wybranka”. W jednym przypadku, kiedy dowiedział się, że nieboszczka miała amputowaną nogę z powodu raka, nie zdecydował się na odkopanie grobu. Chociaż przyczyna śmierci miała dla nek***fila jakieś znaczenie, wiek zupełnie nie grał roli. Najmłodsza ofiara miała 3 latka zaś najstarsza 70.

Chociaż uważa się, że Victor zbezcześcił ciała nawet setki kobiet, najbardziej zapadła mu w pamięć młoda dziewczyna o imieniu Berthe B, którą wykopał w 1900 r. To wspomnienie pozostało z nim na zawsze, ponieważ miała ona to co kochał najbardziej – bardzo obfity biust. To właśnie z Berthe doświadczył przyjemności, której nie zaznał nigdy wcześniej.

Głowa i trzylatka

Wyjątkowa była dla niego także 13- letnia Gabrielle C. Która była tak piękna, że odciął jej głowę i zabrał do domu, gdzie nieustannie obdarzał ją pocałunkami, nazywając swoją narzeczoną. Głowa uległa wkrótce swoistej mumifikacji i zajęła honorowe miejsce w szafie.

Ostatnią ofiarą, którą wykopał była trzyletnia dziewczynka, którą spakował do torby i umieścił w domu na strychu. Chodził tam podczas nieobecności ojczyma, albo pod osłoną nocy i zaspakajał swoje potrzeby. Niestety rozkład zrobił swoje więc ne**fil obawiając się zarazy, zostawił ciało w spokoju po ośmiu dniach uciechy. Wtedy właśnie odkrył je Honore, który wodzony paskudnym odorem udał się na strych. Przerażony mężczyzna zawiadomił żandarmerię, a aresztowany Victor natychmiast przyznał się do winy.

Obłąkany

Czekając na proces, był przetrzymywany w więzieniu w Draguignan, podczas gdy członkowie rodzin kobiet pochowanych na cmentarzach na których działał, próbowali dowiedzieć się czy ciała ich bliskich zostały zbezczeszczone. W między czasie sędzia i prokuratorzy borykali się z pytaniem, co zrobić z Victorem. W końcu zasięgnęli pomocy psychiatry, który przeprowadził na oskarżonym, szereg badań psychiatrycznych. Zgodnie z raportem stwierdzono, że Victor jest chorym umysłowo, zdeprawowanym przestępcą i nek***lem. Sam Victor wydawał się niezdolny do zrozumienia wagi stawianych mu zarzutów i często śmiał się z różnych pytań zadawanych przez lekarzy. Wydawał się być także zadowolony, że znalazł się w więzieniu, gdzie dobrze go odżywiano.

Na podstawie raportów psychiatrycznych przedstawionych jako zeznania, sąd szybko uznał Victora za niewinnego z powodu szaleństwa. Resztę życia spędził w szpitalu psychiatrycznym.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

 

2 Komentarze
  1. Marta mówi

    To mi się w głowie nie mieści!

  2. Sea mówi

    Cóż – każdy ma jakieś preferencje seksualne, jednego pociągają małe cycki, drugiego duże, następnego podniecą stopy, czy dłonie; jeszcze kolejny będzie osiągał satysfakcję z osobnikiem tej samej płci, z tatuażami, bliznami, czy z kimś chorobliwie otyłym; dalej trafi się osobnik podniecający się poniżaniem, sadyzmem, pętaniem, roślinami, odchodami, czy zwierzetami (a i tu znajdzie się podział na różne gatunki, czy szerzej – gromady – jak przykładowo formikofilia (owady))

    Wszelkich parafilii jest wręcz na pęczki – nalezy do nich absolutnie wszystko co odbiega od normy, jaką jest po prostu osobnik płci przeciwnej – a różnią je tak naprawdę tylko i wylącznie dwie rzeczy – to co jest ograniczane „normami społecznymi” i to, czy osiągnięcie satysfakcji seksualnej stanowi dla „partnera” krzywdę.

    Osobnik z artykułu jedynie nie zmieścił się w normach społecznych. Nie skrzywdził absolutnie nikogo. Trupa nie da się skrzywdzić – nazywanie trupów, które wykorzystał „ofiarami” jest tu więc błędem rzeczowym. Okrutna prawda jest taka, że ludzkie zwłoki nie różnią się absolutnie niczym od jakiegokolwiek innego gatunku kręgowca – to tylko kupa gnijącego mięcha. To co się robi z trupami regulują właśnie normy społeczne – w jednym społeczenstwie zwłoki się zakopuje, w innym pali, a w kolejnym umieszcza w odpowiednim miejscu jako wyżerkę dla sępów, czy innych padlinożerców – i to właśnie ta trzecia opcja jest tak naprawdę najlepsza, bo przynajmniej nie zanieczyszcza ani powietrza, ani ziemi. Najgorsza zaś, jest właśnie ta, która jest najczęściej stosowana – szczelnie wybetonowane mogiły, i trumny wraz ze zwłokami starannie nasączone chemikaliami – współczesne cmentarze są niczym innym jak terenami skażonymi chemią. Ale oczywiscie ludzkosc o konsekwencjach pomyśli dopiero, gdy się okaże, że chyba żywi powinni jednak być nieco ważniejsi od padliny, bo te w przybliżeniu, 8 mld trupów, które przybędą w ciągu nastepnych 50 lat, zaczną zajmować i skażać takie powierzchnie, że stanie się to naprawde duzym problemem. W sumie dość ciekawe jakie szkody potrafi przyniesc utrwalanie trupów, trumien i ich „kwater”…

    I taka ciekawostka na koniec związana z psychiką osobnika z artykułu – z duzym prawdopodobienstwem gosc miał o wiele więcej szacunku dla trupów, które ciuciał, niż przecietny pracownik zakładu pogrzebowego – dla którego zwłoki, to waśnie – tylko kawał mięcha, który trzeba obrobić wedle standardów…

Odpowiedz na 1 |
Anuluj odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.