Let’s travel together.

Vera Page- Dziewczynka, która została zamordowana 91 lat temu i podejrzany, który został uniewinniony

0

Tajemnicza, tragiczna i po dziś dzień nierozwiązana historia 10-letniej dziewczynki o imieniu Vera Page rozpoczęła się 14 grudnia 1931 roku w cichej okolicy Notting Hill w Londynie w Anglii.

 

Krótkie odwiedziny

Nie było nic co Vera Page kochała bardziej na świecie niż pływanie. W poniedziałek 14 grudnia 1931 r. 10- latka wróciła do domu bardzo podekscytowana. Tego dnia otrzymała swoje pierwsze w życiu dyplomy za osiągnięcia w tej dziedzinie sportu i nie mogła doczekać się kiedy pokaże je pozostałym członkom rodziny. Dziewczynka ubłagała więc mamę o pozwolenie na odwiedziny cioci, która mieszkała dwie minuty drogi dalej. Obiecała, że wróci po godzinie 17:00 i bez marudzenia zje cały obiad.

Vera u ciotki Minnie zjawiła się około 16:40, pokazała jej swoje dyplomy, chwilę porozmawiały, po czym oznajmiła, że jest „głodna jak wilk” i udała się w drogę powrotną do domu.

Dzielnica handlowa

Kiedy nadeszła godzina 17:30, a dziesięciolatka wciąż nie wracała, jej rodzice pomyśleli, że została na obiedzie u cioci. Czas jednak mijał…Zdenerwowany nieposłuszeństwem córki ojciec, wybrał się więc do swojej siostry z wizytą:

„Ależ ona już dawno temu wyszła. Proponowałam jej zupę i świeżo pieczony chleb. Podziękowała i chociaż była głodna, powiedziała mi, że obiecała mamie, że zje w domu”.

W pierwszej kolejności zaniepokojeni rodzice odwiedzili domy przyjaciół swojej córki i w ten właśnie sposób udało się ustalić, że Vera z nieznanego powodu udała się na Portobello Road– popularną dzielnicę handlową. Jeszcze tego samego wieczoru zawiadomiono policję i dzięki zeznaniom wielu świadków udało się sporządzić oś czasu do momentu zniknięcia Very.

Tuż po godzinę 17:00 Vere widziała mieszkająca w okolicy dziewczynka. Według niej ta wpatrywała się w witryny sklepowe, a w ręku trzymała coś co wyglądało jak biała koperta. Były to najpewniej jej dyplomy. Mniej więcej w tym samym czasie widział ją mały chłopiec, który znał ją całkiem dobrze i dziewczynka, która chodziła z nią do szkoły. Vera miała zaglądać do witryny apteki. Ostatnia znana obserwacja Very miała miejsce o 18:30. Miała przechadzać się ulicą, oglądając wystawy oświetlonych sklepów i beztrosko machać czerwonym beretem, który dzierżyła w dłoni.

Chciał aby ją odnaleziono

W związku z zaginięciem małej dziewczynki rozesłano po całym mieście audycję SOS. Wtedy też na policję zaczęli zgłaszać się ludzie, którzy tamtego dnia zwrócili uwagę na podejrzanego mężczyznę. Miał być niski, o ciemnych włosach i w ciemnym płaszczu. Stał w okolicy miejsca, gdzie ostatni raz widziano Vere i rozdawał dzieciom cukierki.

Dalsze poszukiwania dziewczynki okazały się bezowocne. Wydawało się, że mała Vera Page rozpłynęła się w powietrzu. Dopiero dwa dni później dokonano odkrycia, które rozerwało serca jej rodziców.

Ciało Very znalazł mleczarz. Leżało porzucone obok sklepu przy Addison Road w odległości mili od jej domu. Nie podjęto żadnej próby ukrycia, co wskazuje na to, że zabójca chciał, aby ją odnaleziono. Już na pierwszy rzut oka było wiadomo, że zbrodnia została popełniona na tle sek*ualnym, ponieważ majtki dziewczynki były ściągnięte do jej kolan i rozerwane. Nie była to jednak jedyna wskazówka.

Amoniak, wosk i parafina

Po pierwsze, ciało leżało na otwartej przestrzeni w dzielnicy mieszkalnej. W nocy padał deszcz, a ono było całkowicie suche. Oznacza to więc, że musiało tam leżeć od godziny do dwóch przed odnalezieniem. Do tego brak stężenia pośmiertnego wskazywał na to, że Vera została zamordowana na długo po tym jak została porwana, więc musiała być przetrzymywana. Na szyi dziecka widać było odciśnięty sznurek, a sekcja zwłok potwierdziła, że Vera została wielokrotnie zgwałcona, a następnie uduszona. Ciało Very, a także jej ubranie dostarczyły kolejnych, cennych wskazówek.

W zagięciu prawego łokcia dziewczynki tkwił opatrunek na palec, który składał się z kawałka bandaża i szmatki. Zauważono, że miał on specyficzny zapach i szybko ustalono, że został zamoczony w amoniaku. Płaszcz dziewczynki pobrudzony był woskiem ze świecy oraz pyłem węglowym. Kawałek świecy oraz czerwony beret Very, który pachniał parafiną, znaleziono później w pobliżu.

Podejrzany

Rodzina dziewczynki twierdziła, że była ona bardzo nieśmiałym dzieckiem i nigdy nie wdałaby się w rozmowę z nieznajomym. Założono więc, że ktokolwiek ją zwabił, był kimś, kogo znała i komu ufała, dlatego też całe śledztwo skoncentrowało się w okolicy jej miejsca zamieszkania. W związku z tym policjanci przesłuchali z największą starannością wszystkich, którzy znali rodzinę Page, gromadząc łącznie około tysiąca oświadczeń.

Kilka osób zeznało, że na kilka godzin przed tym jak ciało dziewczynki zostało odnalezione, zwrócili uwagę na mężczyznę, który pchał okrytą kocem taczkę. Wkrótce wzrok śledczych skupił się na 41-letnim robotniku nazwiskiem Percival Orlando Rush.

Mężczyzna mieszkał w odległości kilkuset metrów od Very, natomiast jego rodzice w tym samym budynku co ona. Percival bardzo często ich odwiedzał, więc na pewno niejednokrotnie miał okazję spotkać Vere, co pasowało by do założenia, że zwabił ją ktoś kogo znała. Pasował także do opisu mężczyzny pchającego taczkę, oraz tego, którego widziano z cukierkami w dzielnicy handlowej.

Dowody

Co ważniejsze Percival miał na palcu wrzodziejącą ranę i pracował w pralni, gdzie miał stały dostęp do amoniaku. To jednak jeszcze nie wszystko. Wosk ze świecy znaleziony na ubraniu dziewczynki, odpowiadał świecy, którą znaleziono w jego domu. Co ciekawsze w kieszeni miał kawałek sznurka, a ten z kolei odpowiadał śladowi po sznurze na szyi Very. Płaszcz mężczyzny pobrudzony był węglem.

To tylko poszlaki

Wierząc, że ma więcej niż wystarczającą ilość dowodów, policja odzyskała bandaż znaleziony na Verze i porównała go z palcem Percivala – pasował idealnie. Dla sądu nie był to jednak wystarczający dowód wiec bandaż został wysłany do specjalisty. Dr. Roche Lynch potwierdził, że został użyty do ukrycia ropiejącej rany i że był przynajmniej raz wystawiony na działanie amoniaku, jednak doszedł do wniosku, że wykonany był z innych włókien niż ten, który znaleziono później w domu Percivala.

Winie mężczyzny zaprzeczała także jego żona, która dostarczyła mu alibi. Kobieta twierdziła, że jej mąż nie mógł porwać Very ponieważ w momencie jej zniknięcia byli w innym mieście na zakupach. Wrócili do domu o godzinie 20:30, a o 22:00 położyli się spać.

W budynku, w którym mieszkał podejrzany był składzik na węgiel, ale klucz do niego miał każdy mieszkaniec.

Z tych właśnie powodów ława przysięgłych uznała, że nie ma wystarczających dowodów, by oskarżyć Percivala o zamordowanie Very, a dowody uznano za poszlakowe. Mężczyzna został uniewinniony, a w sprawie Very już nigdy więcej nie było żadnych podejrzanych.  Tym samym jej śmierć już prawdopodobnie na zawsze pozostanie zagadką.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.