Let’s travel together.

Umierała w rozbitym aucie przez trzy dni- Policja nie odpowiedziała na zgłoszenie

0

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w lipcu 2015 r. W szkockiej miejscowości Bilston Glen. Dopiero teraz, po sześciu latach policja przyznała się do rażących błędów. 5 lipca 25- letnia Lamara Bell i jej 28- letni partner John Yuill, podróżowali autostradą, kiedy prowadzony przez Johna Renault Clio wypadł z drogi, spadł z nasypu i zatrzymał się między drzewami.

Świadek całego zdarzenia niezwłocznie zadzwonił na numer alarmowy podając dokładne współrzędne: „Pojazd znajduje się na dole nasypu, po stronie skrzyżowania w kierunku wschodnim, zjazd z M80 na M9”. Sierżant na końcu linii 101 zapewnił, że zgłoszenie zostanie sprawdzone. W rzeczywistości nie zostało ono wprowadzone do centralnego systemu. Rozmowa nie została także nagrana, a błąd ten pozostał niezauważony. W rezultacie na miejscu zdarzenia nie zjawiły się żadne służby ratunkowe.

 

Podczas gdy kierowca w wyniku poniesionych obrażeń zmarł na miejscu, pasażerka Lamara konała we wraku auta przez kolejne dni. U boku martwego partnera, z poważnymi obrażeniami, bez sił i możliwości by samodzielnie opuścić pojazd, oczekiwała na pomoc, która dotarła dopiero po… 3 DNIACH! Kobieta została odnaleziona dopiero 8 lipca, kiedy kolejny świadek dostrzegł wrak auta i zawiadomił policję.

Kiedy na miejscu zjawiły się służby ratunkowe i rozcięły pogniecione blachy, Lamara była przytomna. U jej partnera stwierdzono zgon. 25- latka została przewieziona do szpitala Uniwersyteckiego Królowej Elżbiety w Glasgow, gdzie jej stan oceniono jako krytyczny. Miała złamanie nogi, obrażenia mózgu i była poważnie odwodniona. Mimo zaciekłej walki o jej życie, cztery dni później zmarła. Osierociła pięcioletniego syna i dziesięcioletnią córkę.

This slideshow requires JavaScript.

Sekcja zwłok potwierdziła, że Lamara przez 3 dni, które spędziła zakleszczona w samochodzie, zachowała przytomność.

Proces w tej bulwersowanej sprawie rozpoczął się przed Sądem Najwyższym w Edynburgu, dopiero sześć lat później. Za błędy i opieszałość policjanci, którzy dopuścili się zaniedbań, muszą zapłacić karę w wysokości 100 tysięcy funtów. Sir Stephen House, który był szefem policji w czasie incydentu, zrezygnował z tej roli pod koniec 2015 roku po kontrowersji wokół śmierci.

„Wyrok nie zwróci życia mojej córce, ale sprawiedliwości stało się zadość”– Mówiła matka Lamary.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.