Let’s travel together.

Trzy siostrzyczki wyszły do szkoły. Dwa dni później ich zmaltretowane ciała znaleziono w studni

0

Gwałty na dzieciach są w Indiach zjawiskiem wręcz powszechnym- czymś z czym policja nigdy nie mogła sobie poradzić. Mimo tego, iż na przestrzeni lat regularnie zaostrzano kary dla sprawców, gwałty nie ustały, a co gorsza stały się jeszcze brutalniejsze. Obecnie stolica Indii- New Delhi nazywana jest światową stolicą gwałtów. Szacuje się, że w tym liczącym około 26 mln mieszkańców molochu, co 20 minut gwałcona jest kobieta bądź dziewczynka. W 2013 r. Podczas gdy naród starał się pogodzić ze zbiorowym gwałtem na studentce, do którego doszło w miejskim autobusie, kolejna niepokojąca sprawa nadużyć seksualnych wstrząsnęła społecznością.

Siostry

Tanuja była upartą, charakterną i niezależną 11-latką, 9- letnia Prachi była skryta, cicha i nieśmiała, a najmłodsza Priya była żywiołową, bystrą i energiczną pięciolatką, która kochała śpiewać, tańczyć i marzyła o tym by w przyszłości zostać nauczycielką. Trzy siostry z wsi Murmadi były jedynymi dziećmi 29- letniej Madhuri Borkar. Wdowa żyła wraz z córkami i teściami w parterowym domku, znajdującym się na wąskiej uliczce, kilkaset metrów od szkoły młodszych dziewcząt.

Walentynki

Madhuri tak wspomina poranek kiedy po raz ostatni widziała swoje córeczki: „Przygotowywałam ryż. Usmażyłam go i dałam im na lunch, ale Priya powiedziała, że ​​nie chce iść do szkoły bez porządnego obiadu, więc zrobiła trochę chapati (indyjskie placki) i bakłażana.”

Był 14 lutego 2013 r. Dzień zakochanych, kiedy dziewczynki opuściły dom i jak zwykle udały się w drogę do swoich szkół. Kiedy nie wróciły o określonej porze, Madhuri poszła na policję aby zgłosić ich zaginięcie. Spóźnienia ze strony dziewczynek były czymś niezwykłym. Niestety kobieta została z komisariatu odesłana z przysłowiowym kwitkiem. Policjanci nie przyjęli zgłoszenia i kazali przyjść po upływie 24 godzin, twierdząc, że siostry na pewno bawią się u którejś z koleżanek. Matka nie miała więc innego wyjścia, jak zaangażować krewnych i sąsiadów i prowadzić poszukiwania na własną rękę. Niestety nie znalazła nikogo kto miałby informację o miejscu pobytu jej córek.

Pole ryżowe

Dwa dni później, miejscowy rolnik natrafił na trzy ciała, które unosiły się na tafli ciemnej wody, w głębokiej studni mieszczącej się na polu ryżowym, w odległości kilometra od domu dziewczynek. Śledczy początkowo sklasyfikowali śmierć sióstr jako wypadek. W ich mniemaniu jedna z nich miała wpaść do studni, a dwie pozostałe rzuciły się na pomoc. W konsekwencji zdarzenia, wszystkie trzy dziewczynki poniosły śmierć w wyniku utonięcia. Samo miejsce dało niewiele wskazówek. W pobliżu studni stały puste butelki po alkoholu i opakowania po czekoladzie. Ale 15 lutego padało i wszelkie ślady stóp czy opon zostały zmyte.

Spekulacje

 

Dopiero gdy wieśniacy zaczęli blokować autostradę w proteście, zdecydowano się przeprowadzić sekcję zwłok. Jej wyniki były zatrważające: Siostrzyczki zostały brutalnie zgwałcone, a następnie uduszone.

Początkowe podejrzenia padły na osoby spoza wsi. Ale bez dowodów w postaci DNA i aresztowań, to rodzina dziewczynek stała się przedmiotem lokalnych plotek i spekulacji prasowych. W tabloidach można było przeczytać, że Madhuri Borkar jest nosicielką wirusa HIV, a śmierć jej męża, która miała miejsce w 2008 r. Została przypisana AIDS. Omawiano także zaangażowanie teściów i kuzynów Madhuri, w śmierć jej córek. 

Babcia

Teść, Raibhan Ganpat Borkar twierdził, że rodzina nie słucha „plotek”, ale kiedy sama Madhuri stwierdziła, że jej teściowa, Sataya Shela, wcześniej próbowała otruć dziewczynki i torturowała ją od śmierci męża, tylko wzmocniło to przekonanie wielu w okolicy, że morderstwo dziewcząt mogło zostać zlecone, a sprawca bądź sprawcy postanowili je przed śmiercią wykorzystać. W rodzinnym sporze chodziło ponoć o pieniądze.

Niestety, minęło wiele lat i do tej pory sprawcy tej bestialskiej zbrodni chodzą wolno. Matka dziewczynek twierdzi, że sprawy śmierci jej córek nie potraktowano poważnie, ponieważ była wdową i nie miała pieniędzy.

Autor, Dorota Ortakci.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.