Let’s travel together.

Tajemnica śmierci Debbie. Czy kiedyś uda się ustalić co jej się przytrafiło?

0

Był grudzień 1985 rok, kiedy w wiejskim miasteczku Fayetteville w Karolinie Północnej, znaleziono ciało młodej, zdrowej pielęgniarki o imieniu Debbie Wolfe. Ciało leżało w stawie w pobliżu małej chatki, w której mieszkała ze swoimi dwoma psami, Masonem i Morganem.

U stóp wysokich, sosnowych drzew, położonych około stu metrów od głównej drogi, znajdowała się mała, niepozorna chatka, którą 28-letnia Debbie Wolfe nazwała domem. Było środowe popołudnie, kiedy po ukończeniu pielęgniarskiej zmiany w Szpitalu Weteranów w Fayetteville, prawdopodobnie udała się do domu. Nie jest jasne, czy Debbie to zrobiła, czy nie, ale jej rodzina zaczęła się niepokoić, gdy nie pojawiła się w pracy następnego ranka o godzinie 8:00 rano. 26 grudnia 1985 roku matka Debbie, Jenny zadzwoniła do domu swojej córki, ale nie uzyskała odpowiedzi. Kobieta skontaktowała się ze swoim znajomym i oboje natychmiast pojechali do wiejskiej chatki. Debbie zawsze utrzymywała porządek w domu i dbała o swoje psy, więc kiedy Jenny i Kevin weszli do środka byli zdziwieni nieładem, który tam panował. Pielęgniarski mundur leżał na podłodze w kuchni, na zewnątrz leżały puszki po piwie, a psy nie miały jedzenia ani wody. Rozglądając się po sypialni, Kevin znalazł torebkę Debbie, wciśniętą pod łóżko, co było zupełnie nie na miejscu. Zastanawiając się co robić dalej Jenny pomyślała o sprawdzeniu automatycznej sekretarki córki. To, co usłyszeli, było głosem nieznajomego mężczyzny. Wiadomość została nagrana tego samego dnia, a jej treść sugerowała, że Debbie opuściła kilka dni pracy. To bardzo zaniepokoiło Jenny ponieważ wiedziała, że to nieprawda i że jej córka nie opuściła ani jednego dnia pracy z wyjątkiem tego- 26 grudnia. Jenny i Kevin rozszerzyli swoje poszukiwania na zewnątrz chatki do pobliskiego stawu. Kiedy nie znaleźli Debbie, powiadomili policję.  Przy założeniu, że matka zaginionej wraz z przyjacielem przeszukiwali staw, nie sprowadzono na miejsce ekipy płetwonurków. W rzeczywistości staw został sprawdzony pobieżnie.

Niezadowolona z dochodzenia, Jenny zdecydowała się na zatrudnienie własnego zespołu nurkowego. W mroźną pogodę, 1 stycznia 1986 roku, Kevin i jego przyjaciel Gordon weszli do stawu, szukając śladów Debbie Wolfe. Dwie minuty później  Gordon natknął się na 55-litrową, zardzewiałą beczkę, w której mieściło się ciało Debbie. Sekcję zwłok przeprowadzono już następnego dnia i co ciekawe nie udało się ustalić czy był to wypadek, czy zabójstwo. Autopsja wykazała, że dziewczyna utonęła. Jednak nie było charakterystycznej, białej piany wydostającej się z jej nosa czy ust, co powinno pojawić się przy utonięciu i zwykle pozwala rozpoznać, że ofiara jeszcze żyła w wodzie, a nie była tam umieszczona po śmierci. Do tego Debbie miała zamknięte oczy i kompletnie nie wyglądała na osobę, która walczyła w beczce o życie. W płucach miała zaledwie pół łyżeczki wody. W dodatku nie miała we krwi śladu alkoholu, mimo znalezionych u niej wielu puszek po piwie. Detektywi nie zgodzili się z teorią o morderstwie i zaproponowali własną, obalając fakt, że ciało znaleziono w beczce. Mogli to zrobić dzięki temu, że nikt prócz nurków nie widział tej beczki, ponieważ nie została ona wyciągnięta na powierzchnię.

„Być może, pani Wolfe bawiła się z psami i wpadła do stawu, a może próbowała ratować jednego z psów po czym straciła orientację i utonęła”

Matka Debbie przypomniała sobie, że rzeczywiście obok chatki jej córki zawsze stała zardzewiała beczka, w której było przechowywane drewno na opał. Jenny poszła do domu córki, ale beczki tam nie było. Został tylko okrągły ślad odciśnięty w ziemi, wskazujący że kiedyś tam stała. Nie zdołano jej odzyskać ze stawu więc policja zaprzeczyła, że kiedykolwiek ta nieszczęsna beczka istniała. Dwa miesiące później zwrócono ubrania Debbie, co tylko wzmocniło wszystkich w przekonaniu, że nie był to zwykły wypadek. Jenny dokładnie przeanalizowała ubrania i doszła do wniosku, że nie były to rzeczy, które miała na sobie jej córka w momencie wydobycia ze stawu. Oprócz za długich spodni, koszulki, obszernej wojskowej kurtki, stanika o trzy rozmiary za dużego, miała na sobie męskie adidasy, także niepasujące rozmiarem. Co ciekawe, na butach nie było śladów błota, a przecież powinny być brudne, skoro dziewczyna miała utonąć, poślizgnąwszy się wcześniej na błocie. Z wieloma pytaniami bez odpowiedzi rodzina Debbie była niemal pewna, że w grę wchodzi zatuszowane morderstwo. Mimo tego wszystkie wskazówki, sugerujące że doszło do morderstwa były ignorowane przez śledczych. Przyjaciel rodziny, który poszedł do chatki Debbie by nakarmić psy, znalazł wełnianą czapkę kobiety, po drugiej stronie stawu, od miejsca w którym rzekomo miała wejść do wody. To było bardzo dziwne, ponieważ na wodzie znajdowała się cienka warstwa lodu, więc czapka nie mogła spłynąć na drugą stronę stawu. Okazało się również, że mundurek pielęgniarski, który leżał na podłodze w kuchni, nie był tym, który Debbie nosiła w pracy dzień wcześniej. Jenny bardzo długo zastanawiała się nad wydarzeniami towarzyszącymi śmierci jej córki. Najbardziej zastanawiające było nagranie na sekretarce i kłamstwo na temat nieobecności Debbie w pracy. Czy ten człowiek był mordercą?

W końcu udało się namierzyć mężczyznę, który zadzwonił tego dnia do Debbie.  Zaraz po przesłuchaniu, opuścił Karolinę Północną. Do dziś nie wiadomo, dlaczego Debbie została zamordowana i dlaczego nikt nie chciał rozwiązać tej sprawy. Nowo odkryte informacje z akt sprawy sugerują, że w pochwie ofiary znajdowało się nasienie. Profilowanie DNA nie było dostępne w 1985 roku, więc czy istnieje szansa, że uda się odnaleźć utracony wymaz z pochwy i ustalić do kogo należało nasienie? Dr Maurice Godwin kontynuuje nowe prywatne śledztwo.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.