Let’s travel together.

Sprawa „Zaginionych dzieci w Pirmasens”. Każde z nich zniknęło w piątek z centrum miasta. Czy stoi za tym „Leśny Człowiek”?

0

Vermisste Kinder in Pirmasens to nazwa do dziś nierozwiązanej sprawy dotyczącej serii tajemniczych zaginięć dzieci w niemieckim mieście Pirmasens. W latach 1960, 1964 i 1967 zniknęło troje dzieci – dwóch chłopców i dziewczynka – w wieku od ośmiu do dziesięciu lat. Każde z nich ostatni raz widziane było piątek, w pobliżu ruchliwego placu Pirmasenser Messeplatz. Dzieci nigdy nie odnaleziono…

W piątek, 25 listopada 1960 roku w Pirmasens zaginął 9-letni Walter Broschat. Pirmasens to liczące nieco ponad 50 000 mieszkańców miasto, które leży w pobliżu granicy z Francją i jest znane ze swojego prężnie działającego przemysłu obuwniczego i jarmarków bożonarodzeniowych. Jednak to senne miasteczko już na zawsze będzie kojarzone z zaginięciem Broschata; zaginięciem, które da początek sprawie

Cztery lata później, 17 stycznia 1964 roku, również w piątek, 9-letni Klaus-Dieter Stark nie wrócił do domu ze szkoły. Trzy lata później, w piątek 8 września 1967 roku, znika 10-letnia Eveline Lübbert. Cała trójka zniknęła w pobliżu ruchliwego placu targowego (Messeplatz) w Pirmasens, a policja do dnia dzisiejszego nie jest w stanie rozwiązać tej sprawy.

Nowe światło

W 1973 roku policja w Pirmasens spojrzała na sprawę z nowej perspektywy i wykorzystała nowo opracowane techniki do analizy dowodów, tworząc profil przestępcy. Pod nowym kierownictwem kryminologa Ernsta Fischera, tysiące mężczyzn z całego miasta zostało sprawdzonych i wyeliminowanych z dochodzenia. Metoda ta, znana jako „check out”, była z powodzeniem stosowana przez zachodnioniemieckie służby bezpieczeństwa przy demaskowaniu szpiegów w szczytowym okresie zimnej wojny w latach sześćdziesiątych.

Powołany do sprawy piętnastoosobowy zespół specjalistów, stworzył profil sprawcy, z którego wynika, że mamy do czynienia z inteligentnym mężczyzną (młodzieńcem) w wieku od 15 do 45 lat. Uważano, że mieszkał w okolicy co najmniej od czasu zaginięcia Waltera Broschata w 1960 roku i dobrze wtapiał się w tłum. Dobrze dogadywał się z dziećmi i prawdopodobnie cierpiał na jakąś chorobę psychiczną. Podejrzany był wolny od swoich obowiązków w piątkowe popołudnia i być może widywano go wówczas gdy rozmawiał z dziećmi w okolicy Messplatz. Mógł być już karany lub oskarżany o przestępstwa seksualne, znał zwyczaje wszystkich trojga dzieci i możliwe, że próbował się z nimi zaprzyjaźnić. Mężczyzna ten miał niewątpliwy wpływ na dzieci i wykazywał się charyzmą.

Leśny Człowiek

W profilu znalazły się w sumie 24 cechy sprawcy, a policja zaczęła na jego podstawie eliminować kolejnych potencjalnych podejrzanych. Fischer najpierw wyeliminował obcokrajowców i wojskowych, współpracując w tym celu z francuskimi i amerykańskimi służbami. W mieście znajdowała się amerykańska baza wojskowa Husterhoeh Kaserne i niektórzy podejrzewali, że odpowiedzialny za to może być amerykański żołnierz. Następni byli pracownicy sezonowi i osoby podróżujące za granicę w celach zarobkowych. Sprawdzono rejestry zgonów i formularze meldunkowe w hotelach. Ostatecznie zespół doszedł do wniosku, że szukają miejscowego, co dawało im 7000 osób do sprawdzenia.

Na samym szczycie listy znaleźli się nauczyciele i duchowni, a następnie inni, którzy z racji wykonywanego zawodu mieli łatwy dostęp do dzieci. Ulica po ulicy, śledczy przeglądali nazwiska mieszkańców Pirmasens, aż w końcu zredukowali listę do około 70 osób, eliminując kolejnych mężczyzn poprzez sprawdzanie ich alibi. W końcu w kręgu podejrzeń pozostało tylko dwóch mężczyzn, a jeden z nich, kinooperator, miał solidne alibi. Koniec końców, na celowniku śledczych znalazł się człowiek nazywany przez miejscowych „Leśnym Człowiekiem z Pirmasens”.

Günter

Günter Justus był intrygującą postacią. Syn jubilera, był inteligentną osobą i przez pewien czas studiował filozofię i psychologię we Freiburgu. W 1954 r. rozpoczął leczenie schizofrenii, a po przerwaniu studiów zdecydował się na zerwanie kontaktów z rodzicami. W 1963 r. postanowił wynieść się z miasta i pomieszkiwał w jaskiniach, a czasami sypiał pod plastikową płachtą w Lesie Palatyńskim. Co ciekawe, Justus nie odciął się tak całkowicie od społeczeństwa; mężczyzna stał się magnesem dla okolicznych dzieci, którym pomagał w odrabianiu lekcji i uczył je pływać. Prowadził hipisowski styl życia, pracując dorywczo w okolicach Pirmasens, m.in. jako dekarz i robotnik budowlany. Pracował w fabryce butów, w supermarkecie i na farmie. Co jednak ważne, nie pracował w piątki! Jego obecność w mieście – ze względu na zaniedbany wygląd – niepokoiła wielu mieszkańców, a na policję zaczęły napływać liczne doniesienia o tym, że Justus był widziany z zaginionymi dziećmi. Policja była przekonana, że Günter był ped*filem, ale nie pasował do profilu człowieka, który mógłby z łatwością wtopić się w tłum i niezauważenie uprowadzić dzieci z centrum miasta.

Obserwacja

Śledczy podejrzewali, że to on stoi za zaginięciem Waltera, Klausa i Eveline. Ich zdaniem zamordował dzieci, a następnie rozczłonkował ich ciała, po czym je zakopał w lesie, gdzie prawdopodobnie nigdy nie zostaną odnalezione. Podczas sześciogodzinnego przesłuchania Justus niejednokrotnie zaprzeczał sam sobie, a policja uznała to za oznakę winy. Z jego wypowiedzi jasno wynikało, że znał wszystkie trzy ofiary, a sąd w Zweibrücken nakazał w październiku 1974 r. umieszczenie go w zakładzie dla psychicznie chorych.

Podczas pobytu w zakładzie Fischer kilkakrotnie zabierał Justusa do Lasu Palatynackiego, aby obserwować jego reakcje na otoczenie. Śledczy w tym czasie poszukiwali szczątków zaginionych dzieci, przeszukując dawne bunkry z czasów II wojny światowej, jaskinie i potencjalne miejsca pochówku. Justus nie powiedział wówczas niczego konkretnego i nigdy nie znaleziono żadnego dowodu na popełnienie przez niego przestępstwa.

Martwy pies

W marcu 1976 roku Justus został postawiony przed sądem i oskarżony o udział we wszystkich trzech zaginięciach i morderstwo. Podczas procesu przedstawiono jedynie dowody poszlakowe. Pewien chłopiec powiedział, że widział Justusa w okolicy zamarzniętego stawu, niosącego worek, z którego wydobywał się obrzydliwy zapach. Günter zapytany o to co znajduje się w worku miał odpowiedzieć, że martwy pies. Ojciec mężczyzny zeznał, że widział Justusa siedzącego i wpatrującego się w owy staw przez kilka godzin. Policja natomiast zaobserwowała jego wzburzony stan, gdy pokazano mu zdjęcia zaginionych dzieci. Ale to nie wystarczyło i bez żadnych mocnych dowodów nie można go było skazać, w związku z czym Günter Justus został uniewinniony.

Pomimo jego wcześniejszego statusu podejrzanego, wielu mieszkańców Pirmasens zjednoczyło się w obronie podejrzanego. Sympatia i solidarność z podejrzanym zostały szeroko nagłośnione w prasie, a wielu uważało, że Justus został niesprawiedliwie postawiony przed sądem. Ich zdaniem doszło do tego jedynie na podstawie jego wyglądu i manier, a sami opisywali go jako dziecinnego i niezdolnego do popełnienia morderstwa.

Święty

Rzeczywiście, przyjęcie, z jakim Günter Justus spotkał się w Pirmasens, było dość zdumiewające. Fischer stwierdził w sądzie, że „chodził po mieście jak święty”, a prokurator Norbert Dexheimer skomentował jego „niesamowitą, zdumiewającą aurę”. Inni mówili o jego mitycznej naturze, zakochując się w idei człowieka, który powrócił do natury i żywił się jagodami.

Jednak dla „Leśnego Człowieka z Pirmasens” to nie był koniec. Jeszcze w tym samym roku ponownie stanął przed sądem w ramach postępowania zabezpieczającego, które miało rozstrzygnąć, czy powinien zostać ponownie umieszczony w zakładzie dla obłąkanych. Podczas przesłuchania lekarz Hans Ulrich Gläsel stwierdził, że podejrzany jest zaburzony seksualnie i jest pedofilem, pragnącym „erotycznego związku z dziećmi”. Gläsel dodał jednak, że pomimo ped*filii Justus nigdy nie działał zgodnie ze swoimi impulsami. W obliczu braku dowodów na to, że Justus był zamieszany w ped*filię, i uznania, że nie stanowi on zagrożenia dla społeczeństwa, został puszczony wolno.

Flecista z Hameln

Dla mieszkańców Pirmasens istnieje dwóch Günterów Justusów. Dla jednych jest on ped*filem, który oszukał całe miasto, by go podziwiało, postacią podobną do Flecisty z Hameln, który zwiódł troje niewinnych dzieci, a następnie uciekł przed sprawiedliwością. Dla innych jest niewinnym i prostym człowiekiem, który po prostu chciał uciec od społeczeństwa, a jego styl życia i dobroć wzbudziły gniew władz i konserwatystów w Pirmasens. Günter Justus żyje do dziś i mieszka w domu opieki, ale to właśnie na nim opiera się cała sprawa. Policja wierzyła, że ma właściwego człowieka, natomiast opinia publiczna się z tym nie zgodziła. Jeśli po tak długim czasie nie nastąpi jakiś cudowny przełom, to sprawa Zaginionych dzieci w Pirmasens, na zawsze pozostanie nierozwiązana, pozostawiając tym samym, trzy rodziny bez odpowiedzi na dręczące ich od dekad pytanie: co stało się z Walterem, Klausem i Eveline?

Słowo od autorki

Niestety, mimo usilnych starań, nieudało mi się znaleźć zdjęć zaginionych dzieci, ani większej liczby informacji na ich temat. Jeśli ktoś z Was znajdzie jakieś dodatkowe informacje lub zdjęcia trójki zaginionych proszę dajcie znać w komentarzu.

Autor, KaMa.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.