Let’s travel together.

Sprawa Kanibali spod Choszczna wydaje się absurdalna. Ponad 3 dekady temu rozstrzygano w sądzie niemal identyczną sprawę- „Morderstwo w Curry”

0

W ostatnim czasie w mediach jest bardzo głośno o sprawie „Kanibali spod Choszczna”, którzy mieli kogoś zabić, poćwiartować, częściowo zjeść i wrzucić do jeziora Osiek. Do zbrodni miało dojść 19 lat temu, a rzekomo dopuściło się jej pięciu mężczyzn pochodzących z jednej wsi.

Nie wiadomo kim była ofiara, ponieważ w tamtym czasie nikt nie zgłosił zaginięcia. Nie znaleziono także ciała, czy innych dowodów rzeczowych, które mogłyby świadczyć o tym, że do zbrodni faktycznie doszło. Mimo tego, według sądu to wszystko wydarzyło się naprawdę. W sprawie zapadł nawet wyrok i chociaż wydaje się ona absurdalna, jeden z oskarżonych może spędzić resztę swojego życia w więzieniu.

„Morderstwo w Curry”- Początki

Bardzo podobna sprawa rozstrzygała się w Singapurskim sądzie pod koniec lat 80- tych: Bez dowodów rzeczowych, bez ciała, z podejrzanymi i zeznaniami jednego z nich, które zresztą później zostały wycofane. Z jednym wyjątkiem: W tym przypadku mamy osobę zaginioną. Mimo tego wszyscy oskarżeni zostali uniewinnieni.

Był styczeń 1987 r. Kiedy detektyw G. Alagamalai otrzymał od swojego informatora szczegółowe informacje dotyczące morderstwa, które miało zostać popełnione w 1984 r. Pomimo dziwaczności szczegółów rzekomej zbrodni i braku jakichkolwiek dowodów, Alagamalai postanowił wszcząć śledztwo. Wkrótce sprawa „Morderstwa w Curry” stała się znana prawie na całym świecie.

Tuszowanie zbrodni

Ofiarą zbrodni miał paść 33- letni Ayakanno Marimuthu- dozorca domków letniskowych w Changi (Changi to obszar położony w najbardziej wysuniętej na wschód części Singapuru. Uważa się, że jego nazwa pochodzi od drzewa Chengai, które rosło kiedyś dzielnicy.)

Informator przekazał, że po śmierci Ayakanno został posiekany na drobniutkie kawałki, po czym ugotowano go w ryżu i curry. Niektóre źródła podają, że tak przygotowaną „potrawę” rozwieziono po okolicznych restauracjach, a fragmenty kostne zapakowano w czarne, foliowe worki i porozrzucano w przydrożnych koszach na śmieci w całym Singapurze.

Zaginiony

Chociaż detektyw podszedł do otrzymanych informacji bardzo sceptycznie, postanowił podzielić się nimi ze swoimi przełożonymi, a oni poinstruowali go by przeprowadził w tej sprawie dochodzenie.

Alagamalai zabrał się więc do pracy i wkrótce odnalazł raport o zaginięciu Ayakanno Marimuthu, który został złożony na komisariacie policji w Joo Chiat, 18 grudnia 1984 r. Przez Nagarathę Vally Ramiah- żonę mężczyzny.

Kobieta twierdziła, że mąż nie wrócił do domu z podróży do Genting Highlands w Malezji, gdzie miał próbować swoich sił w hazardzie. Według niej wyjechał 12 grudnia. W tamtym czasie policja przyjęła zgłoszenie i nie znajdując żadnych dowodów na to, że mogło dojść do przestępstwa, odnotowała Ayakanno Marimuthu jako osobę zaginioną.

Rodzina

Ponieważ historia informatora zyskała wiarygodność dzięki temu, że osoba  przez niego wymieniona faktycznie jest osobą zaginioną, Alagamalai postanowił kontynuować swoje śledztwo. W ciągu następnych dwóch miesięcy udało mu się porozmawiać z około 30 osobami, dzięki czemu zebrał podstawowe informację o rzekomych podejrzanych.

Okazało się, że było ich aż ośmiu i o zgrozo nie byli to ludzie przypadkowi, ale cała rodzina zamordowanego. Dalsze śledztwo doprowadziło do aresztowania matki ofiary, jego żony i jej trzech braci, a także ich żon. Jeden z mężczyzn pracował jako rzeźnik na na stoisku z baraniną, a pozostali tam gdzie Ayakanno Marimuthu- jako dozorcy domków letniskowych.

Chociaż żadna z zatrzymanych osób nie przyznała się do morderstwa, szczegóły tej makabrycznej zbrodni zostały wkrótce ujawnione przez jednego z podejrzanych- Mężczyznę nadużywającego alkoholu, z zaburzeniami psychicznymi.

Szczegóły zbrodni

Według tej osoby, 12 grudnia 1984 r. Marimuthu został przywieziony przez braci do siedziby dozorcy kościoła prezbiteriańskiego, który mieścił się nieopodal jego domu. Tam zatłukli go na śmierć żelaznym prętem, po czym rzeźnik przejął ciało, posiekał na drobne kawałeczki i wrzucił do aluminiowego garnka, który jest powszechnie używany w indyjskich restauracjach do przyrządzania Nasi briyani ( popularne danie z ryżu podawane z kurczakiem, baraniną lub rybą). Szczątki wymieszano z ryżem i curry.

Motyw

Do morderstwa miała podżegać żona i matka ofiary. Motywem była agresja mężczyzny. Ayakanno Marimuthu po wypiciu alkoholu rzekomo znęcał się nad swoją rodziną, czemu zaprzeczyli wszyscy, którzy go znali:

„Miał gorący temperament i czasem psocił, ale zaraz zawsze przepraszał i nosił żonę na rękach”

Następstwa

27 marca 1987 r. Żona mężczyzny, jej bracia, teściowa i szwagierka stanęli przed sądem jako szóstka z ośmiu podejrzanych. Rozprawa trwała jedynie 12 minut. Prokuratura stwierdziła, że ​​nie ma wystarczających dowodów, aby wystąpić przeciwko nim, ponieważ nie znaleziono ani narzędzia zbrodni, garnka w którym ofiara miała zostać ugotowana, a przede wszystkim szczątków.

Trzej bracia Ramiah zostali później ponownie aresztowani i przetrzymywani w więzieniu do 21 czerwca 1991 roku, ale ostatecznie zostali uniewinnieni.

Dziś podejrzani nadal żyją na wolności. Do tej pory „Morderstwo w Curry” było jedną z najbardziej dziwacznych i nierozwiązanych spraw. Wiele wskazuje na to, że „Kanibale spod Choszczna” zajmą kolejne miejsce.

Autor, Dorota Ortakci

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.