Let’s travel together.

Porwali 8-latka na oczach matki. Wysłali rodzinie szokujące nagranie [VIDEO]

0

„DROGI TEJAS! Gdziekolwiek jesteś, nie zawiedziemy Cię. Zrobimy wszystko, aby sprowadzić Cię do domu. Bądź silny mój synu. Nadal mam nadzieję, że wszechmocny Shiv Baba jest z nami. Więc na pewno wyjdziemy z tej trudnej sytuacji jako zwycięzcy.”

Oto fragment apelu wystosowanego przez matkę ośmioletniego Tejasa Gaba, który 12 lat temu został porwany na jej oczach gdy wychodziła ze sklepu. Tragedia rodziny Gaba trwa do dziś, a bliscy chłopca nie poddają się w swoich poszukiwaniach.

Rodzina Gaba

Państwo Gaba mieszkają w bogatej części miasta zwanej Model Town w Panipat w Indiach i oprócz Tejasa mają jeszcze dwie córki. Ojciec Tejasa prowadzi swój zakład włókienniczy i uważani są za ludzi majętnych. Jak sami przyznają ich życie było dobre i niczego im nie brakowało. Byli kochającą się i wspierającą rodziną. Wszystko miało zmienić się pewnego grudniowego ranka 2008 roku…

Dzień jak (nie)codzień

12 grudzień 2008 roku, Panipat, Indie. Tego ranka, o godzinie 7.35 matka Tejasa, Neena czekała z nim na przystanku, skąd autobusem chłopiec miał się dostać do szkoły. Była to ich codzienna rutyna.

Ten dzień zapowiadał się zwyczajnie. Chłopiec był gotowy do wyjścia już o godzinie 6.30 i obiecał mamie, że w szkole uzupełni wszystkie zeszyty i obrobi swoje lekcje. Przed wyjściem z domu, Tejas pobiegł do sypialni rodziców, obudził swojego ojca i ucałował go na pożegnanie. Nikt z nich nie przypuszczał nawet, że będzie to ostatni raz kiedy Rajesh uściska swojego syna nim dojdzie do strasznej tragedii.

Tragedia

W oczekiwaniu na autobus, chłopiec zapragnął aby mama kupiła mu czekoladę. Kobieta chcąc umilić synkowi dzień, spełniła jego prośbę i udała się do sklepu, który znajdował się tuż obok przystanku i kupiła Tejasowi słodycze. Wychodząc ze sklepu zauważyła, że obok jej syna zatrzymał się samochód, z którego wyszło dwóch zamaskowanych mężczyzn. Jeden z nich złapał chłopca i zaczął go wciągać do samochodu. Widząc to, kobieta zaczęła biec w stronę pojazdu i krzyczeć, aby napastnicy zostawili jej syna. Mężczyzna, który złapał Tejasa przyłożył mu broń do skroni i wpakował go na tylne siedzenie samochodu, po czym oddał dwa strzały w kierunku matki chłopca. Na szczęście, żaden z pocisków nie trafił kobiety. Drzwi samochodu się zamknęły i odjechał z dużą prędkością. Neena zdążyła rozpoznać markę pojazdu; była to srebrna HONDA ACCORD.

Witaj mamusiu

Rodzice Tejasa byli przerażeni i zdezorientowani. Nie wiedzieli co mają robić i początkowo nie zgłosili sprawy na policję. Dwa dni później, za pośrednictwem maila rodzina otrzymała wezwanie do okupu, w którym porywacze zażądali 10 milionów rupii indyjskich. Wysłali też film, na którym widać ich dziecko. Na nagraniu przestraszony Tejas z oczami zaklejonymi taśmą klejącą mówi: „Witaj mamusiu, nic mi nie jest. Rób to, co ci ludzie każą… i nie informuj policji.”

Neena i Rajesh początkowo planowali zapłacić okup, ale z czasem nabrali wątpliwości co do tego czy ich syn żyje. Dodatkowo nie otrzymali od porywaczy informacji na temat miejsca i sposobu przekazania okupu, a jedynie pytano ich czy uzbierali już określoną sumę. Porywacze kontaktowali się z rodziną jeszcze kilka razy, zawsze z zastrzeżonego numeru telefonu. W pewnym momencie zrozpaczeni państwo Gaba poprosili o pomoc policję. Organom ścigania udało się kilka razy namierzyć miejsca, z których wykonywano połączenia i ustalono, że porywacze przemieszczali się między Delhi a Chandigarh. Mimo tych kilku wskazówek i zaangażowaniu policji kilku miast, nie ujęto żadnego ze sprawców. Porywacze przestali się kontaktować z rodziną w marcu 2009 roku.

Modlitwy nie pozostaną bez odpowiedzi

Na blogu prowadzonym przez rodziców Tejasa czytamy:

Od marca 2009, nie mamy pojęcia o losie naszego syna, porywacze się już nie odezwali. Za każdym razem, gdy widzę nieznany numer migający na moim telefonie, mam nadzieję, że może on być od porywaczy. Może przekażą mi jakieś wieści o moim synu lub poproszą o okup.

Tak się jednak nie dzieje. Mimo iż w sprawę zaangażowało się Centralne Biuro Śledcze, los chłopca do tej pory pozostaje nieznany. Policja w trakcie śledztwa przesłuchała wszystkich pracowników Rajesha i ostatecznie wykluczono ich z kręgu podejrzanych. Rodzina utrzymuje, że nie miała żadnych wrogów, ani nie mają pojęcia, kto mógłby stać za porwaniem ich dziecka. Rajesh i Neena zaoferowali 50 lakh rupii każdemu, kto pomoże odnaleźć ich jedynego syna.

W apelu rodziny na stronie www.tejasgaba.com czytamy:

Choć minęły miesiące, nie zabrakło mi cierpliwości. Nasze modlitwy nie pozostaną bez odpowiedzi. Jestem nawet gotowa wybaczyć porywaczom i zapłacić im, ile tylko zechcą. Poważnie wierzę, że w towarzystwie mojego syna oni też zmienią się na dobre, bo w końcu oni też mają serce, czy to serce syna, brata czy ojca…

This slideshow requires JavaScript.

Autor, KaMa.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.