Let’s travel together.

Polski duchowny zaginął 67 lat temu w Anglii, po tym jak odebrał tajemniczy telefon. Szpieg czy ofiara wypadku?

0

Tajemnicze i nie rozwiązane zaginięcie polskiego księdza w Anglii, do dziś budzi emocje wśród lokalnej społeczności. W Polsce sprawa zaginionego kapłana nie zyskała rozgłosu, tym chętniej podzielę się z Wami tą niesamowitą historią.

W dniu swojego zagadkowego zniknięcia, Henryk Boryński odebrał dwa telefony. Nie wiadomo kim był jego rozmówca i czego dotyczyła rozmowa, jednak zdaje się, że to właśnie był powód, dla którego ksiądz w pośpiechu opuścił plebanię aby już nigdy nie wrócić.

Od tamtych wydarzeń minęło już ponad sześć dekad, a sprawa zaginięcia polskiego duchownego nie została wyjaśniona.

Kim był Henryk Boryński?

Henryk Boryński urodził się 8 października 1910 roku, w ubogiej rodzinie, w mieście Zator (woj. małopolskie). Mężczyzna uczęszczał do gimnazjum w Oświęcimiu, a następnie uzyskał dyplom z teologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

W 1938 roku przyjął święcenia kapłańskie, a w 1940 r. uciekł z okupowanej przez Niemców Polski do Anglii. Na obczyźnie został kapelanem i nauczycielem religii w Gimnazjum Polskim w Diddington .

Zastępstwo

W październiku 1952 roku, Boryński został mianowany kapłanem społeczności polskiej w Bradford w Yorkshire. Henryk zastąpił wtedy kanonika Bolesława Martynellisa, który twierdził, że wycofał się ze swojego stanowiska z powodów zdrowotnych, choć faktycznie został stamtąd usunięty po licznych skargach. Mężczyzna był oskarżony o romans z kobietą, którą nazywał swoją „siostrzenicą”. Bolesław przeszedł na pół-emeryturę, ale pozostał w Bradford i nadal odprawiał msze św. dla małej lokalnej społeczności litewskiej. Henryk Boryński był znany z antykomunistycznego charakteru swoich kazań ale mimo wszystko, był lubiany i szanowany w swojej społeczności.

Szantaż

Boryński był jednym z kilku polskich kapelanów mieszkających w Yorkshire, którzy w październiku 1952 roku prowadzili protesty przeciwko działalności sowieckich agentów w rejonie Bradford. Krążyły pogłoski, że urzędnicy ambasady radzieckiej w Londynie nachodzili uchodźców (z Europy Wschodniej) wieczorami, w ich domach próbując na różne sposoby zmusić ich do powrotu do ojczyzny.

Telefony

13 lipca 1953 roku, Boryński odebrał dwa telefony. Ten pierwszy rzekomo był wykonany na polecenie Martynellisa. Po tym telefonie, Boryński udał się do Bolesława aby porozmawiać o tym co usłyszał w słuchawce. Mężczyzna był zaskoczony i zaprzeczył jakoby ktoś miał dzwonić w jego imieniu do Henryka, a mimo to rzekomo są świadkowie, którzy widzieli jak Bolesław dzwonił do Boryńskiego.

Mężczyzna później opowiadał, że Boryński był bardzo zaniepokojony dziwnym telefonem. Bolesław jednak nie chciał wyznać co tak przestraszyło jego znajomego.

Wieczorem, tego samego dnia, Henryk otrzymał drugi telefon. W słuchawce odezwał się mężczyzna mówiący po polsku. Gosposia była zaskoczona tonem jaki przybrał duchowny podczas tej rozmowy. Zwykle mówił dużo i miał serdeczny i radosny ton. Tym razem, miał ściszony ton, odpowiadał krótko i rzeczowo. Z jego ust miały paść takie zwroty jak: „Teraz to przyszło, idę”, a potem: „Zagram detektywa”. Po zakończeniu rozmowy, oznajmił gosposi, że musi szybko wyjść. Ubrał płaszcz i kapelusz a następnie wyszedł z domu. Zachowanie Henryka tego wieczoru było niezwykłe i dość osobliwe: mężczyzna nigdy nie ubierał tak ciepłych ubrań w środku lata…

10 szylingów

Boryński zostawił w domu portfel z dokumentami oraz 250 funtami, rzeczy osobiste, miał przy sobie jedynie 10 szylingów. Dwa dni później gospodyni powiadomiła policję o tajemniczym zaginięciu księdza. Początkowo policja się nie przejęła szczególnie zgłoszeniem. Po jakimś czasie do sprawy włączyły się Scottland Yard i MI5.

Ksiądz Boryński zniknął, jakby zapadł się pod ziemię…

Atak

7 sierpnia 1953 r. ksiądz Bolesław Martynellis został przyjęty do szpitala Royal Bradford Infirmary. Mężczyzna został rzekomo zaatakowany przez nieznanych napastników w swoim domu. Bolesław został znaleziony nieprzytomny na podłodze swojego domu przez jego siostrzenicę. Sąsiedzi powiedzieli, że widzieli  księdza Martynellisa idącego w kierunku swojego domu około godziny 14, nieco później odwiedziło go dwóch mężczyzn, a następnie został znaleziony przez siostrzenicę.

Mówiono, że wkrótce po przyjęciu go do szpitala na biurku w jego gabinecie znaleziono 32 zapałki, które zostały starannie ułożone tak, aby tworzyły słowa „Milcz Klecho”. Takie same słowa, rzekomo mieli wypowiedzieć do niego napastnicy, rzekomo miały się one tyczyć zaginionego księdza Henryka. Jak gdyby oczekiwano od niego aby uciszył swojego znajomego.

Bez komentarza

Ksiądz został zwolniony ze szpitala 10 sierpnia 1953 r. Spytany przez dziennikarzy o wypadek powiedział jedynie: „ Bez komentarza. Policja zabroniła mi o tym mówić ”. Później powiedział, że mógł cierpieć na halucynacje, ale wierzy, że został zaatakowany. Później sugerowano, że przyczyną jego utraty przytomności mógł być niepokój wywołany zniknięciem Henryka Boryńskiego, na ciele Bolesława nie znaleziono bowiem żadnych obrażeń świadczących o ataku. Martynellis stał się głównym podejrzanym w sprawie zniknięcia Henryka.

Punkt zwrotny

Policja określiła Martynellisa jako „główny punkt zwrotny” w sprawie zaginięcia Boryńskiego i trzykrotnie przeszukała jego dom. Śledztwo MI5 wykazało, że Martynellis był człowiekiem o „wątpliwej reputacji” i zasugerowano jego możliwy współudział w zaginięciu Henryka. Martynellis ich zdaniem współpracował z polskimi służbami wywiadowczymi.

W raporcie policyjnym można przeczytać opis Martynellisa jako „zmienną, niegodną zaufania osobę… która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć własne cele”. Mówiąc o celach, sugerowano, że Bolesław chciał odzyskać swoje utracone stanowisko, a na przeszkodzie stał mu tylko Henryk. Podczas śledztwa odkryto, że Martynellis kupił 60 funtów sody kaustycznej na dwa tygodnie przed zniknięciem Boryńskiego. Podejrzewa się, że miała być potrzebna do zutylizowania zwłok Henryka.

Liderzy Polonii w Bradford uważali Martynellisa za odpowiedzialnego za zabójstwo Boryńskiego.

Podejrzany

Co do Martynellisa to ujął się za nim John Heenan, katolicki biskup z Leeds, późniejszy arcybiskup Westminster i kardynał mianowany przez papieża Pawła VI. Nazwał on podejrzenia, jakie rzucono na Bolesława za absurd.

-To niemożliwe w świetle tego, co ustaliłem, by Martynellis był zamieszany w tę tragedię – mówi z całym przekonaniem detektyw Taylor. „Policyjne dokumenty z tamtego czasu nie mówią niestety nic o ewentualnej roli Bolesława Martynellisa w sprawie zaginięcia Boryńskiego.”

Po zwolnieniu księdza ze szpitala, przy jego domu przy Greaves Street w Bradford postawiono straż policyjną. Dwa lata po zniknięciu Boryńskiego Martynellis zmarł na atak serca.

Cyjanek

W roku 1962 roku pojawiła się informacja, że Boryński został zamordowany przez Bohdana Mykolayovych Stashynskiego  (były oficer KGB i szpieg) przy użyciu wstrzyknięcia związku cyjanku. Mężczyzna zeznał, że pochował ciało księdza na Ilkley Moor. Zachodnioniemiecka policja, która przetrzymywała wówczas Stasczyńskiego w areszcie, odrzuciła jego zeznania i uznała za zmyślone. W efekcie, nigdy tej teorii nie sprawdzono.

Sklep i statki

Policja nie znalazła żadnych dowodów wskazujących na to, że Boryński opuścił Wielką Brytanię. Potwierdzono za to, że ​​nie ma dowodów na to, aby Boryński był ofiarą rosyjskiego zabójcy, w co wielu ludzi wierzyło.

W 1962 roku, doniesiono,, że statek, którym podróżował pewien rosyjski dyplomata, wypłynął z Londynu mniej więcej w czasie zniknięcia Henryka Boryńskiego. Ci ciekawe na pokładzie znajdowało się dwóch pasażerów, których personaliów nie wymieniono. Niektórzy wierzą, że jednym z nich był zaginiony ksiądz.
Jedyną obserwację Henryka Boryńskiego zgłosił właściciel polskiego sklep spożywczego. Mężczyzna zeznał, że jest pewien, że widział Henryka Boryńskiego podczas swojej wizyty w Londynie, ale powiedział, że wtedy nie wiedział, że ksiądz jest osobą zaginioną. Sklepikarz siedział wtedy w kawiarni niedaleko Victoria Station w Londynie, gdzie zobaczył przechodzącego obok Henryka Boryńskiego. Ksiądz miał wejść do pomalowanych na biało drzwi pobliskiego domu. Niestety, mężczyzna później nie był w stanie zidentyfikować tych drzwi ani domu, gdzie rzekomo udał się Henryk.

Przyjaciel

Jak się później okazało, przyjaciel Boryńskiego, Edward Jenkins, również zniknął, a doszło do tego kilka dni wcześniej, 1 lipca 1953 r. Sądzi się, że ich zaginięcia mogły być ze sobą związane. Edward Jenkins był naczelnikiem Doddington Park Polish Hostel w Nantwich w Cheshire. Zaginięcie Jenkinsa również pozostaje nierozwiązane.
Henryk Boryński miał zgłosić się na policję w Bradford w drugim tygodniu września w celu przedłużenia pozwolenia na pobyt, co musiał czynić co dwa miesiące, ale tego nie zrobił.

Nadal nic

Bob Taylor, emerytowany brytyjski detektyw policyjny, jest przekonany, że Boryński został zamordowany przez polską tajną policję. Taylor utrzymywał, że katoliccy księża „wiedzieli więcej, niż ujawnili wówczas policji w Bradford”.

Sugerowano również, że Boryński został zamordowany przez nadgorliwego członka kongregacji Martynellisa, który chciał przywrócić księdza na jego dawne stanowisko. Taka była teoria preferowana przez policję w Bradford.

Ksiądz Henryk Boryński nadal jest osobą zaginioną, a jego sprawa owiana jest tajemnicą i mnóstwem pytań… jak to zwykle bywa – bez odpowiedzi…

This slideshow requires JavaScript.

Autor: Kasia Magierska.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.