Let’s travel together.

Podwójne morderstwo za ladą

0

6 listopada br, przypada 23 rocznica brutalnego mordu, którego dokonano w osiedlowym sklepie w Chełmnie. Tego dnia w biały dzień zabito dwie osoby. Był akt oskarżenia i proces, jednak do dziś zabójca, lub zabójcy, pozostają nieuchwytni.

Sklep w którym dokonano tej zbrodni, w 1995 roku znajdował się na środku dużego, pustego placu. Tuż obok przebiegała główna droga osiedlowa, zaś sam plac otoczony był blokami. Feralnego dnia, 23 lata temu, tuż po godzinie 14:00, jedna z mieszkanek pobliskich domów, Marta K. stała w oknie swojego domu i paliła papierosa. Obserwowała wtedy jak pod sklep podjechał swoim starym żukiem, Aleksander G.

„Widziałam, jak łapał za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Obchodził sklep dookoła, zaglądał przez okna, znowu łapał za klamkę, aż w końcu wszedł do środka. Potem poszłam do kuchni i nie widziałam, co było dalej.” – zeznała później

Około godziny 14:20 do sklepu wszedł Janusz P. Gdy po gromkim „Dzień Dobry!”, powtórzonym dwa razy nikt nie wyszedł z zaplecza, mężczyzna zbliżył się do lady i natychmiast zauważył leżącego za nią Aleksandra G. – teścia sprzedającej tam kobiety. Janusz P. myśląc że Aleksander tylko zasłabł, wybiegł ze sklepu szukając pomocy. Gdy oddalał się od budynku, kątem oka widział jak postać mężczyzny, z nisko opuszczoną głową, przeciska się na zewnątrz przez lekko uchylone drzwi. Niestety nie udało mu się zobaczyć twarzy uciekiniera. Śledczy są przekonani że był to morderca. Zabił on sprzedającą w sklepie kobietę, zaciągnął jej zwłoki na zaplecze i zaczął plądrować sklep. W czynności tej przeszkodził mu Aleksander G. który tak jak jego synowa zmarł w szpitalu z powodu licznych ran zadanych nożem. U obu ofiar naliczono ich ponad 50. Ze sklepu morderca zabrał saszetkę z kilkunastoma milionami starych złotych.

W mieście zapanowało przerażenie. Zaczęto nawet mówić o „seryjnym mordercy ekspedientek”. Mieszkańcy doszukiwali się związku ze śmiertelnym wypadkiem w jednym ze sklepów w Chełmnie, który miał miejsce kilka tygodni wcześniej. Policyjni śledczy pracowali na miejscu zbrodni przez kilkanaście godzin. Następnie, po trwającym kilka tygodni śledztwie postawiono zarzut zabójstwa Ryszardowi F. znanemu pod ksywką „Falconetti”. Wiadomo że mężczyzna miał bogatą kartotekę policyjną, jednak nigdy nie brał się za „mokrą robotę”. Na koronny dowód jego rzekomej winy, czyli nóż ukryty w wersalce na której spał, naprowadziła policję dawna znajoma Ryszarda F. która także nie ukrywała zupełnie swojej antypatii do podejrzanego. Proces rozpoczął się w Sądzie Wojewódzkim w Toruniu. Od samego początku było jasne że najlepszym świadkiem którym dysponuje prokuratura, jest 9-letnia dziewczynka. Gdy przyszła do sklepu by kupić słodycze, tuż przed godziną 14, przy ladzie stało dwóch mężczyzn, których nie znała z okolicy.

 „Mieli na głowach czarne wełniane czapki, nasunięte na uszy. Powiedzieli do mnie: „przesuń się, kupuj pierwsza”. Pani Ewelinabyła uśmiechnięta jak zawsze. Nie była zdenerwowana. Zapytała mnie co w szkole”-mówiła dziewczynka.

Co najważniejsze, dziecko nie rozpoznało Ryszarda F. Według niej, mężczyźni których widziała w sklepie byli znacznie młodsi. Po trwającym rok procesie, toruński Sąd Wojewódzki uznał, że nie może stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że to Ryszard F. dokonał podwójnego zabójstwa w sklepie. Według składu orzekającego, pod przewodnictwem Sędziego Andrzeja W. dowody na skazanie Ryszarda F. były co najmniej wątpliwe.

Wracam myślami do tego procesu i cały czas twierdzę, że analizując dowody nie mogłem wydać innego wyroku. Według nich, tego mężczyzny nie było po prostu w tym sklepie w momencie zabójstwa.”– mówił.

Sam proces miał charakter wyłącznie poszlakowy, badania DNA noża znalezionego u oskarżonego także nie dawały jednoznacznych wyników. Nie było bezpośredniego świadka zdarzenia. Rozprawy zaś miały czasami niespotykany przebieg, były propozycje zeznań pod wpływem hipnozy czy też dwukrotne, nagłe wyłączenie przez sąd jawności zeznań świadków.  

„W tym procesie potencjalni i przesłuchani świadkowie nie mówili wszystkiego, co widzieli, bądź wiedzieli. Milczeli ze strachu” między innymi te słowa powiedział na zakończenie prokurator Andrzej K.

 Koniec końców, przełom w sprawie nie nastąpił. Ryszard F. został uniewinniony. Sąd Apelacyjny całkowicie odrzucił zażalenie prokuratury i kilka miesięcy później wyrok Sądu Wojewódzkiego w Toruniu stał się prawomocny. Po złożeniu wniosku o odszkodowanie za bezzasadne tymczasowe aresztowanie, po wielu rozprawach i apelacjach, Ryszard F. w 2003 roku dostał w sumie 15 tysięcy złotych odszkodowania. Choć mężczyzna został uniewinniony prawomocnym wyrokiem, została mu przypięta łatka mordercy i musiał opuścić rodzinne Chełmno. Jak sam powiedział na jednej z rozpraw o odszkodowanie, ludzie się go bali, nikt nie chciał dać mu zatrudnienia.

W 2015 roku, Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku, opracowała listę wszystkich niewyjaśnionych spraw, które w ostatnim 30- leciu wydarzyły się na terenie województwa kujawsko-pomorskiego. Akta tych spraw zostaną przeanalizowane przez zatrudnionych od kilku lat w Prokuraturach Okręgowych, pracowników specjalnie szkolonych w tym kierunku. Na liście tej figuruje również sprawa zabójstwa w chełmińskim sklepie. W tym momencie, Prokuratura wciąż nie chce ujawnić czy materiały związane z tą sprawą zostały już przeanalizowane.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.