Let’s travel together.

Planował ukrzyżować swoją ofiarę, jednak na miejscu zorientował się, że zapomniał młotka i gwoździ

0

Stephen Farrow to brytyjski morderca, który odsiaduje karę dożywocia. Zabijał bo nienawidził chrześcijan.

Dzieciństwo

Stephen Farrow przez długie lata był przedmiotem wielu raportów sporządzonych przez specjalistów z dziedziny psychiatrii.

Najmłodszy z sześciorga rodzeństwa był skutkiem nieplanowanej ciąży. Czarna owca w rodzinie, nie chciany, odrzucany i lekceważony przez ojca już od najmłodszych lat, wykazywał problemy natury psychicznej. Znęcał się nad słabszymi i torturował istoty bezbronne, czyli zwierzęta.

Już w pierwszym dniu szkoły Stephen został odesłany do domu. Zgodnie z opinią pedagoga: „Nie nadaje się do współżycia z otoczeniem. Stwarza zagrożenie. Powinien uczęszczać do placówki specjalnej, albo uczyć się w domu”.

Nienawiść do Boga

Mniej więcej w tym samym czasie chłopak zaczął przejawiać ogromną nienawiść do chrześcijan. Chociaż nigdy nie udało się tego udowodnić, powodem tej wrogości miała być krzywda, której Stephen doświadczył z rąk księdza. Chłopiec miał zostać przez duchownego zgwałcony. Twierdził tak przez całe życie, jednak podczas jego procesu skazującego, biegli psychiatrzy orzekli, że jest on patologicznym kłamcą.

W wieku 10 lat Stephen podpalił kościelny ołtarz i z lubością obserwował jak płonie. To był znak, że nienawiść do Boga i wszystkiego co z nim związane, zmieniła się w obsesję.

Rodzice

Stephen nienawidził także swojego ojca. Surowy, apodyktyczny, stosujący twardą dyscyplinę mężczyzna, od najmłodszych lat robił wszystko by uświadomić chłopcu, że ten jest niechciany i niekochany. Faworyzował jego starsze rodzeństwo, a szczególnie brata Colina, który nawet jak zrobił źle, zawsze był od niego lepszy. Miłości Stephen szukał w ramionach matki, która tak zapamiętała jego dzieciństwo:

„Nie planowaliśmy go, a do tego od pierwszego dnia życia był problematyczny. Nie spał, cały czas krzyczał, a ja w ciągu 4 miesięcy osiwiałam. Niejednokrotnie powtarzałam, że wolałabym raz jeszcze urodzić i wychować  piątkę moich dzieci, bo to byłoby łatwiejsze niż wychowywanie jego jednego. 

Mimo tych trudów, uwaga jaką musiałam mu poświęcać sprawiła, że Stephen był moim oczkiem w głowie, moim ukochanym dzieckiem. Starałam się rekompensować mu fakt, że jego ojciec go nienawidził. Walczyłam z jego problemami, chodziliśmy do lekarzy, a kiedy nic nie pomagało zdecydowałam się wysłać syna do Nash Court- szkoły, która zajmowała się destrukcyjnymi dziećmi z całego kraju. Syn odwiedzał nas w weekendy. Po jakimś czasie, kiedy widać było pozytywne zmiany w jego zachowaniu, Stephen zechciał wrócić do domu, ale ojciec mu nie pozwolił. 

W szkole spędził dwa lata, a potem było tylko gorzej”.

Pierwszy raz

Ostatecznie Stephen wylądował na ulicy. Kilka razy podjął pracę, ale nie potrafił jej utrzymać, ponieważ ważniejsze było dla niego palenie marihuany i picie alkoholu. Przy życiu utrzymywały go zasiłki i PLAN.

2 stycznia 2012 r.  Farrow wysłał SMS-a do swojego kolegi: „Kościół ucierpi jako pierwszy„, a zaraz potem udał się w podróż do Canterbury z zamiarem zabicia arcybiskupa Rowana Williamsa. Zniechęcił go jednak system ochrony jaki znajdował się na plebani.

Zrezygnowany, ale i rządny rozlewu krwi Stephen, udał się  więc do położonego nad rzeką Stour targowego miasteczka Stoubridge, gdzie 4 stycznia zamordował po raz pierwszy. Tego dnia mężczyzna włamał się do domu emerytowanej nauczycielki, 77-letniej Betty Yates i pobił tak brutalnie jej drewnianą laską, że aż popękała. Następnie chwycił za nóż i zadał cztery ciosy. Narzędzie zbrodni pozostawił w szyi ofiary.

Wielebny

Sześć tygodni później Stephen zaatakował po raz drugi. 14 lutego udał się na plebanię 59- letniego wielebnego Johna Suddardsa.

„To było w mojej głowie. Spędziłem pięć dni przygotowując się- kiedy jechać, jakie autobusy złapać. Był poniedziałek i przyjechałem do Thornbury dokładnie o tej godzinie, o której sobie zaplanowałem. Wiedziałem, że wielebny był w tym czasie na plebanii i to właśnie on otworzył mi drzwi. Wewnętrzny głos mówił mi: „Zrób to! Zrób to”.

John, były prawnik, który wstąpił do duchowieństwa po wypadku samochodowym, przeprowadził się do swojej nowej parafii dopiero w czerwcu 2011 r. Z Witham w Essex.  Wcześniej mówił o ryzyku związanym z jego zawodem, w którym regularnie witał obcych w swoim domu…

Po tym jak Stephen zadał wielebnemu siedem ciosów nożem, postanowił zbezcześcić jego ciało, czym wyraził swą wrogość do chrześcijaństwa. Na piersi mężczyzny położył otwartą Biblię, a na jego kroczu zdjęcie półnagiego mężczyzny. Całość zwieńczył rozsypanymi Durexami i serpentynami. Po wszystkim rozsiadł się wygodnie na kanapie swojej ofiary, otworzył piwo i włączył film. Miejsce zbrodni opuścił z łupem w postaci zegarka i telefonu komórkowego.

Wyrok

18 lutego Stephen Farrow został aresztowany i oskarżony o podwójne morderstw. W trakcie procesu nie okazywał żadnych emocji, a wręcz ujawnił kilka innych niepokojących faktów. Stephen przyznał, że na kilka miesięcy przed morderstwami  włamał się do domu, w pobliżu miejsca, w którym mieszkał wielebny. Był okres świąteczny i akurat nikogo nie zastał. Pozostawił więc lokatorom notatkę spisaną czerwonym tuszem i przybił ją do stołu dwoma nożami: „Bądź wdzięczny, że nie wróciłeś do domu bo zabiłbym cię ty chrześcijańska szumowiono. Nienawidzę Boga”.

Farrow przyznał także, że planował ukrzyżować swoją drugą ofiarę, jednak na miejscu zorientował się, że zapomniał swojej torby z młotkiem i gwoździami. Ekspert zdrowia psychicznego stwierdził przed ławą przysięgłych: „On nie jest szalony i zna dobro i zło. Zrobił to, co zrobił, z wyboru”.

29 czerwca 2012 r. Farrow wycofał swoje wcześniejsze zeznania i nie przyznał się do obu morderstw, natomiast przyznał, że to on stoi za włamaniami. Ława przysięgłych nie dała wiary jego słowom, ponieważ dowody fizyczne jednogłośnie wskazywały na niego. Po czterotygodniowym procesie ogłoszono wyrok: Dożywocie bez szans na zwolnienie warunkowe.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.