Let’s travel together.

Odcięła córeczce ręce, bo tak chciał Bóg

0

John i Dena Schlosserowie byli normalnym i spokojnym małżeństwem, które dzięki dobrze prosperującej firmie komputerowej wzbogacili się na tyle, że w 2000 r. Mogli przeprowadzić się z okolic Chicago do Teksasu, gdzie kupili duży dom w ekskluzywnej dzielnicy. W nowym miejscu John nadal zajmował się biznesem, a jego żona została w domu by opiekować się pięcioletnią Breaną i dwuletnią Kelsie.

 

Życie w wierze

Małżeństwo od zawsze regularnie uczęszczało do kościoła, a po przeprowadzce szczególnie przypasował im kościół Water of Life w Plano. Nauki głoszone przez pastora Doyle Davidsona przypadły małżeństwu do gustu tak bardzo, że nie przeszkadzało im pokonywanie 100 kilometrów w obie strony, kilka razy w tygodniu. Wkrótce kazania zaczęły stanowić tak ważną część ich życia, że kiedy biznes Johna splajtował, a dom został przejęty przez wierzycieli, Schlosserowie przenieśli się do Plano aby być bliżej swojej świątyni.

Wtedy też, rodzina Deny zaczęła zauważać, że wiara w Boga staje się dla niej obsesją. Nie było tajemnicą, że po narodzinach obu córek, kobieta zmagała się z depresją poporodową i musiała przejść długie leczenie, dlatego bliscy założyli, że to w Bogu znajduje pocieszenie.

Nauki pastora

Jeśli chodzi o pastora Doyle, to jego nauki dalece odbiegały od Pisma Świętego. Doyle Davidson uważał się za proroka, który został wybrany przez samego Boga, by głosić jego słowo. Jednym z jego głównych przekazów była wiara w to, że w Plano rządzi Jezebel– duch pogańskiej prorokini, który wywodzi się z kobiety i przez nią działa, by rządzić mężczyznami. Z tego powodu jego kościół nauczał, że by żona mogła rodzić, musi być całkowicie posłuszna i oddana mężowi. Słowa „proroka” najwyraźniej wziął sobie do serca także John, który niejednokrotnie podczas rodzinnych spotkań podkreślał, że jest właścicielem swojej żony.

Co gorsza, obsesja małżeństwa przeniosła się także na dzieci. Państwo Schlosser wierzyli, że każdą chorobę można wyleczyć modlitwą dlatego też wyrzucili wszystkie leki znajdujące się w domu – Także antydepresanty, które na stałe zażywała Dena. Gdy córeczki chorowały, zamiast zabrać je do lekarza, czy podać chociażby syrop na kaszel, Schlosserowie zapalali świece i wyjmowali Biblię. Dzięki interwencji babci, nie doszło do tragedii.

Maggie

W styczniu 2004 r. Rodzina Schlosser powiększyła się wraz z pojawieniem się na świecie trzeciej córeczki Maggie. Dena rodziła w domu, a pomagała jej wynajęta położna. Chociaż kobieta wydała na świat tylko jedno dziecko, wierzyła, że urodziła bliźnięta, ale chłopiec zmarł i poszedł do Boga. W kolejnych dniach stan Deny znacznie się pogarszał; podcięła sobie nadgarstki, mówiła od rzeczy, twierdziła, że postacie z telewizora się z niej śmieją, aż w końcu wybiegła z domu krzycząc, a dwie mile dalej została zatrzymana przez policję i przewieziona do szpitala psychiatrycznego.

„Nie sądziłem, że z żoną jest tak źle. Myślałem, że to przejdzie i modliłem się o to kilka razy dziennie” – Tłumaczył John, zapytany dlaczego nie zawiózł Deny do szpitala po tym jak próbowała podciąć sobie żyły.

Psychoza

Po dwóch dniach pobytu w szpitalu, gdzie zdiagnozowano u Deny depresję poporodową, John wypisał ją do domu. Ze szpitala wyszła w stanie ogólnym dobrym, a w kolejnych miesiącach była pod stałym nadzorem pracowników socjalnych. W końcu uznano, że stan kobiety nie wymaga już monitorowania, nie stwarza ona zagrożenia dla swoich dzieci i sprawa została zamknięta. Niedługo później Dena odstawiła leki i ponownie skupiła się na modlitwach.

W ciągu kolejnych miesięcy stan kobiety znacznie się pogorszył i zaczęła wykazywać liczne objawy psychozy. Pomimo tego, John przekonywał ją, że nie musi iść do szpitala, nazywając lekarzy bandą szarlatanów. Dena wydawała z siebie zwierzęce odgłosy, warcząc i sycząc, a jej mąż żarliwie się modlił. Wśród tego wszystkiego tkwiła trójka bezbronnych dzieci. Pewnego dnia Dena wyznała mężowi, że planuje oddać małą Maggie Bogu. Mężczyzna nie potraktował jej słów poważnie, a gdyby to zrobił i przekazał żonę w ręce specjalistów, nie doszłoby to potwornej tragedii, która rozegrała się kilka dni później.

Potworny atak

22 listopada 2004 r. Dena jak każdego dnia zasiadła do czytania Biblii, a dokładniej Ewangelii Mateusza, gdzie jeden z wersetów brzmiał: „Jeśli Twoja prawa ręka cię obraża, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.” Po przeczytaniu tego fragmentu, Dena wiedziała już co trzeba zrobić by ona i jej córka mogły iść do nieba. Kobieta ruszyła do kuchni, skąd zabrała nóż do mięsa po czym zabrała się do dzieła, atakując leżącą w łóżeczku córeczkę i odcinając jej ręce. Podczas tego okrutnego aktu dziewczynka walczyła, co było widoczne po 50 nakłuciach na policzku, w który uderzał nóż gdy się szarpała, a matka cięła jej ciało. Gdy kobieta odcięła córeczce ręce, usiadła w fotelu i jak gdyby nigdy nic, zabrała się za swoje ramię. Czynność przerwała kiedy zadzwonił telefon.

Nic nie dało się już zrobić

5 minut później, operator numeru alarmowego odpowiedział na telefon pracownicy miejscowego przedszkola. To właśnie ona zadzwoniła do Deny wyrażając obawy o dzieci. Dena przyznała co właśnie zrobiła, a w tle było słychać piosenkę gospelową pt. „He touched me”… Kiedy na miejscu zjawiła się policja, zakrwawiona kobieta siedziała z nożem w fotelu i wyśpiewywała religijne melodie.

Nieprzytomna Meggie została znaleziona we własnym łóżeczku. Rączki dziewczynki zostały odcięte na wysokości ramienia. Niestety nie udało się jej uratować. Zmarła w drodze do szpitala. Dena natomiast po zaopatrzeniu rany, została przewieziona do specjalistycznego szpitala psychiatrycznego, skąd zwolniono ją dopiero po 4 latach. Podczas jej hospitalizacji, John otrzymał rozwód i wywalczył prawa do opieki nad ich dwiema córeczkami.

Dena wróciła do swojego panieńskiego nazwiska. W 2012 r. Ponownie znalazła się na celowniku mediów, kiedy okazało się, że jest zatrudniona w sieci sklepów Walmart. Kiedy pracodawca dowiedział się prawdy, od razu wręczył jej wypowiedzenie. Obecnie miejsce pobytu Deny jest nieznane.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.