Obsesyjnie zazdrosny ojczym chciał mieć ją tylko dla siebie – Użył więc dynamitu
Kiedy 17 grudnia 2013 r. Loanne wychodziła z domu, miała na sobie różową koszulkę. Jak zawsze roześmiana, z błyskiem w oku – taką zapamiętała ją mama. Niedługo później róż zamienił się w krwistą czerwień, a historia prowadząca do okropnej tragedii rozpoczęła się 10 lat wcześniej.
Ojczym
Nadmierna troska
Chora zazdrość
Loanne, która w wolnym czasie chodziła na siłownie i jeździła konno, była pod stałą kontrolą ojczyma, który nieustannie wydzwaniał, dopytywał co robi i kiedy wróci do domu. Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna o jej urodzie może mieć każdego mężczyznę jakiego tylko zapragnie, więc robił wszystko by do tego nie dopuścić. W tym momencie jego chora zazdrość przekroczyła granicę. Nie podobało mu się, że Loanne chodzi na przyjęcia, więc ją śledził i sprawdzał z kim rozmawia, a jeśli zapowiadało się na bliższą relację, niszczył ją w zalążku. Przegonił już niejednego adoratora, a Loanne nawet nie miała o tym pojęcia.
Atak i groźby
W maju 2012 r. Kiedy Loanne wracała nad ranem z imprezy, została zaatakowana. Zdarzenie miało miejsce w momencie, w którym otwierała furtkę do domu. Niezidentyfikowany napastnik zaszedł ją od tyłu i zaczął okładać po głowie. Przerażona dziewczyna zaczęła krzyczeć i chwilę późnej zjawił się przy niej ojczym; zadzwonił po pogotowie i z należytą troską udzielił pierwszej pomocy.
W wyniku napaści, Loanne odniosła poważne obrażenia głowy i założono jej aż 37 szwów. Kiedy doszła do siebie, a na sali na której leżała zjawiła się policja, próbowała przeanalizować całe to wydarzenie. Atak uznała za dziwny, ponieważ nie miała żadnych wrogów, ani nikogo kto mógłby jej źle życzyć. Jeszcze dziwniejsze było to, że biegające po ogrodzie psy, nie szczekały. Zupełnie jakby zaatakował ją ktoś, kogo dobrze znały.
Agresora nie udało się zidentyfikować, a rok po tych przykrych wydarzeniach, dziewczyna zaczęła otrzymywać listy z pogróżkami :
Masz szczęście, że nie umarłaś. Tym razem twojego cholernego ojczyma nie będzie w pobliżu, żeby cię chronić. Czeka na ciebie piekło. Twój dzień nadejdzie – brzmiał jeden z nich.
Zaniepokojona rodzina zgłosiła sprawę na policję, ale i tym razem nie znaleziono sprawcy.
Morderstwo – samobójstwo
17 grudnia 2013 r. Ojczym poprosił Loanne, aby towarzyszyła mu podczas wycieczki na wzgórze z którego roztacza się widok na całe miasto. Dziewczyna nie była chętna, ale ostatecznie dała się przekonać, nie wiedząc, że idzie po śmierć. Kiedy weszli na szczyt została odurzona rozpuszczonym w wodzie Clonazepamem i przywiązana do drzewa. 45 minut później matka próbowała skontaktować się z córką telefonicznie, ale bez odpowiedzi.
Następnego dnia ciało Loanne zostało znalezione w trudno dostępnym miejscu, u szczytu wzgórza. Leżało pod zwłokami ojczyma, który przywiązał się do niej łańcuchem. Różowa bluzka, którą miała na sobie, nie tylko zmieniła kolor, ale była cała w strzępach. W brzuchu natomiast widniała dziura z której wylały się wnętrzności. Wszystko za sprawą dynamitu, który Joaquim wsadził pomiędzy nich. Mężczyzna planował morderstwo-samobójstwo od co najmniej dwóch miesięcy i zaprosił Loanne, aby poszła z nim na wzgórze tylko po to, by zrealizować swój plan. Śledztwo prowadzone po śmierci Loanne i Joaquima wykazało, że to on był autorem listów z groźbami jak i sprawcą ataku.
Nigdy nie podejrzewałam, że Joaquim nosi się z tak potwornym zamiarem. Nie podobało mu się jak córka rozmawia z mężczyznami, ale dla mnie to była ojcowska, nadgorliwa troska. Żałuję, że nie zrobił tego ze mną. Ona miała przed sobą całe życie – Mówiła Sandra.