Let’s travel together.

„Może jakiś wampir tu chodzi?! Nie wiemy! Noc ma swoje prawo”. Tajemnicze zaginięcia w Romanówce

2

Romanówka to wieś położona w województwie świętokrzyskim, w powiecie sandomierskim, w gminie Dwikozy. Kiedyś wchodziła w skład województwa tarnobrzeskiego.

Większość okolicznych wiosek ma się czym pochwalić: ruiny średniowiecznej wieży, zabytkowy dworzec kolejowy, rezerwat leśny i tak dalej.  Ale w Romanówce nie ma nic specjalnego, więc goście są tutaj rzadkością. Leżyd daleko od głównej drogi. Ludzie tutaj to głównie rolnicy, którzy znają się od pokoleń. Od lat nic ciekawego się tu nie wydarzyło.

2 sprawy

Nic, poza dwoma tajemniczymi zaginięciami kobiet po sześćdziesiątce (w 2006 i 2015 roku). Obie po prostu zniknęły, pozostawiając niewiele lub żadnego śladu. Po dokładnych poszukiwaniach nie udało się znaleźć żadnej z nich. Sprawa wprawiła policję i mieszkańców w zakłopotanie. Policja nie potwierdza by te zaginięcia były ze sobą związane: okoliczności były zupełnie inne, a różnica między nimi to 9 lat. Mimo wszystko niektórzy mieszkańcy się boją.

2006

Jolanta Kulińska, zaginęła 20 listopada 2006 roku. W tamtym czasie, 60-letnia pani Jolanta mieszkała sama. Pracowała jako opiekunka do dziecka. W dniu zaginięcia, kobieta wybrała się do oddalonego o ponad trzy kilometry sklepu w Romanówce. Na miejsce dotarła po południu. Po zrobieniu zakupów, było już ciemno, a widoczność dodatkowo ograniczała gęsta mgła. Od tamtej pory, nikt nie widział pani Jolanty. W poszukiwaniach brali udział strażacy, policja, mieszkańcy okolicznych wiosek. Bez rezultatu. Kobieta nigdy się nie odnalazła, dosłownie, jak i w przenośni – rozpłynęła się we mgle.

Zaginięcie z 2006 roku nie było jakoś szczególnie nagłośnione w mediach. Szybko o nim zapomniano, a sprawa nabrała rozgłosu dopiero w 2015 roku, kiedy w tajemniczych okolicznościach zniknęła pani Mieczysława…

2015

Mieczysława Pawlica miała 60 lat i mieszkała ze swoją rodziną: mężem, synem, synową i wnuczką. Kobieta pracowała kiedyś w urzędzie gminy, ale po urodzeniu dzieci postanowiła zostać w domu i pracować na rodzinnym gospodarstwie. To była normalna rodzina, bez kryminalnej przeszłości. Mieli opinię ciężko pracujących ludzi. Pani Mieczysława miała poważne problemy z kręgosłupem i przeszła w związku z tym kilka operacji. Mogła samodzielnie chodzić ale nie za daleko i zwykle używała kul. Oczywiście nie mogła biegać ani wykonywać żadnych szybkich ruchów.

Zwykły dzień

17 sierpnia 2015 roku, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Tego dnia, pani Mieczysława wybrała się z mężem na zakupy. Kiedy wróciła, wyjęła z zamrażarki kawałek mięsa na następny dzień i przyrządziła posiłek. Wszyscy się wtedy zebrali i zjedli razem. Około godziny  21.00, kobieta poszła spać do swojego pokoju na piętrze. Niedługo przed 23:00 synowa pani Mieczysławy zobaczyła ją stojącą na balkonie swojego pokoju i palącą papierosa. To był ostatni raz (o którym wiemy), kiedy ktoś widział sześćdziesięciolatkę.

Bez śladu

Następnego ranka mąż pani Mieczysławy poszedł do jej pokoju zawołać ją na śniadanie. Ale jego żony nie było w pokoju, a jej łóżko było zasłane. Postanowił poszukać jej w pozostałej części domu. Następnie pomyślał, że wyszła z domu, aby nakarmić kurczaki, ale syn temu zaprzeczył. Mężczyzna zatem wrócił do pokoju małżonki. Po dokładniejszych oględzinach pokoju, odkrył kilka niepokojących faktów. W pokoju zostały jej kule, torebka z dokumentami i pieniędzmi oraz okulary. Gdyby z jakiegoś powodu postanowiła wyjść nie uprzedzając o tym nikogo, potrzebowałaby przecież tych rzeczy. Wtedy postanowił zajrzeć pod kołdrę, po czym zamarł w przerażeniu…

Krew

Prześcieradło, materac oraz spodnia część kołdry były pokryte krwią. Co ciekawe, krwi nie znaleziono nigdzie indziej. Rodzina rozpoczęła intensywne poszukiwania w domu i wokół niego. Zauważyli jedną zmianę. Studnia. Miała 56 metrów głębokości i była od dawna nieużywana. Wlot do studni był zabity deskami i porośnięty chwastami. Jednak tego ranka, rodzina odkryła, że dwie z desek zostały usunięte. Musiało dojść do tego w nocy… Rodzina, niemalże pewna, że ​​w środku znajduje się zaginiona, wołali, krzyczeli… Odpowiedziało im jedynie echo. Zadzwonili na policję.

Poszukiwania

Wkrótce rozpoczęto poszukiwania zakrojone na szeroką skalę. Do miejscowych policjantów dołączyły oddziały z okolicznych miejscowości oraz całego powiatu. Pomagali im strażacy, lokalne władze i miejscowa ludność. Szacuje się, że w poszukiwaniach wzięło udział około 300 osób.

Podczas poszukiwań użyto specjalistycznego sprzętu – helikoptera z kamerą termowizyjną i drona. Wykorzystano dobrze wyszkolone psy, zarówno do poszukiwania osób żywych jak i zwłokowce. Po wyjściu z domu, psy szybko straciły trop. Wszelkie ślady po pani Mieczysławie kończyły się przy wejściu na posesję, obok bramy wjazdowej.

Studnia

Studnia została dokładnie przeszukana przez specjalistów – nie znaleziono nic oprócz gałęzi i torby ze śmieciami (przedmioty niezwiązane ze sprawą).

Dom, gospodarstwo rolne i okolice były przeszukiwane przez trzy dni i trzy noce. Przeczesano co najmniej 800 hektarów ziemi otaczających wioskę. Przeszukano pola, nieużytki, pobliski las, cmentarze i wszystkie studnie, które nie były zabezpieczone ciężkimi betonowymi płytami. Oczywiście skontaktowano się ze szpitalami, domami opieki, itd. Po kobiecie nie było śladu.

Nie słyszeli

W okolicach porozwieszano plakaty informujące o zaginięciu pani Mieczysławy. Ludzie dzwonili na policję ale nikt z nich nie dostarczył żadnych istotnych informacji. Rodzina skontaktowała się nawet z jasnowidzem, bez rezultatu.

Bliscy zaginionej twierdzą, że nie słyszeli żadnych podejrzanych dźwięków tej nocy. Rzekomo oglądali telewizję. – Gdyby ktoś obcy kręcił się w pobliżu, szczekałyby psy. Gdyby ktoś planował coś złego, prawdopodobnie by je otruł. Zresztą dlaczego miałby to robić? Jaki miałby motyw?– mówi córka pani Mieczysławy. Mąż zaginionej wspomina:Ja na dole telewizor włączyłem, a ona poszła na górę, czytała książkę, wszystko. 

Bez odpowiedzi

Ale dźwięk odpalanego silnika samochodu tej nocy słyszała bliska sąsiadka państwa Pawlica. Samochody należące do rodziny zostały ponoć sprawdzone ale niczego nie znaleziono, a bliscy zostali przebadani wariografem, co rzekomo miało ich wykluczyć jako podejrzanych.

– Gdyby mama wyszła z domu i gdzieś upadła, znaleziono by ją. Policja ocenia, że krwi, ślady której znaleziono na poduszce, nie było tak dużo, by można było się wykrwawić. Poza tym krew była tylko i wyłącznie na łóżku. Nigdzie więcej. Sprawdzano to dokładnie różnymi przyrządami. Co znaczą oderwane deski na studni? W tym wszystkim nie ma żadnej logiki– powiedziała Barbara Pawlica .

Blady strach

Pani Mieczysławy nie znaleziono a na mieszkańców padł blady strach. – Wszyscy się boją, bo nie wiadomo, co się stało – mówi ekspedientka jednego z lokalnych sklepów.

Boimy się wieczorem, bo może jakiś wampir tu chodzi?! Nie wiemy! Noc ma swoje prawo – powiedział jedna z mieszkanek Romanówki. – Już by się ta kobita znalazła, byłby spokój! Ale jak wyrzucona gdzie w krzaki, to dziki już ją dawno zjadły.

Kolejna rocznica

Niedawno minęła 5 rocznica zaginięcia kobiety. Co wiemy? 5 lat temu, 18 sierpnia, koło godziny 23 pani Mieczysława szykuje się już do snu i czyta książkę. Następnie wychodzi na balkon na papierosa, a potem ginie po niej wszelki ślad. Pozostaje tylko krew na łóżku i wyłamane deski wieka od studni…

Wiemy również, że nie opuściła pieszo posesji. Może wsiadła do czyjegoś samochodu? A może posesji wcale nie opuściła? Czy naprawdę można zniknąć bez śladu?

Podejrzenia niektórych mieszkańców padły szybko na rodzinę zaginionej „Że to my mamę zabiliśmy, że ją gdzieś zakopaliśmy, tego typu.”

„Już uszy znalazły, już ręce znalazły, już że cmentarz ją wywiozłem, och Boże ludzie różnie mówią”.

A jaka jest prawda…?

This slideshow requires JavaScript.

Jolanta Kulińska

Rysopis zaginionej: wiek z wyglądu ok. 60 lat, wzrost ok. 160 cm, waga ok. 45 kg. Włosy siwe, krótkie, proste, postać wątła, wychudzona. W dniu zaginięcia ubrana była w wełnianą, zieloną kamizelkę, bluzę z materiału, koloru granatowo-czerwonego, spodnie jeansowe, niebieskie, kozaki koloru czarnego. Jeśli ktoś widział bądź zna miejsce pobytu zaginionej, proszony jest o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Sandomierzu pod nr tel. 015 8334205, 015 8334265 lub z najbliższą jednostką Policji pod nr tel. 997.

Mieczysława Pawlica

Drugie imię: KRYSTYNA, Ostatnie miejsce zameldowania: ROMANÓWKA, Rok urodzenia: 1955, Ubranie: brak danych

Wzrost: 171-175 CM, Kolor oczu: CIEMNE, waga 50-69 kg, sylwetka: średnia, włosy: krótkie, jasne, uzębienie: pełne, nos: średni, twarz: prostokątna

Jednostka policji prowadząca poszukiwania: KI KPP Sandomierz Wydział Prewencji, 25-372 Kielce, ul. Seminaryjska 12, telefon: (0-41) 349 2310, email: [email protected]

 

Autor: Kasia Magierska.
2 Komentarze
  1. kiki mówi

    Dziwne.
    Jeżeli chodzi o pierwszą sprawę to moim zdaniem najbardziej prawdopodobny jest wypadek (gęsta mgła), a osoba nie chciała ponieść odpowiedzalności i ukryła gdzieś ciało.
    Co do drugiej sprawy, to dlaczego policja odpuściła? Skoro trop psów za każdym razem kończył się na posesji… to świadczy wiele. Może jakiś nieszczęsliwy wypadek?

  2. kiki mówi

    na posesji przy bramie wjazdowej *
    więc ew zaplanowana ucieczka

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.