Let’s travel together.

 „Masz jeszcze tylko trzy dni. Inaczej ona umrze. Kat”

1

Wszystko zaczęło się od telefonu na numer alarmowy. 16 stycznia 2001 r. Policjanci z komisariatu w Moravský Beroun (miasto w Czechach, w kraju ołomunieckim), otrzymali zgłoszenie dotyczące zaginięcia dziecka.

 

Brzydki pan

Dzwoniła zrozpaczona matka. Jej siedmioletnia córeczka Monika, uczennica pierwszej klasy szkoły podstawowej wyszła jak co ranek do szkoły, ale nie wróciła po zajęciach. Policjanci natychmiast odpowiedzieli na zgłoszenie i wydali apel do opinii publicznej, rozpoczynając masowe poszukiwania. Już w ciągu pierwszych dwóch godzin śledczy odkryli, że tego dnia Monika w ogóle nie pojawiła się na lekcjach

Koleżanki zaginionej zeznały, że widziały rano nieznajomego mężczyznę, który kręcił się pod szkołą.

„Ten brzydki pan ze straszna twarzą, powiedział nam, że zwalnia Monikę z lekcji”– Mówiły dzieci.

Wujek z kryminalną przeszłością

Opis podany przez dzieci pasował do wujka Moniki- 25- letniego Vladimira Bayera, który zresztą sam brał udział w poszukiwaniach.

Mężczyzna od razu został zatrzymany, tym bardziej, że miał kryminalną przeszłość. W 1993 r. Będąc jeszcze nastolatkiem, wraz z dwoma kolegami zamordował emerytkę. Za morderstwo, które było motywowane rabunkowo, został skazany na siedem lat więzienia. Za dobre sprawowanie zwolniono go po pięciu latach.

Zatrzymanie miało miejsce w lokalnej restauracji. Vladimir wyznał śledczym, że poszukiwana dziewczynka jest córką jego rodzonej siostry i dlatego bierze udział w jej poszukiwaniach. Dodał także, że właśnie opuściła go dziewczyna wraz z dzieckiem i zamieszkała u innego mężczyzny.  Następnie dobrowolnie poprowadził śledczych do swojego mieszkania aby udowodnić im, że Moniki w nim nie ma. Nie przeprowadzono wtedy dokładnych oględzin. Śledczy jedynie zaglądali do wszystkich pomieszczeń, a kiedy okazało się, że dziewczynki nigdzie nie ma, opuścili własność Vladimira. Mimo tego był on nadal jednym z podejrzanych.

Listy

Znaczący wkład w wyjaśnienie sprawy wniosła matka Vladimira, a tym samym babcia Moniki. Kobieta znalazła w drzwiach swojego mieszkania list napisany dziecięcym pismem. Jego autorka pisała, że jej życie jest w niebezpieczeństwie, jeśli dziewczyna wujka nie wróci do niego. Do listu dołączono spinki do włosów, które matka zidentyfikowała jako te należące do jej córki.

Teraz wystarczyło tylko aby podejrzany wyjawił prawdę, ale on uparcie twierdził, że z zaginięciem dziewczynki nie ma niczego wspólnego i tak przez kolejne 17 godzin. Zaprzeczał swojemu udziałowi w sprawie nawet wtedy kiedy znaleziono przy nim kolejny list:

 „Masz jeszcze tylko trzy dni. Inaczej ona umrze. Kat”.

Na ciasteczka

Ostatecznie kiedy śledczy dowiedli, że alibi podane przez Vladimira jest nieprawdziwe, przyznał się on do udziału w zniknięciu swojej siostrzenicy.

Tamtego feralnego dnia czekał na Monikę pod szkołą. Miał ze sobą paczkę ciastek, na które zwabił ją do domu. Tam nakazał napisać dziewczynce list, który miał zmusić jego dziewczynę do powrotu. Kiedy przestraszona 7- latka pisała to co jej nakazał, Vladimir doszedł do wniosku, że jej śmierć będzie najlepszą zemstą na byłej partnerce.

Brutalność

Ciało Moniki zostało znaleziono w szopie za domem. Vladimir ukrył je w lodówce, w której znajdował się także martwy pies.

Lekarz sądowy, który przeprowadzał autopsję, doszedł do wniosku, że siedmiolatka została zamordowana w okrutny sposób i cierpiała przed śmiercią. Vladimir chciał dziewczynkę udusić, ale okazało się to trudniejsze niż myślał. Zwolnił więc uścisk z szyi dziecka i zapchał jego usta chusteczką, a następnie zakleił taśmą. Kiedy i to nie przynosiło rezultatu sięgnął po sznurowadło, a następnie za sznurek. Kiedy dziewczynka wreszcie skonała, rozebrał ją do naga, owinął w prześcieradło, umieścił w torbie i zaniósł do lodówki.

Podczas przeszukania domu oskarżonego, zabezpieczono kolejne obciążające go dowody. Były to między innymi nadpalone ubrania zamordowanej dziewczynki oraz jej przybory szkolne, a także odciski palców na opakowaniu po ciasteczkach i szklance.

Wyrok

Po tym jak Vladimir został oskarżony o morderstwo swojej siostrzenicy, zaczął zmieniać zeznania. Obwiniał policję, że został zmuszony do przyznania się do winy i twierdził, że Monika zginęła z rąk rosyjskiej mafii. Próbował także zgrywać niepoczytalnego.

Biegli psychiatrzy orzekli jednak, że mimo bardzo niskiego ilorazu inteligencji (82) nigdy nie cierpiał na żadną chorobę psychiczną, a w chwili popełniania zbrodni był poczytalny. Vladimir próbował przedłużyć proces. Kilkukrotnie zmieniał adwokata i wzywał do sprawy nowych świadków: takich co nie mieli z nią nic wspólnego albo wcale nie istnieli. Wszystkie jego działania poszły na marne. 19 października 2001 r. Sąd Okręgowy w Ostrawie skazał Vladimira na dożywocie. Mimo, iż od tamtej pory niejednokrotnie urządzał strajki głodowe, wyrok został utrzymany w mocy przez Sąd Najwyższy w Ołomuńcu w styczniu 2002 roku.

Autor, Dorota Ortakci.

This slideshow requires JavaScript.

1 komentarz
  1. Katarzyna mówi

    Kilkukrotnie zmieniał adwokata i wzywał do sprawy nowych światków: takich
    Powinno być świadków ?

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.