Let’s travel together.

„Mamusiu boję się! Ktoś mnie śledzi” – Porwana na organy?

1

Lisset Solo Salinas była 8- letnią dziewczynką z La Paz w Meksyku, która chodziła do 4 klasy szkoły podstawowej i kochała taniec. Marzyła by w przyszłości zostać sławną tancerką dlatego też rodzice zapisali ją na lekcje tańca gdzie świetnie sobie radziła.

 

14 października 2004 r. W czwartek, Lisset jak każdego dnia została zaprowadzona przez tatę do szkoły. Ich codzienna rutyna polegała na tym, że potem ojciec szedł do pracy, a gdy dziewczynka kończyła zajęcia, na 30 minut zamykał swój sklep, odbierał Lisset po czym wspólnie wracali do jego pracy i czekali na Esmeraldę, matkę Lisset. Rodzina jadła wspólne lunch, po czym dziewczynka wracała z mamą do domu, a ojciec do późnych godzin popołudniowych zostawał w pracy. Tego dnia Esmeralda zadzwoniła do męża informując, że nie przyjdzie, ponieważ bardzo źle się czuje. Poprosiła by zaprowadził córkę na autobus i powiedziała, że będzie czekać na nią w domu.

Około godziny 15:30 ośmiolatka wsiadła do miejskiego autobusu i już 15 minut później zadzwoniła do mamy informując, że idzie w kierunku domu. Do przejścia miała krótki dystans, ale już po chwili Esmeralda odebrała kolejne połączenie od córki: „Mamusiu boję się! Ktoś mnie śledzi. Jedzie za mną duży, zielony samochód”. Nim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć, połączenie zostało przerwane, a Lisset zniknęła.

Matka zareagowała natychmiastowo i zawiadomiła policję, jednak kazano jej czekać 48 godzin. Rodzina dziewczynki rozpoczęła więc poszukiwania na własną rękę, angażując w nie całe społeczeństwo. Okazało się także, że kilka dni wcześniej porywacze z zielonej furgonetki próbowali uprowadzić inną dziewczynkę, jednak udało jej się uciec. Mimo, że incydent zgłoszono na policję został on zignorowany, a porywacze bezkarnie kręcili się po okolicy, aż w końcu natrafili na Lisset. Chociaż telefon dziewczynki zniknął wraz z nią, został najprawdopodobniej od razu zniszczony, ponieważ nie udało się go namierzyć.

Rodzice Lisset

Tydzień po zaginięciu dziewczynki, do poszukiwań włączyła się armia meksykańska i policja federalna, jednak nie natrafiono na żaden trop. Po trzech bolesnych tygodniach, rodzice zaginionej zwołali konferencję prasową podczas, której zaprosili społeczeństwo, do towarzyszenia im w cichym marszu, który odbył się 14 listopada. Chociaż władze stanowe, jak i samorządowe nie szczędziły wydatków na śledztwo, sprawy porwania Lisset nigdy nie udało się rozwiązać.  

Z uwagi na fakt, że rodzice Lisset nie mieli żadnych wrogów, a także nie byli majętni i nigdy nie wpłynęło żadne żądanie okupu, założono, że ośmiolatka padła ofiarą handlu ludźmi, którego Meksyk stał się głównym ośrodkiem. Działalnością tą zaczęły zajmować się kartele narkotykowe, których nikt nie jest w stanie powstrzymać.

Mimo, iż w 2007 r. Meksyk przyjął ustawę o zwalczaniu handlu ludźmi, rzadko kiedy ktoś jest karany za ten proceder, a gangi i kartele rozprzestrzeniają się jak grzyby po deszczu. W wyniku ich działalności porywane dzieci trafiają najczęściej do domów publicznych, gdzie zmuszane są do obsługiwania nawet 20 klientów dziennie. Dzieci te, często nie mają ukończonych nawet 7 lat…

Co gorsza, rejon w którym porwano Lisset znany jest z karteli, które trudnią się handem ludźmi na organy, w czym Meksyk nadal przoduje. Doskonale przemawia za tym przypadek dwóch polaków, którzy na początku lutego br. Wyjechali do Meksyku do pracy. Niestety jeden z nich wróci do kraju w trumnie, drugi pozostaje w śpiączce farmakologicznej, a jego stan ocenia się jako ciężki. Nieoficjalnie ustalono, że Polakom zostały wycięte narządy wewnętrzne. Dziennikarze ustalili, że mężczyzna, który jest hospitalizowany miał stracić nerkę. Z kolei zmarły miał zostać pozbawiony także innych narządów. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro polecił wyjaśnienie sprawy prokuraturze.

Autor, Dorota Ortakci.

1 komentarz
  1. Sea mówi

    Do burdelu – bardzo prawdopodobne, na organy – istnieje zaledwie cień prawdopodobieństwa. Przyczyna jest prosta – wiek, a co za tym idzie – wielkość i kilka innych czynników. Przykładowo nerka dziecka nie wyrobi u dorosłego -po prostu byłoby zbyt wiele do filtrowania, przy zbyt małej powierzchni filtrującej – szybko by wysiadła. Organ od dorosłego dla dziecka z kolei przejdzie – bo zawsze istnieje opcja, by przeszczepić fragment, a nie całość.

    Inna sprawa, ze przeszczepy to nie jest po prostu „hop siup” – by dostac organ z czarnego rynku trzeba miec kase – i to dużo. Przy czym niezależnie od tego jak bardzo biorca nie bylby bogaty – to i tak nie przeskoczy pewnych kwestii, jak chociazby zgodnosć tkanek – Porywanie przypadkowych ludzi z ulicy „dla organow” mija się więc z celem – nawet w przypadku czarnego rynku, bogaty biorca z założenia ma przezyć – bo im dużej pociągnie, tym wiecej kasy wyda – a leczenie po przeszczepi trwa juz do konca zycia. Wpakowanie w niego czegokolwiek jest po prostu nieoplacalne. Przy osobnikach którzy mieli pecha wyjeżdżając 'do pracy” sytuacja wygląda nieco inaczej, niż przy przypadkowcyh osobnikach z ulicy – bo kartel z łatwoscią może się tu dorobić wszelkich informacji zdrowotnych , zanim w ogóle osobnik trafi w ich ręce (mniej kasy dla krojących itp. brak ryzyka przy porywaniu, itp. itd.) + opcja, że „pracą” z założenia mialo być opchnięcie swojej nerki.

    Co też istotne – czarny rynek organów to zupełnie inna bajka niż „fermy narkotykowe” – na tych mogą sobie mieć stada niepiśmiennych niewolników, przy organach jest już jednak potrzebny specjalistyczny sprzęt i kadry chirurgiczne – zarówno do wycięcia, jak i wszczepienia – więc tak naprawdę mało kto jest w stanie sobie nawet wyobrazić jakie szychy są z tym procederem związane i jaka kasa płynie.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.