Let’s travel together.

„Ktokolwiek to zobaczy, proszę otwórz i zajrzyj do środka”- tajemnica Indiany

0

Thomas Snedeker ledwo zauważył zalaną rosą kopertę leżącą na poboczu drogi. Początkowo myślał, że to tylko kolejny kawałek śmieci. Ale rankiem 3 lipca 1908 roku coś zmusiło go do jej podniesienia. Na froncie koperty zostało napisane dziecięcym pismem: „Ktokolwiek to zobaczy, proszę otwórz i zajrzyj do środka”. Kiedy to zrobił, nie mógł uwierzyć w to, co znalazł. Jeśli list był autentyczny, dostarczył odpowiedzi na gigantyczną tajemnicę, która przez ponad cztery lata wstrząsnęła całą zachodnią częścią Indiany.

„Nie znam swojego imienia, ale myślę, że mój tata jest lekarzem i mieszka w Seelyville”, czytał list pełen błędów. „Jedziemy do Terre Haute. Ludzie, z którymi jestem, obserwują mnie bardzo uważnie. Proszę spróbuj mnie odnaleźć”. 

Chłopiec, który napisał list być może nie pamiętał swojego imienia, ale Snedeker wiedział, że mogła to być tylko jedna osoba. Czteroletni Richmond Byers zniknął w maju 1904 roku. Jego ojciec, dr LS Byers, spędził kilka lat i wydał tysiące dolarów próbując odnaleźć swoje dziecko. Ludzie z całego kraju oferowali pieniądze, które miałyby pomóc w jego odnalezieniu. Łączna kwota jaką zebrano to równowartość 25 tysięcy dolarów. Poszukiwacze sprawdzali opuszczone szyby kopalni i koryta rzek. Kwestionowali włóczęgów i pracowników kolei. Mimo tego śladu chłopczyka nie odnaleziono. Dopiero po czterech latach frustracji na brudną ziemię spadł ów list. Snedeker natychmiast wysłał list do ojca zaginionego dziecka: To może być mistyfikacja, ale tak nie sądzę. Uważam to za najlepszą wskazówkę, jaką do tej pory znalazłem w tej sprawie”– powiedział Byers.

Richmond Byers zniknął w niedzielne popołudnie w maju 1904 roku. Spędził dzień błagając matkę, aby pozwoliła mu oglądać mecz baseballowy, który rozgrywał się w pobliżu. Mama zabroniła i nakazała mu bawić się na podwórku. Około godziny 17.00 sąsiad zobaczył małego chłopca idącego za „nieokrzesanym” mężczyzną, który później został opisany jako „Cygan”. Sąsiad przyglądał się, jak chłopak podąża za nieznajomym w kierunku torów kolejowych.

Mimo, iż tajemnicza koperta wywołała nową nadzieję, chłopca nie odnaleziono i to nie był pierwszy bolesny, fałszywy alarm dla rodziny Byers. Zniknięcie chłopca wywołało medialną kakofonię, która ryknęła w każdy zakątek kraju. Byers otrzymywał raporty z Alabamy, Wirginii i niezliczonych innych miejsc, w których pojawiła się jakiś sierota, która przypominała Richmond’a. Ludzie zgłaszali, że chłopiec podróżował z tajemniczymi nieznajomymi i błagał przechodniów, aby zabrali go do domu do matki. Byers podróżował wszędzie tam skąd napływały wskazówki. Spotkał aż 60 małych chłopców, jednak  żaden z nich nie był jego synem. Ludzie zaczęli plotkować, że niektóre z tych dzieci naprawdę wyglądały jak Richmond. Może Byers był zdezorientowany – a może z jakiegoś nikczemnego powodu celowo odwrócił się od syna. Z drugiej strony, może Richmond już nie żył – a ktoś wiedział coś, czego nie mówili. Potem przyszedł dzień15 lipca 1908 roku.

Zaledwie kilka mil od Terre Haute, o którym pisano w tajemniczym liście, ludzie zaczęli szeptać o młodym chłopcu, który właśnie został adoptowany przez kapitana Armii Zbawienia Rawlestona i jego żonę. Dzieciak nie wiedział nic o Seelyville i twierdził, że nazywa się Johnny Saxton, ale wyglądał identycznie jak Richmond Byers. Pan Rawelston poruszony historią rodziny Byers wyraził zgodę na ich spotkanie z dzieckiem, więc chłopiec w asyście szefa policji udał się do Seelyville. Pani Byers spojrzała na chłopca i zemdlała. To musiał być jej syn, pomyślał policjant. Mały Richmond wreszcie był w domu. Tożsamość chłopca musiała zostać jeszcze potwierdzona przez ojca i wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Przyjrzał się dziecku, potrząsnął głową i wyprowadził go z domu. „On nie jest moim chłopcem” – powiedział tłumowi zebranemu na zewnątrz. „Zabierz go i nie wracaj tutaj”. Zagadka małego Richmonda nigdy nie została rozwiązana. 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.