Let’s travel together.

Kilka centymetrów pod ziemią – Szokująca sprawa porwania Ursuli

0
15 września 1981 r. 10-letnia Ursula Herrmann wsiadła na rower i udała się do domu swojej kuzynki, skąd nie wróciła. Tak rozpoczęła się jedna z najbardziej bulwersujących spraw karnych w Niemczech.
Zaginięcie

Po zakończeniu pierwszego dnia w szkole, najmłodsza z czworga rodzeństwa Ursula, wróciła do swojego domu w Eching. Dziewczynka pod nadzorem brata poćwiczyła grę na fortepianie, a następnie udała się na popołudniową lekcję gimnastyki. Po zakończeniu zajęć pojechała rowerem do domu kuzynki gdzie zjadła obiad. Około godziny 19:20, matka Ursuli zadzwoniła do ciotki, aby powiedzieć, że córka musi wrócić do domu. Normalnie, droga którą pokonywała Ursula zajmowała jej 10 minut, dlatego po upływie 30 minut zaniepokojona matka, zadzwoniła do ciotki i dowiedziała się, że dziewczynka już dawno opuściła jej dom.

Rodzice odpowiedzialnej na co dzień dziewczynki, przeczuli, że musiało wydarzyć się coś złego, dlatego też od razu rozpoczęli poszukiwania. W ciągu godziny dołączyli do nich policjanci, strażacy i sąsiedzi, a imię zaginionej odbijało się echem wśród drzew pobliskiego lasu, aż do północy. Wtedy to właśnie, w gęsto zarośniętym gaiku, w odległości 20 metrów od ścieżki, znaleziono czerwony rower Ursuli. Po niej samej nie było jednak śladu. Zaraz po tym znalezisku sprowadzono helikopter i łódź z ekipą płetwonurków, a lokalne radio przekazywało wiadomość o zaginionej córce nauczyciela i gospodyni domowej.

Żądania okupu

36 godzin później, zrozpaczeni rodzice otrzymali telefon. W słuchawce nie było słychać niczego poza złowrogą ciszą, przełamywaną co jakiś czas dźwiękiem- jakby trzeszczeniem taśmy w magnetofonie. W sumie państwo Herrmann otrzymali trzy takie telefony. Następnego dnia w godzinach południowych, ojciec Ursuli otrzymał list z kopertą oznaczoną słowem „PILNE”. W środku znajdowała się złożona powycinanych liter z gazet, notatka: „Jeśli chcesz zobaczyć swoją córkę żywą, musisz zapłacić 2 miliony okupu. Zadzwonimy, a Ty powiesz czy zapłacisz, czy też nie. Jeśli zawiadomisz policję zabijemy twoją córkę”. Kiedy telefon zadzwonił, mama Ursuli zgodziła się dokonać zapłaty. Zrozpaczona kobieta błagała o jakikolwiek dowód, że jej córka żyje i jest bezpieczna, ale dzwoniący przerwał połączenie.

21 września, czyli sześć dni od momentu porwania porywacz wysłał kolejny list. Tym razem ze szczegółami dostarczenia okupu. W liście zaznaczono, że państwo Herrmann, dostaną jeszcze jeden telefon, jednak ten nigdy nie zadzwonił. Osoba odpowiedzialna za porwanie Ursuli zerwała kontakt, pozostawiając rodziców dziewczynki w rozpaczy i niewiedzy.

Skrzynia

W tym samym czasie trwała obława za przestępcą oraz ciągłe poszukiwania Ursuli. Cztery grupy policjantów, każda z psem tropiącym, godzinami przeszukiwały las. W 19 dniu poszukiwań, na małej polance w odległości 800 metrów od ścieżki, jeden z policjantów uderzył w coś ukrytego płytko pod ziemią. Po odgarnięciu liści i ziemi oczom wszystkich ukazała się drewniana, przykryta wiekiem i zaryglowana skrzynia. Policjant, który natrafił na to znalezisko, otworzył wieko przy pomocy łopaty, wyłamał rygle i zajrzał do środka. Po chwili po jego policzkach popłynęły łzy. Wewnątrz skrzyni znajdowało się ciało Ursuli.

Oględziny i sekcja

Sekcja zwłok wykazała, że Ursula zmarła od 30 minut do 5 godzin po zamknięciu w skrzyni. Przyczyną śmierci było uduszenie. Dziewczynka nie miała na ciele żadnych ran ani śladów, przemawiających za stosowaniem przemocy, Nie znaleziono także śladów wskazujących, że uwięziona dziewczynka próbowała się wydostać. Może to oznaczać, że została odurzona. Ta hipoteza dała duże ukojenie rodzicom. W obliczu śmierci dziecka, największą ulgą jest fakt, że nie cierpiało. Dowody zabezpieczone w skrzyni sugerowały także, że porywacz nie planował śmierci dziecka, ale źle obmyślił swój plan, który ostatecznie spalił na panewce.

Wnętrze skrzyni wyposażone było w prowizoryczną toaletę, trzy butelki wody mineralnej, 12 puszek fanty, gumy do żucia, kilka paczek herbatników, sześć dużych czekolad i serię komiksów dla dzieci oraz książek. W skrzyni było także światło i radio. Aby umożliwić Ursuli oddychanie z plastikowych rur wykonano system wentylacji, który sięgał poziomu gruntu. Niestety ten kto wykonał projekt, nie zdawał sobie sprawy z tego, że bez cyrkulacji powietrza, tlen szybko się wyczerpie.

Podejrzani

Z uwagi na konstrukcję skrzyni, jej wielkość i wagę policja uważała, że istnieje więcej niż jeden winowajca. Desperacko szukając sprawców zaoferowano nagrodę w wysokości 30 000 niemieckich marek za informacje. Wkrótce zgłosił się ktoś, kto podał nazwisko, a policja podążyła tym tropem.

31 letni Werner Mazurek, mąż i ojciec dwójki dzieci, mieszkał w odległości kilkuset metrów od rodziny Herrmanns. Mężczyzna był wyszkolonym mechanikiem samochodowym i złotą rączką, ale poza tym miał złą opinię i nie był lubiany. Mazurek był także winny bankowi nie małe pieniądze, co oznacza, że miał motyw. Został on przesłuchany oraz przeszukano jego dom, warsztat, a także samochód. Nie znaleziono jednak ani jednego dowodu, łączącego go z porwaniem, a on sam upierał się przy swojej niewinności. Mimo tego Mazurek był nadal był na celowniku śledczych, a po kilku miesiącach został aresztowany. Wraz z nim zatrzymano jego przyjaciela.

Bezrobotny alkoholik Klaus Pfaffinger, który początkowo zapewniał o swojej niewinności, podczas drugiego przesłuchania zaczął mówić. Mężczyzna wyznał, że Mazurek poprosił go o wykopanie dziury w lesie za co obiecał uczciwą zapłatę plus telewizor. Śledczy poprosili Klausa o wskazanie lokalizacji, w której kopał ową dziurę, ale ten nie potrafił tego zrobić. Następnie zaprzeczył udziałowi w zbrodni, wycofując poprzednie zeznania.

19 lat stagnacji

Latem 1982 r. Mazurek wraz z rodziną opuścił miasteczko, a rodzice dziewczynki próbowali żyć w miarę normalnie. Choć nosili w sercu głęboką żałobę, starali się zapamiętać Ursulę, jako inteligentną, energiczną dziewczynkę, która uwielbiała śpiewać i malować. Nie znając winnych sprawców, starali się myśleć o tym co się stało  jako o strasznym wypadku.

Prawie 19 lat później, w 2000 r. Sprawa Ursuli została ponownie otwarta. Oficerowie przydzieleni do tego śledztwa, w pierwszej kolejności poddali analizie dowody zabezpieczone na skrzyni w latach 80- tych, ale nie znaleziono żadnych dopasowań. Do tego czasu Pfaffinger zmarł, ale Mazurek wciąż żył wraz z żoną i dziećmi. W 2008 roku przeszukano jego dom, skąd policja skonfiskowała stary magnetofon. Wtedy też opracowano teorię, że magnetofon był używany do odgrywania dźwięków, w połączeniach z rodziną Herrmann.

Walka o sprawiedliwość

Finalnie Mazurek i jego żona zostali aresztowani 28 maja 2008 r. I oskarżeni o przestępstwo. Po godzinach przesłuchań, kobieta została zwolniona z aresztu, ale jej mąż został uznany za winnego i skazany na dożywocie. Wszyscy byli zadowoleni z ostatecznie rozwiązanej sprawy, z wyjątkiem jednego mężczyzny. A kim on był? Najstarszym bratem Ursuli. Michael nie był zadowolony z przekonania o winie Mazurka, wiedząc, że ława przysięgłych dysponuje jedynie poszlakami oraz zeznaniami zmarłego Pfaffingera i starym magnetofonem.

Ku zaskoczeniu wszystkich, Michael podjął nadzwyczajny środek, składając pisemne oświadczenie przed sądem, stwierdzając, że analiza magnetofonu była „jednostronna” Wielu uważało, że Michael oszalał na punkcie kwestionowania sprawiedliwości nad własną siostrą, ale on sam nie tracił nadziei. Mężczyzna zebrał wszystkie najważniejsze informacje o sprawie i dokładnie je przestudiował. Walka Michaela o sprawiedliwość, zrujnowała jego własną rodzinę, ale dalej w to brnął, próbując udowodnić, że w procesie Mazurka było wiele luk, co przemawiało za niesłusznym oskarżeniem.

W 2019 r. Michael przedstawił organom sądowym nowe dowody dotyczące notatki o okupie. Na kartce papieru, na której naklejono wycięte literki można było dostrzec ślady nacisku ze szkiców  matematycznych, odpowiadające pracy klasowej na poziomie gimnazjalnym. W momencie popełnienia przestępstwa, Mazurek miał 31 lat i małe dzieci. Petycja Michaela została odrzucona, co oznacza, że sprawa nie została ponownie otwarta. To pozostawia ją z jednym pytaniem – czy Mazurek naprawdę stoi za tym przestępcą, czy sam jest ofiarą niesłusznego oskarżenia?

Autor, Dorota Ortakci

This slideshow requires JavaScript.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.