Let’s travel together.

Historia kobiety zidentyfikowanej po kilkudziesięciu latach

0

Reet Silvia Jurvetson urodziła się 23 września 1950 roku w Szwecji. Najmłodsza z dzieci w rodzinie Jurvetson, będącej uchodźcami z Estoni, od 1951 roku dorastała w Montrealu w Kanadzie. Była niezwykle piękną dziewczyną z zamiłowaniem do przygód. Wolna i niezależna, ale także naiwna- tak mówili o niej bliscy i przyjaciele. Reet miała duszę artystyczną. Rysowała, lubiła projektować i szyć ubrania. Miała także piękny głos, więc kolejną jej pasją było śpiewanie w młodzieżowym chórze. Po ukończeniu szkoły średniej, dostała pracę w kanadyjskim urzędzie pocztowym w Toronto w stanie Ontario, gdzie przeprowadziła się wraz ze swoją babcią. Reet otrzymywała dość dobre jak na tamte czasy wynagrodzenie, a większość wypłaty odkładała na realizację swoich marzeń. Wiodła szczęśliwe życie do pewnego momentu. Otóż jesienią 1969 roku, udała się do Kalifornii, aby odwiedzić mężczyznę o imieniu „Jean” lub „John”, którego poznała w Toronto. Jej przyjaciele opisali tego mężczyznę, jako przystojnego z francuskim akcentem, przypominającego Jim’ a Morrison’a. Podawał się za studenta medycyny. Prócz tych faktów, przyjaciele Reet nie wiedzieli niczego więcej o tajemniczym młodzieńcu. Kobieta już nigdy nie wróciła do Toronto. Po wyjeździe do Kalifornii wysłała swoim rodzicom pocztówkę, w której w swoim ojczystym języku estońskim poinformowała, że ma nowe ładne mieszkanie w czteropiętrowym budynku, położonym przy 5311 Melrose Ave., # 306 w Hollywood, Kalifornia. Napisała także : Nie martwcie się. Podobną pocztówkę wysłała do swojej najlepszej przyjaciółki. Ostatnia pocztówka, którą Reet wysłała do rodziców, brzmiała tak:

„Droga Matko i Ojcze, pogoda jest ładna, a ludzie są mili. Często jeżdżę na plażę. Proszę napiszcie do mnie. Uściski, Reet”

Jednak poza wymienianymi pocztówkami, rodzina Reet nie miała z nią telefonicznego kontaktu. Mimo, iż prosili o rozmowę, zawsze byli zbywani. Rodzice modlili się za jej szczęście i cały czas mieli nadzieję, że ich córkę po prostu pochłonął wielki świat, że nabiera dystansu. Tutaj warto nadmienić, że w tamtych czasach ( a i ja myślę, że mało się zmieniło) chęć zrobienia kariery była istotniejsza od rodziny. Najbliżsi Reet nigdy nie złożyli raportu na policji o jej zaginięciu, zamiast tego wysłali swojego przyjaciela do Hollywood, by sprawdził adres podany na pocztówce. Okazało się, że Reet już tam nie mieszka. Rodzice pogodzili się z przekonaniem, że córka odeszła i zrezygnowani mieli nadzieję, że pewnego dnia wróci. Mijały miesiące, a później lata. Ojciec cierpiał w milczeniu, a matka zaczęła sypiać w sypialni córki. Wiele lat później, starsza siostra Reet, odnalazła w kredensie matki, stos kartek urodzinowych dla Reet. Odejście dziewczyny złamało ich serca. 

16 listopada 1969 roku 15-letni chłopiec, który obserwował ptaki, odnalazł w pełni ubrane ciało młodej, białej kobiety. Ciało odkryto w gęstym, zarośniętym wąwozie, wzdłuż Mulholland Drive w Los Angeles. Sekcja zwłok wykazała, że ​​ofiara została zamordowana około 24-48 godzin przed odnalezieniem. Ofiara miała rany obronne na rękach, a jej ciało nosiło ślady 150 ran kłutych, z których połowa była śmiertelna. Młoda kobieta nie miała w swoim organizmie alkoholu ani narkotyków i ustalono, że nie doszło do napaści na tle seksualnym. Udało się ustalić, że ciało zostało przetransportowane do tego miejsca samochodem, a następnie zrzucone ze skarpy 700 metrowego wąwozu. Krzewy i drzewa, uniemożliwiły upadek ciała w głąb kanionu. Ofiara miała na sobie parę włoskich kozaków, kurtkę z Montrealu, krótkie spodenki wykonane w Bostonie. Nosiła także pasek z mosiężną klamrą, sweter i dwa pierścionki. 50 stóp od ciała znaleziono okulary marki „Liberty”, które należały do osoby niedowidzącej. Jednak nigdy nie ustalono, czy te okulary były bezpośrednio związane z zabójstwem. Niezidentyfikowana ofiara zabójstwa stała się znana jako „Jane Doe 59”. 

Niezidentyfikowane ciało, znalezione zostało zaledwie kilka tygodniu po wyjeździe Reet. Sporządzono i rozprowadzono szkice kompozytowe, ale w latach 70 nie istniała technologia, która pozwoliłaby na ogólnokrajową komunikację i porównywanie niezidentyfikowanych ciał. Same zaś rysunki były prymitywne i trudno je było zidentyfikować. Dopiero w czerwcu 2015 roku, przyjaciele siostry Reet, skontaktowali się z nią aby powiedzieć, że przeszukiwali system National Missing and Unidentified Persons i znaleźli podobieństwo między Reet, a zdjęciami z kostnicy pewnej kobiety, które zostały zamieszczone na tej witrynie. Anne skontaktowała się z urzędnikami i przesłała próbkę DNA, która następnie została porównana z próbką krwi, która została zachowana z zakrwawionego stanika ofiary. Jane Doe 59, w końcu odzyskała swoje imię-  Reet Jurvetson. 

Po identyfikacji swojej siostry Anne dostarczyła śledczym pocztówkę, którą wysłała Reet swoim rodzicom, datowaną na 31 października 1969 roku. Detektywi przylecieli do Montrealu, aby przeprowadzić wywiad z świadkiem, który spotkał Reet w towarzystwie niezidentyfikowanego człowieka w jednej z kawiarni. Świadek powiedział, że zapamiętał imię mężczyzny jako Jean.  W raz z nim i Reet siedział, także drugi mężczyzna o tym samym imieniu. Sporządzono rysopis obu mężczyzn. W 2016 roku, śledczy kanadyjski program CBC „The Fifth Estate” wydał 23-częściową serię programu „Who Killed Jane Doe 59”, który przyciągnął uwagę publiczności. Po emisji programu na policję zjawiła się przyjaciółka Reet z dzieciństwa, Gilda Green. Kobieta zeznała, że otrzymała od Reet pierwszą i ostatnią pocztówkę. Było to jesienią 1969 roku, a pocztówka była adresowana z Los Angeles. Reet pisała, że jest bardzo szczęśliwa. Wspomniała także, że wiosną 1970 roku spotkała w Montrealu przyjaciela Reet. Zapytała czy ją widział a on odpowiedział:

„Tak, była z nami przez kilka tygodni, a potem odeszła”. Jean dodał, że nie wie gdzie udała się po wizycie w LA. Detektywi odkryli, że kompleks apartamentów, z którego Reet wysłała swoją ostatnią pocztówkę, został zburzony w 1989 roku. Właściciel zmarł w 2015 roku, a potencjalnych sąsiadów zamieszkujących wówczas ten kompleks, nie udało się zidentyfikować do tej pory.

„Wreszcie, po tych wszystkich latach, mamy do czynienia z twardymi faktami. Moja młodsza siostra została brutalnie zabita. Nie to chciałam usłyszeć. A teraz muszę się z tym pogodzić. Nie mogę zrozumieć, jak mogła zostać ugodzona nożem ponad 150 razy. To jest katastrofalne. Staram się czerpać pociechę z raportu koronera, że ​​przynajmniej nie została zgwałcona. Niemniej jednak jestem przerażona, gdy myślę o tym, jak strasznie musiała się czuć w momencie w którym umierała. Moja siostra została zidentyfikowana, ale jej morderca nie”

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.