Let’s travel together.

Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu, część 92- Mitchell, Dean, Dermot

0

Mitchell został porwany z własnego domu, Dean wyszła do szkolnej toalety, natomiast Dermot udał się do lasu żeby postrzelać. Te obce sobie dzieci łączy jeden wspólny mianownik- Wszystkie zniknęły bez śladu.

Mitchell Owens

Menlo Park, California– We wczesnych godzinach porannych 3lutego 1983 r.4-letni Mitchell został uprowadzony z mieszkania, w którym mieszkał z matką i dwójką rodzeństwa. Niezidentyfikowany po dziś dzień napastnik włamał się do domu rodziny przez okno i brutalnie zaatakował Orę Owens– matkę trójki chłopców.

Zbudzony hałasem 4- letni Mitchell wszedł do sypialni matki w momencie, w którym agresor dusił ją kablem od telefonu. Ora zdążyła jedynie krzyknąć by uciekał, po czym straciła przytomność. Kobieta została przewieziona w ciężkim stanie do szpitala. Przytomność odzyskała dopiero po dwóch dniach, ale dochodziła do siebie przez kolejne trzy tygodnie.

Chociaż pozostała dwójka dzieci wyszła z napadu bez szwanku, mały Mitchell został porwany, a jego los nadal pozostaje nieznany. Napastnik był zamaskowany, ale Ora uważa, że porywaczem jej syna mógł być mężczyzna, którego poznała zeszłej nocy w klubie. Człowiek ten zaproponował je drinka, ale ona kulturalnie odmówiła i odeszła.

Kobieta podejrzewa, że mógł ją śledzić kiedy wracała do domu. Mężczyzna został opisany jako wysoki z brązowymi włosami, niebieskimi oczami, wąsami i tatuażami na ramionach. Mógł mieć wówczas około 25 lat.

Niewykluczone także, że porywaczem był mężczyzna, który zjawił się przed drzwiami rodziny na kilka godzin przed napadem. Był ubrany w mundur policjanta i pytał o raport, który Ora złożyła w sprawie skradzionej miesiąc wcześniej torebki. W trakcie prowadzonego śledztwa okazało się, że Departament Policji w Menlo Park nie miał informacji o tym, by którykolwiek z funkcjonariuszy zatrzymał się w domu rodziny Owens w tym dniu.

Ora Owens przez długie lata po porwaniu syna otrzymywała telefony od niezidentyfikowanego mężczyzny, który groził, że porwie pozostałą dwójkę jej dzieci.

Sprawa porwania Mitchella jest wciąż otwarta, a władze mają nadzieję, że obecna technologia kryminalistyczna, która w 1983 r. Była jeszcze niedostępna, może pomóc w jej rozwiązaniu. Obecnie uważa się, że prowadzone w tamtych latach śledztwo, zostało spartaczone. W niewytłumaczalny sposób lokalna policja początkowo wymieniła Mitchella jako zbiegłego nieletniego i odmówiła podjęcia działań w celu jego odnalezienia. Prawdopodobnie postąpiono tak dlatego, że rodzina chłopczyka była biedna, a do tego afroamerykańska.

This slideshow requires JavaScript.

Dean Peters

Grand Rapids, Michigan– Dean urodziła się 24 września 1966 r. I do czasu rozwodu rodziców mieszkała w Kalifornii. Później wraz z bratem, mamą i jej nowym mężem, przeprowadziła się do Michigan. Wiadomo, że Dean początkowo miała problemy z zaaklimatyzowaniem się w nowym otoczeniu- tęskniła za starą szkołą i swoimi przyjaciółmi, ale z czasem poznała nowych i wszystko było na dobrej drodze. W chwili zaginięcia 14- latka była uczennicą ósmej klasy i marzyła o karierze modelki.

Zaginięcie nastolatki miało miejsce 5 lutego 1981 roku tuż po godzinie 17:00, w szkole średniej Forest Hill Central, która znajduje się w jednej z najbezpieczniejszych dzielnic Grand Rapids. Tego dnia dziewczynka brała udział w treningu zapaśniczym swojego sześcioletniego brata. Wraz z nią, na sali gimnastycznej była także mama. W pewnym momencie Dean udała się za potrzebą do toalety i właśnie tutaj zaczęła się trwająca już ponad czterdzieści lat tajemnica.

Nastolatka nie wróciła na salę, a nikt z obecnych w szkole uczniów nie widział jej w toalecie, co oznaczało, że nigdy do niej nie dotarła. Podejrzewano więc, że wyjście do łazienki było tylko pretekstem. Dean w tym czasie mogła wyjść przed szkołę na papierosa, albo była z kimś umówiona.

Dziewczynka zostawiła w domu portfel, kosmetyki, biżuterię, ubrania, torebkę i kilkaset dolarów. Ponieważ nie przysparzała problemów wychowawczych i była znana z tego, że nigdy na dłużej nie wychodziła bez swojej kosmetyczki, została wykluczona jako uciekinierka, a jej poszukiwania były prowadzone na dużą skalę. Brały w nich udział zarówno organy ścigania jak i wolontariusze, nurkowie, straż pożarna i psy tropiące. W sprawę zaangażowali się także znani jasnowidze, którzy sporządzali mapki z lokalizacjami, w których według nich ukryto ciało… Wszystko na nic.

Pierwszym podejrzanym w sprawie tajemniczego zniknięcia dziewczynki był Arthur Diaz– szkolny stróż. W wieczór zniknięcia Dean pracował w szkole, ale twierdził, że nie widział nastolatki ponieważ sprzątał biura. W związku z podejrzeniami władze przeszukały szkolną spalarnię licząc, że to własnie tam znajdą szczątki zaginionej. Okazało się jednak, że piece nie były uruchamiane od kilku dni. Po paru latach śledztwa, Arthur Diaz został oczyszczony z podejrzeń.

Kolejnym i tak naprawdę jedynym na tę chwilę podejrzanym jest człowiek imieniem Bruce Bunch. Na dwa dni przed zaginięciem, Dean pokłóciła się z dwiema starszymi od siebie uczennicami. Powodem sporu był chłopiec, którym interesowała się czternastolatka. Zazdrosne dziewczyny miały jej grozić i nakazały by trzymała się od niego z daleka.

17- letni wówczas Bruce Bunch znał jedną z dziewcząt, które zastraszały Dean i wiedział o całej sprawie. 24 września po 17:00 przejeżdżał obok szkoły kiedy dostrzegł palącą papierosa czternastolatkę. Chciał ją tylko nastraszyć, ale wpadł w poślizg, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w dziewczynę, po czym spanikowany ukrył jej ciało- taką historię, na przestrzeni wielu lat opowiedział około 30 osobom, w tym swojej pierwszej i drugiej żonie. Jego pierwsza żona stwierdziła, że Bruce ​​​​był wobec niej brutalny i znęcał się nad nią zarówno psychicznie jak i fizycznie. Raz wyrzucił ją z jadącego pojazdu, w wyniku czego złamała kostkę, a drugi raz groził, że zepchnie jej auto z drogi do rowu.

Cała ta prawda wyszła na jaw dopiero po jego śmierci. Bunch zmarł w 2008 r. Na atak serca. Nigdy nie został przesłuchany w związku ze sprawą Dean, która w 1991 r. Została prawnie uznana za zmarłą.

This slideshow requires JavaScript.

Dermot Kelly

Oglesby, Illinois30 stycznia 1972 r. Około godziny 13:20, 16- letni Dermot wyszedł z domu informując rodziców, że idzie do lasu nad rzeką Vermilion, aby poćwiczyć strzelanie. Zabrał ze sobą karabin kalibru 22. Kilka godzin później zgłoszono jego zaginięcie- dzień był bardzo zimny, a temperatura oscylowała w okolicy zera.

W drugim dniu poszukiwań, nad brzegiem rzeki Vermilion odnaleziono buty i kurtkę chłopca. Na śniegu widoczne były także ślady bosych stóp, które prowadziły do wody, ale nie widać było powrotnych… Na śniegu był także widoczny odcisk karabinu, który później ekipy płetwonurków znalazły na dnie częściowo zamarzniętej rzeki. Z uwagi na to, że broń należąca do zaginionego chłopca miała zamontowaną lunetę, nigdy nie potwierdzono, że karabin znaleziony na dnie rzeki należy do niego, ponieważ brakowało mu tej istotnej części.

Dermot był mądrym chłopcem. Nie miał problemów w szkole ani w domu. Nie palił papierosów, nie zażywał narkotyków i nie pił alkoholu. Nic nie wskazywało na to, że miał rozterki osobiste i że mógłby targnąć się na swoje życie.

Oczywiście w sprawie jego zniknięcia pojawiło się wiele różnych teorii. Spekulowano, że Dermot cierpiał na depresję, którą ukrywał, albo że mógł zmagać się ze swoją sek*ualnością i że w rzeczywistości był innej orientacji.

Jego rodzina nigdy nie uwierzyła w samobójstwo, tym bardziej, że ciała nigdy nie odnaleziono, a w 1973 r. Z policją w Chicago skontaktowała się kobieta, która była przekonana, że widziała chłopca- całego i zdrowego.

Jeden ze szkolnych przyjaciół Dermot’a zeznał, że na kilka dni przed zaginięciem, ten zwierzył mu się, że chce wyjechać i rozpocząć nowe życie. Zostawił w domu jednak wszystkie oszczędności, dokumenty i ubrania…

Autor, Dorota Ortakci

This slideshow requires JavaScript.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.