Let’s travel together.

Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu, część 8 – Natasha, Alexia, Arkadiy

0

W sieci znajdziemy wiele spraw dotyczących osób zaginionych, które nie zyskały wielkiego rozgłosu. W serii „Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu”, skupiamy się na takich przypadkach, ponieważ każde z tych dzieci zasługuje na pamięć. Dziś przedstawiamy historię 6- letniej Natashy, 5- letniej Alexii i 17- letniego Arkadiy’ego

Natasha shanes

Natasha urodziła się 23 stycznia 1979 r. I mieszkała z mamą Susan oraz partnerem kobiety, Robertem w Jackson (Michigan). W tym czasie Robert, mimo wcześniejszych wyroków za handel heroiną nadal trudnił się rozprowadzaniem twardych narkotyków. 

U Natashy na wczesnym etapie rozwoju zdiagnozowano epilepsję. Dziewczynka miała także skoliozę, a z powodu płaskostopia musiała nosić specjalne, korekcyjne obuwie. Miała także łagodną niepełnosprawność intelektualną, przez co musiała uczęszczać do specjalnej placówki edukacyjnej, dla dzieci niepełnosprawnych. Mimo tych trudności, częstych wahań nastrojów i niekontrolowanych wybuchów płaczu, zdarzały się dni, kiedy Natasha zachowywała się tak jak inne dzieci w jej wieku. Wtedy bawiła się lalkami, malowała kosmetykami matki, albo śpiewała.

Sześcioletnia Natasha była po raz ostatni widziana 4 maja 1985 r. Kiedy spała na kanapie w salonie. 5 maja we wczesnych godzinach porannych, Susan wyrwała się ze snu na dźwięk trzaskających drzwi od samochodu, po czym zasnęła i obudziła się ponownie o 6:00 rano. Wtedy też odkryła, że drzwi od domu były otwarte, a po Robercie i Natashy nigdzie nie było śladu. Kiedy na miejscu zjawiły się służby, policjanci nie byli w stanie znaleźć żadnych oznak przymusowego wejścia do domu, a rozległe poszukiwania okolicy nie dały śladu dziewczynki.

Dwa dni później, w okolicy domu matki znaleziono zwłoki Roberta. Mężczyzna zginął od rany postrzałowej i mimo, że pierwotnie sklasyfikowano jego śmierć jako samobójstwo, istnieje podejrzenie, że został zamordowany. Być może jego śmierć była wynikiem porachunków narkotykowych. Nie wiadomo czy sprawa Roberta ma jakikolwiek związek ze zniknięciem Natashy, ale śledczy uważają, że dziewczynka nie żyje.

This slideshow requires JavaScript.

Alexia Reale

Alexia mieszkała wraz ze swoją matką Barbarą Carrasco, ojczymem Larrym Carrasco i starszą siostrą Jessicą w Elk Grove w Kalifornii. Życie rodziny było względnie normalne do lutego 1997 r. Kiedy to Larry stracił pracę. Wtedy właśnie, małżeństwo zaczęło zażywać metamfetaminę, która powodowała, że obydwoje zachowywali się irracjonalnie.

Zaginięcie i prawdopodobne morderstwo pięcioletniej Alexii wyszło na jaw dzięki 13- letniej Jessice. Dziewczynka wyznała przerażającą prawdę po tym jak nauczyciele zorientowali się, że jest molestowana i przekazano ją pod opiekę biologicznego ojca. Według jej zeznań, pod koniec maja 1997 r. Barbara i Larry zaczęli mówić o demonach, które miały opętać ciała dziewczynek. By je „oczyścić”, zamknęli siostry na pięć dni w sypialni i zmuszali do picia lodowych shake’ów, zmieszanych z wybielaczem – co według nich miało wypędzić „złe siły”. W pewnym momencie para zdała sobie sprawę, że Jessica pomaga siostrze zwymiotować koktajle, więc rozdzielili dziewczynki, zamykając Alexię w szafie.

1 czerwca Jessica widziała siostrę po raz ostatni. Pięciolatka leżała na podłodze, a Barbara próbowała ją reanimować – niestety bezskutecznie. Dziewczynka zmarła. Następnie małżeństwo umieściło ciało Alexii w zamrażalce, gdzie przechowywano je przez kilka dni. Potem, przy użyciu piły, Larry rozczłonkował zwłoki, a Barbara spaliła szczątki w domowych kominku. Małżeństwo pozbyło się tego co został z Alexii,  w rzece Sacramento.

Proces pary rozpoczął się w 2000 r. A podczas jego trwania, Jessica zeznawała przeciwko matce i ojczymowi. Larry i Barbara zostali skazani za zabójstwo Alexii i przedstawiono im dodatkowe zarzuty krzywdzenia dzieci. Obecnie Larry odsiaduje 40-letni wyrok więzienia, podczas gdy Barbara dostała 15 lat kary. Szczątki Alexii nigdy nie zostały odnalezione.

This slideshow requires JavaScript.

Arkadiy Tashman

Siedemnastoletni Arkadiy był rosyjskim obywatelem, który wyemigrował do do Stanów Zjednoczonych w 1996 roku i biegle władał językiem rosyjskim i angielskim. Chłopiec był zapalonym skaterem, który każdą wolną chwilą poświęcał treningom w deskorolkowych parkach. Ludzie, którzy znali Arkadiy’ego, kochali go za jego ogromne poczucie humoru i niezwykłą inteligencję, dlatego też wieść o jego zaginięciu zszokowała wszystkich.

26 stycznia 2005 r. W zimną, mroźną noc o godzinie 2:45, chłopiec wyszedł z domu przyjaciela i przepadł jak kamień w wodę. Tego samego dnia, w godzinach przedpołudniowych rodzice nastolatka zorientowali się, że w sypialni zostawił swój telefon komórkowy, a tuż przy nim spisaną na kartce wiadomość: „Przepraszam za to. Bez przebudzenia, bez pogrzebu”. Zrozpaczeni, zawiadomili policję, ale z nieznanych powodów władze nie rozpoczęły oficjalnego poszukiwania chłopca, przez kolejne sześć dni. W tym czasie bliscy i przyjaciele Arkadiy’ego poruszali niebo i ziemię by ściągnąć uwagę na sprawę jego zaginięcia. Roznosili ulotki, wypowiadali się we wszystkich możliwych gazetach i kanałach telewizyjnych, jednak jedyną rzeczą, jaką przyniosła im ta praca, był większy ból. Ludzie dzwonili i żartowali: „Ty głupi Rosjaninie. Zasłużyłeś na to. Gdybym był twoim synem, sam bym się zabił” – to tylko jeden z okrutnych telefonów, które nadchodziły każdego dnia.

Policja – kiedy wreszcie wzięła się do roboty, nie potraktowała przypadku Arkaidy’ego poważnie. Mimo notatki, sugerującej samobójstwo, nie zaangażowano helikopterów ani psów tropiących, zakładając, że chłopiec uciekł. Przyjaciele i rodzina nastolatka oświadczyli, że nie widzieli żadnych oznak przemawiających za tym, że Arkadiy mógłby targnąć się na swoje życie. Innego zdania jest jednak była dziewczyna chłopca, według której zaraz po zerwaniu, siedemnastolatek odgrażał się: „Zobaczysz! Zabiję się i do końca swojego życia będziesz miała mnie na sumieniu”. Niemniej jednak bliscy nie wierzą, że odebrał sobie życie i nadal publikują jego historię przy pomocy mediów społecznościowych, wierząc, że kiedyś się odnajdzie.

Autor, Dorota Ortakci

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.