Let’s travel together.

Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu, część 57 – Artur, Eri, Dylan

0

W sieci znajdziemy wiele spraw dotyczących osób zaginionych, które nie zyskały wielkiego rozgłosu. W serii „Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu”, skupiamy się na takich przypadkach, ponieważ każde z tych dzieci zasługuje na pamięć.

Artur Carja

Elbasan, Albania– Dziewięcioletni Artur pochodził z biednej, robotniczej rodziny i był jednym z pięciorga dzieci. By wspomóc rodziców finansowo, wraz ze swoim 12- letnim bratem Blerimim, sprzedawali na lokalnym bazarze plastikowe torby. Zazwyczaj wychodzili z domu wcześnie rano, wracali na obiad i ponownie szli na targ, gdzie spędzali czas do późnego popołudnia.

7 lipca 2004 r. W środę, chłopcy jak zwykle udali się do pracy i chociaż zawsze wracali z niej razem, tego dnia wyjątkowo Blerim wyprzedał wcześniej cały swój towar i udał się do domu, oczekując w nim na powrót swojego brata. Czas mijał, ale Artur nie wracał i od tamtej pory go nie widziano.

Podejrzewano, że chłopiec został porwany do Grecji, gdzie często przemycano dzieci i wykorzystywano do żebractwa, co w tamtych latach było fenomenem, tak samo jak handel ludźmi na organy. W toku dochodzenia, pojawił się świadek, który miał widzieć Artura z nieznanym mężczyzną na Bałkańskiej trasie. Człowiek ten pakował do bagażnika torby z jedzeniem, a następnie wsiadł z chłopcem do auta i odjechał. Kolejne obserwacje dziewięciolatka miały mieć miejsce w Salonikach w Grecji, ale nigdy nie zostały one potwierdzone.

W kolejnych latach, poszukiwania chłopca zakończyły się fiaskiem. W styczniu 2020 roku Blerim wystosował apel do opinii publicznej i mediów, prosząc o pomoc w odnalezieniu brata. Oskarżył także policję i rząd o niewystarczającą pomoc w poszukiwaniach.

„Minęło wiele lat, ale wydaje mi się, że stało się to zaledwie kilka chwil temu i mój brat lada moment wróci do domu”– Mówił.

Artur, jeśli żyje jest już dorosły i jest tylko jednym z wielu chłopców i dziewcząt z Albanii, którzy zaginęli na przestrzeni lat i do tej pory nie zostali odnalezieni.

This slideshow requires JavaScript.

Eri Kaneko

Fudai-Mura, Iwate Japonia – W niedzielny poranek 29 czerwca 1997 r. 6- letnia Eri i jej rodzice, wsiedli w samochód i udali się w 85 kilometrową podróż, do miasta Hachinohe, gdzie raz w miesiącu jeździli na zakupy. Kiedy po godzinie 15:00 wrócili do domu, Eri zmieniła ubranie i wyszła by pobawić się na zewnątrz. Miała wrócić na obiad na godzinę 16:00. Kiedy nie zjawiła się do 17:00, jej rodzice i dziadek wyruszyli na poszukiwania, a następnie zawiadomili policję.

Psy zgubiły trop kilka metrów od jej domu, przy drodze na skraju lasu, co mogło wskazywać na to, że Eri została wciągnięta do samochodu. Świadkowie donieśli, że kilka dni przed zaginięciem dziewczynki, widywano biały, nieznajomy samochód, jeżdżący w pobliżu jej domu. Ojciec Eri także zwrócił uwagę na nieznajomego. 3 dni przed zaginięciem córki, kiedy wracał z pracy, zauważył, że przy lesie stoi jeep z oznaczeniem SDF ( Syryjskie Siły Demokratyczne). Kierowca również nosił mundur SDF, co ojciec uznał za dziwne ponieważ w pobliżu nie było żadnych terenów treningowych.

Przez następny miesiąc poszukiwania dziecka prowadzili policjanci, strażacy i mieszkańcy. Przeczesano ponad  tysiąc gospodarstw domowych, rozdano kilka tysięcy ulotek, ale nadal bez rezultatu. Niestety kiedy ojciec zgłosił sugestię o możliwym porwaniu został zignorowany. Poszukiwania skupiły się na górzystym terenie wokół domu dziewczynki, gdzie zdaniem policji Eri zapuściła się podczas zabawy i zgubiła drogę do domu.

Po 3 latach, w 2000 r. Ponownie przeszukano góry, na których skupiono się zaraz po zaginięciu dziecka. Nie znaleziono jednak żadnych dowodów przemawiających za tym, że Eri zabłądziła i zmarła.

This slideshow requires JavaScript.

Dylan Ehler

Truro, Nova Scotia, Kanada– 3- letni Dylan opisany został przez swoich rodziców jako bardzo aktywne i energiczne dziecko, które zawsze tylko czekało na moment, w którym można było wyjść na dwór i się pobawić. 6 maja 2020 r. Chłopczyk był pod opieką babci z którą to bawił się na podwórku jej domu przy Elizabeth Street, kiedy zniknął. Kobieta rozproszona przez jej szczekającego psa, spuściła wnuka z oczu tylko na chwilę. Ta chwila wystarczyła by Dylan rozpłynął się w powietrzu. Początkowo babcia sądziła, że chłopczyk się schował, bo to właśnie zabawa w chowanego była jego ulubioną, jednak po dziesięciu bezowocnych minutach szukania i nawoływania, zawiadomiła policję, która przybyła na miejsce w ciągu pięciu minut.

Z uwagi na to, że nieopodal uliczki Elizabeth Street płynie rzeka Lepper Brook, która później łączy się z inną rzeką i ostateczne wpada do zatoki, istniały obawy, że trzylatek utonął. Ekipy poszukiwawcze spędziły 7 dni przeczesując rzekę. Skorzystano z pomocy naziemnego zespołu poszukiwawczo-ratowniczego Straży Pożarnej, Biura Zarządzania Kryzysowego, psów tropiących, dronów, kamery termowizyjnej i zespołu nurków z podwodnymi kamerami. W tym czasie nurt rzeki był wartki i początkowo niczego nie znaleziono, jednak kilka godzin później o 19:20 w Lepper Brook zlokalizowano jeden z szaro-pomarańczowych kaloszy chłopca. Drugi został znaleziony godzinę później w miejscu łączenia z drugą rzeką.

Kilka dni później, kiedy poziom wody nieco opadł, a nurt zelżał zespoły poszukiwawcze mogły przeczesać dno, jednak nie znaleziono żadnych śladów. Użyto nawet manekina o wzroście i wadze Dylana, sądząc, że zaprowadzi nurków w miejsce, do którego prąd mógł znieść chłopca, jednak wysiłki te poszły na marne.

Chociaż zakłada się, że dziecko utonęło, ciało nigdy nie zostało odzyskane, a rodzice nie stracili wiary w to, że ich syn żyje.

Autor, Dorota Ortakci

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.