Let’s travel together.

Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu, część 4 – Vicotr, Yolanda, Jaisle

0

Sześcioletni Victor właśnie rozpoczął pierwszy dzień szkoły. Siedmioletnia Yolanda smacznie spała w swoim łóżku, kiedy wybuchł pożar, a siedemnastoletnia Jaisle udała się do biblioteki. Różne historie i ten sam mianownik – Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu…

Victor Theel

Victor był sześcioletnim  blondynkiem o błękitnych oczach. Chłopczyk nazywany przez wszystkich Jackie miał, aż czternaścioro rodzeństwa i mieszkał wraz ze swoją liczną rodziną w Minnesocie. 5 września 1944 r. był bardzo ważnym dniem dla Victora ponieważ był to pierwszy dzień szkoły. Wczesnym rankiem podekscytowany chłopiec w granatowym, marynarskim mundurku wyszedł z domu. W kieszeni spodni miał notatkę dla nauczyciela, którą napisała jego mama: „Mój syn Victor Theel zostanie odebrany ze szkoły przez starszego brata”. Z niejasnych przyczyn, około godziny 11:30 nauczyciel spytał sześciolatka czy zna drogę do swojego domu. Uzyskawszy twierdzącą odpowiedź, puścił sześciolatka samego, nie stosując się do informacji przekazanej przez panią Theel – o ile Victor przekazał ją nauczycielowi. Ta nieodpowiedzialna decyzja oddzieliła chłopca od bliskich na zawsze.

W trakcie poszukiwań psy tropiące, podążały śladem zaginionego dziecka, a zapach doprowadził je, aż do autostrady. Tam trop się urwał. Świadkowie donieśli, że w dniu w którym Victor zaginął zwrócili uwagę na chłopca stojącego wzdłuż autostrady nr 23, co miało miejsce o godzinie 13:00. Jeden z nich twierdził, że widział jak dziecko wsiada do szarego samochodu, jednak nie udało się potwierdzić tych wskazówek. Victor był dzieckiem o specjalnych potrzebach, ale stopień jego upośledzenia był nieznany. Wiadomo, że był spowolniony, miał problemy z koncentracją i nigdy nie pozwalano mu chodzić nigdzie samemu – nawet po zakupy. Był także bardzo ufny i łatwowierny, więc gdyby ktoś zaproponował mu przejażdżkę samochodem, na pewno by z tej oferty skorzystał. Jak każdy mały chłopiec uwielbiał samochody i jazdę nimi.

Rodzina zaginionego dziecka trzymała się nadziei, że być może Victor został przez kogoś przygarnięty. W tamtym czasie wielu żołnierzy zostało zwolnionych ze służby, a autostradą na której urwał się trop chłopca, wracali do swoich domów. W pewnym momencie w latach sześćdziesiątych nauczyciel, który wypuścił chłopca ze szkoły, zwrócił uwagę na młodego mężczyznę, pasującego do jego opisu. Człowiek ten wysiadał ze statku marynarki wojennej w Kalifornii. Zaczepiony przez nauczyciela, powiedział, że nazywa się Jackie Theel i w wieku sześciu lat został adoptowany, po czym nie chcąc się wdawać w dalszą dyskusją odszedł. Chociaż nigdy nie udało się dotrzeć do tego mężczyzny, Victor nigdy nie został prawnie uznany za zmarłego. Jeśli dziś żyje ma 82 lata.

This slideshow requires JavaScript.

Yolanda Williams

Siedmioletnia Yolanda była Afroamerykanką, która wraz z mamą Earlene i dwiema przyrodnimi siostrami Violet i Ivy mieszkała w Kalifornii. Kobieta rozeszła się ze swoim mężem i ojcem Yolandy, James’em po tym jak został oskarżony o molestowanie dzieci i gwałt którego dopuścił się na Ivy. Te szokujące wydarzenia miały miejsce w 1977 r. A kilka miesięcy później, doszło do kolejnej tragedii.

20 lipca we wczesnych godzinach porannych, około 4:00 nad ranem w domu rodziny Williams wybuchł pożar. Ogień doszczętnie strawił dom, pozostawiając po sobie jedynie zgliszcza i zwęglone zwłoki Earlene. Kobieta leżała tuż przy drzwiach wejściowych, a późniejsza sekcja zwłok wykazała, że nie zmarła na skutek pożaru. Earlene padła ofiarą morderstwa. W toku śledztwa ustalono, że ogień został rozproszony w pokoju dzieci, ale po nich samych nigdzie nie było śladu. 3 siostry i ich 13- letni kolega, który spędzał tą noc w ich domu, zniknęli.

21 lipca na policję zadzwonił świadek, który widział Jamesa wraz z czwórką dzieci w jednej z Kalifornijskich restauracji. Nim funkcjonariusze dotarli pod wskazany adres, mężczyzny już nie było. Kiedy w końcu udało się go zatrzymać w jego własnym domu, udawał zaskoczonego. Mimo tego zakuto go w kajdanki i doprowadzono na komisariat. Podczas pierwszego przesłuchania, James zeznał, że w momencie w którym wybuchł pożar, jechał do Bakersfield w Kalifornii. W połowie drogi jego samochód się zepsuł i musiał spędzić w nim noc. Śledczy zwrócili uwagę, że jedna z dłoni mężczyzny miała poważne skaleczenie. Tłumaczył, że zranił się podczas próby naprawy auta, ale wszyscy wiedzieli, że kłamie. Służby pracujące na miejscu pożaru, zabezpieczyły ślady krwi, biegnące od drzwi wejściowych do podjazdu. Ten kto się zranił musiał wsiąść do samochodu i odjechać.

W sierpniu 1977 r. James został oskarżony o morderstwo żony i czworga zaginionych dzieci. W toku śledztwa okazało się, że 21 lipca miała odbyć się kolejna rozprawa Jamesa, odnośnie zarzutu dotyczącego molestowania dzieci i gwałtu. Na tej rozprawie, przeciwko mężczyźnie miały zeznawać trzy siostry.

Reasumując, z braku dowodów w 1979 r. Pięć zarzutów dotyczących morderstwa zostało oddalonych. James już nie żyje, a w 2014 r. W Kalifornii odnaleziono szkielet Ivy. Pozostała trójka dzieci nie została zlokalizowana do tej pory.

This slideshow requires JavaScript.

Jaisle Thomas

Jaisle była indyjską, siedemnastoletnią dziewczyną, która mieszkała w Richmond w Virginii. 12 kwietnia 1998 r. Wyszła z domu informując wcześniej swoich bliskich, że jedzie do biblioteki. Jaisle prowadziła badania naukowe w związku ze szkolnym projektem i to właśnie w bibliotece spędzała najwięcej czasu. Później tego samego dnia, około godziny 15:20, samochód Jaisle został zlokalizowany na moście drogowym, przecinającym rzekę James. W aucie brakowało kluczyków, ale inne przedmioty osobiste pozostały w środku, w tym portfel, prawo jazdy, biblia, tenisówki i roboczy uniform. Na miejscu nie zabezpieczono żadnych śladów przemawiających za tym, że mogło dojść do walki, a przeszukanie rzeki płynącej pod mostem nie dostarczyło żadnych dowodów.

Ojciec dziewczyny był krytyczny wobec organów ścigania, które sklasyfikowały Jaisle jako uciekinierkę. Mężczyzna długo walczył o sprawiedliwość córki, twierdząc, że nie miała powodów do ucieczki, a co gorsza do popełnienia samobójstwa. Jaisle miała plany i marzenia, była grzeczna, spokojna i uprzejma. Bardzo dobrze się uczyła, a wieczorami dorabiała w lokalnym markecie. Na tydzień po jej zaginięciu miała zaplanowaną wycieczkę do Nowego Jorku i nie mogła doczekać się wyjazdu. Mężczyzna wyraził przekonanie, że za zniknięcie jego córki odpowiedzialni są jej znajomi, a szczególnie zazdrosne koleżanki. Nie wiadomo co doprowadziło ojca do takiego wniosku. Być może Jaisle była już wcześniej szykanowana.

Autor, Dorota Ortakci

 

This slideshow requires JavaScript.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.