Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu, część 16 – Blake, James, Diana i Mark
W sieci znajdziemy wiele spraw dotyczących osób zaginionych, które nie zyskały wielkiego rozgłosu. W serii „Dzieci, które nigdy nie wróciły do domu”, skupiamy się na takich przypadkach, ponieważ każde z tych dzieci zasługuje na pamięć. Dziś przedstawiamy historię Blake’a i James’a oraz dwójki rodzeństwa Diany i Mark’a.
Blake Pursley
14- letni Blake z Running Springs w Kalifornii, od najmłodszych lat cierpiał na problemy zdrowotne, a to za sprawą podtopienia do którego doszło gdy miał zaledwie kilka lat. Po wypadku, Blake przez długi czas przebywał w śpiączce i przeszedł wiele skomplikowanych operacji. Chłopiec uszedł z życiem, ale musiał zmagać się z wieloma trudnościami, które obejmowały uszkodzenie strun głosowych, słabe zdolności motoryczne prawej ręki i dłoni, oraz napady padaczkowe. By w miarę normalnie funkcjonować, Blake na co dzień przyjmował leki, które zapobiegały nawracającym napadom drgawek. Z uwagi na fakt, że chłopiec miał trudności w nauce, a jego poziom intelektualny zatrzymał się na etapie dziewięciolatka, mama zapisała go do szkoły specjalnej z internatem.
Blake przebywał w placówce CEDU od 1 czerwca 1994 r. I był z tego faktu bardzo niezadowolony. Podczas jednej z rozmów telefonicznych z mamą, wyznał, że tęskni za domem i chce uciec. Po raz ostatni widziano go 25 dni później około godziny 20:00. Chłopiec ubrany w fioletową koszulkę, niebieskie dżinsy, czarne trampki Nike i czapkę z daszkiem, zmierzał w kierunku stodoły, znajdującej się na terenie placówki, aby sprawdzić zwierzęta. Dozorca widział, że wkrótce w stodole zapaliło się światło. Kiedy Blake nie wrócił do godziny 22:00 zawiadomiono policję.
Psy topiące doprowadziły śledczych do utwardzonej drogi w pobliżu szkoły, gdzie Blake prawdopodobnie skręcił później w prawo. Skręt w lewo doprowadziłby go do miasta, a droga którą najwyraźniej wybrał do stromego klifu. Sprawdzono obie możliwości, jednak po Blake’u nie znaleziono ani jednego śladu. Pracownicy szkoły uważają, że chłopiec uciekł, ale jego rodzina uważa, że mógł zostać porwany lub zwabiony z terenu szkoły.
Co ciekawe, Blake nie jest jedynym uczniem, który zniknął ze szkoły Cedu i nigdy nie został znaleziony.
James Zapolski
James nazywany przez przyjaciół „Jamie” w 1966 r. Był piętnastoletnim uczniem liceum o brązowych włosach i niebiesko-zielonych oczach. Po raz ostatni widziano go 23 lipca w Princeton w New Jersey. Wtedy też ubrany w białą koszulkę w paski, dżinsowe krótkie spodenki i trampki, pożegnał się z rodzicami, wsiadł na rower i pojechał na przejażdżkę.
Czarno- biały rower, francuskiej marki został zakupiony zaledwie osiem dni wcześniej. James bardzo długo zbierał na niego pieniądze, imając się przeróżnych prac dorywczych. Niezależny, samodzielny nastolatek, który marzył o karierze prawnika, planował wyjechać rowerem na Florydę, dlatego od momentu jego zakupu, pokonywał codziennie 20 mil, aby nabrać formy.
Kiedy tego dnia James nie pojawił się w domu, jego rodzice pomyśleli, że postanowił zrealizować swój plan i jest w drodze na Florydę. Nikt nie miał pojęcia, że dzień później, miejscowy chłopiec znalazł jego rower. Miało to miejsce pięć mil od domu Jamesa, a rower pływał w rzece. Szczęśliwy ze znaleziska chłopiec, zabrał rower do domu i trzymał go do września. Wtedy właśnie przeczytał o zaginięciu James’a w gazecie i zawiadomił policję. Zniknięcie chłopca pozostaje nie rozwiązane. W jego sprawie nie pojawił się już ani jeden trop.
Diana i Mark Yoli
Siedmioletnia Diana i jej młodszy o pięć lat, przyrodni brat Mark, byli po raz ostatni widziani o godzinie 15:15, 13 września 1962 r. Dzieci przebywały z rodzicami w Camp Lejenue- ośrodku szkolenia wojskowego o powierzchni 246 mil kwadratowych w Jacksonville w Karolinie Północnej, gdzie stacjonował ich ojciec. Diana i Mark udali się na plac zabaw z którego nigdy nie wrócili. Szeroko zakrojone poszukiwania w tym obszarze, trwające cztery dni, nie wykazały śladu dzieci.
13 mil od miejsca w którym zaginęło rodzeństwo znajdował się dom skazanego później za molestowanie dzieci Henry’ego Hunt’a. Mężczyzna zmarł w 1991 r. W wieku 85 lat i jest jedynym podejrzanym o uprowadzenie i zamordowanie dzieci. Rok później, na łożu śmierci żona Hunt’a wyznała swojej córce, że jej ojciec w 1962 r. Zabrał dwójkę dzieci na ryby. Chłopiec miał przez przypadek utonąć, a mężczyzna w panice zabił jego siostrę. Ciała miał porzucić w w opuszczonym szybkie kopalni w pobliżu Maysville. Śledczy nie uwierzyli w historię o wypadku, zakładając, że mężczyzna wykorzystał dzieci, a następnie zabił z zimną krwią.
Eksperci z zakresu geologii, podczas rozpoznania starej kopalni, która od tamtego czasu została wypełniona wodą, ustalili, że jej przeszukanie byłoby bezcelowe. Krajobraz zmienił się od 1962 r. I stanowił jeden wielki kamieniołom z nowymi tunelami, jaskiniami i zbiornikami wodnymi. W 2011 r. Rozebrano dom, który niegdyś należał do Hunt’a. Odnaleziono kości i pojawiła się nadzieja, że sprawa wreszcie dobiegnie końca, jednak badania wykazały, że znalezione szczątki należą do zwierząt.
Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że rodzeństwo spocznie już na wieki w grobie, który wybrał dla nich morderca.
Autor, Dorota Ortakci.