Let’s travel together.

Do ciała czterolatki doprowadził go szczekający pies i panujący wokół fetor

0

Od morderstwa Joyce Cox minęło ponad 80 lat, ale jej zabójca nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Jest to kolejna z tych smutnych spraw morderstw, których ofiarami padają najmłodsi i które nigdy nie zostaną rozwiązane.

Lalka w czasach wojny

Czteroletnia Joyce była jak każde dziecko, które uwielbiało się bawić i było rozpieszczane przez swoich rodziców. Dziewczynka mieszkała wraz z nimi i bratem w Whitchurch i za pięć dni miała obchodzić swoje piąte urodziny. Tata obiecał, że kupi jej wymarzoną lalkę, więc Joyce była pełna oczekiwania i dziecięcego podniecenia. Nie mówiła o niczym innym, tylko o tej lalce. W tych pierwszych tygodniach II wojny światowej, czasy były niepewne, ale mała dziewczynka nie miała jeszcze świadomości zła, które ją otacza. Być może jej morderca zwabił ją właśnie lalką?

Droga z przedszkola

28 września 1939 r. W porze lunchu Joyce wracała do domu z przedszkola. Jak zawsze towarzyszył jej siedmioletni brat Dennis. Po drodze dzieci wstąpiły do domu babci, a po krótkich odwiedzinach kontynuowały swoją podróż. Całkowity czas marszu wynosiłby 7 minut, ale uwzględniając małe dziecięce nóżki i częste przystawanie na zabawę, zwykle droga zajmowała rodzeństwu około 20 minut.

W pewnym momencie, zgodnie z codziennym zwyczajem Dennis krzyknął: „Kto pierwszy ten lepszy”, po czym rzucił się biegiem w stronę domu, który malował się w oddali. Wiedząc, że mała Joyce nie ma z nim szans, czasami pozwalał jej wygrać. Zwalniał wtedy i czekał aż siostra go dogoni. Tak było i tym razem, ale dziewczynka nie przybiegła. Dennis pomyślał, że mogła upaść i skręcić nogę, więc wrócił by odnaleźć siostrę jednak po Joyce nie było śladu.

Chłopiec zaczął więc biec w stronę domu, wykrzykując po drodze: „Ludzie, moja siostra zniknęła”.

Opuszczone tory

W ciągu następnych godzin zmobilizowano masową rewizję z udziałem setek osób- w tym rodziny, sąsiadów, harcerzy i policji. Akcja poszukiwawcza skupiła się przede wszystkim na okolicy, w której dziewczynka zniknęła, a z dnia na dzień rozszerzała swój zakres, by ostatecznie zakończy się miesiąc później.

29 października o godzinie 19:30, zaledwie kilka tygodni po tym jak Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom, robotnik budowlany William Ward, który mieszkał w rejonie Whitchurch w Cardiff wyprowadził na wieczorny spacer swojego małego brązowo-białego spaniela Jean. Mężczyzna po ciężkim dniu w pracy spacerował po nasypie kolejowym dawnej linii kolei Taff Mineral Railway i delektował się błogą ciszą, którą przerwało głośne szczekanie jego psa.

Jean ujadała zaciekle w zaroślach, a nawoływania Williama nie przynosiły efektu. Zrezygnowany mężczyzna zaczął wspinać się więc po nasypie za niesforną psiną.

„Moja suka szczekała w zaroślach na samej górze nasypu. Jaki nigdy nie reagowała na komendy. Zdziwiło mnie to bo to jest dobrze wychowany pies. Po chwili „wspinaczki” na górę zrozumiałem co może ją niepokoić. Fetor rozkładu był nie do zniesienia. Byłem przekonany, że Jean znalazła jakąś padlinę i przerażony, że może się w niej wytarzać”– opowiadał później policjantowi.

Zamiast martwego zwierzęcia, William znalazł szczątki poszukiwanej od miesiąca dziewczynki. Nagie, zwinięte w kłębek ciało czteroletniej Joyce leżało w gęstych zaroślach. W pobliżu znajdowały się jej ubrania, rozerwana bielizna, maska gazowa, woreczek na tytoń jak i egzemplarz starej gazety.

Sekcja zwłok wykazała, że Joyce została brutalnie zgwałcona, a następnie uduszona. Jej śmierć nastąpiła na kilka godzin po tym jak zniknęła.

Śledztwo

Kilka dni później ciało małej Joyce zostało złożone do trumny. Na miejsce spoczynku odprowadził ją kondukt pogrzebowy, który został utworzony przez ponad tysiąc ludzi. W tłumie znajdowali się nawet policjanci.

W sprawie brutalnej śmierci czterolatki, śledztwo wszczęła policja hrabstwa Glamorgan. Łącznie przesłuchano ponad 1000 osób i zebrano kilkaset wskazówek:

  • Ludzie uskarżali się na „brzydkiego”, garbatego mężczyznę w średnim wieku, który zaczepiał przechodniów.
  • Niektórzy uznali, że za śmierć dziewczynki może być odpowiedzialny miejscowy nastolatek, który wykazywał nadmierne zainteresowanie sek*em i uważano go za maniaka sek*alnego.
  • W Whitchurch działał wówczas szpital psychiatryczny. Podejrzewano więc, że przestępstwa dopuścił się były pacjent.
  • W tamtych latach włóczędzy – (osoba tułająca się po świecie, żyjąca z żebractwa) byli przykrą codziennością Anglii. Pewien mężczyzna zeznał, że 28 września widział starego, zaniedbanego włóczęgę, prowadzącego za rękę małą dziewczynkę, która wyglądała jak Joyce.

Wydawać by się mogło, że prowadzone śledztwo zmierza dobrym torem i wkrótce dojdzie do aresztowania. Nic bardziej mylnego. Mimo podążania za wszelkimi tropami, zabójca małej Joyce nigdy nie został złapany.

Przełom?

Po kilku latach od morderstwa Joyce Cox z policją skontaktował się Allan Lloyd– chłopiec, który w chwili jej zniknięcia miał 7 lat.

” Widziałem tą dziewczynkę. Szła za rękę z mężczyzną w czarnym garniturze. Na głowie miał czarną czapkę, a przez ramię przewieszoną maskę przeciwgazową. Dziewczynka wyglądała na zadowoloną. Ten mężczyzna był bardzo stary. Wtedy myślałem, że to jej dziadek”. 

I w tym przypadku trop okazał się bezowocny.

Następstwa

Obecnie dokładna lokalizacja grobu Joyce nie jest znana, ale jej imię zdobi nagrobek jej matki Ireny, która zmarła w 2003 roku, nie wiedząc, kto był odpowiedzialny za brutalne i bezsensowne morderstwo jej córki. Dennis nigdy nie wybaczył sobie, że spuścił siostrę z oczu, a wyrzut sumienia gnębiły go przez całe życie. Prosił ją na głos o wybaczenie nawet na łożu śmierci.

Autor, Dorota Ortakci

 

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.