Let’s travel together.

Dla Brytyjczyków-ekstremalnie niebezpieczny, dla Polaków-niegroźny starszy Pan. 70-letni polski gwałciciel złapany w UK.

0

Marian D. to miły, starszy pan z Grudziądza. Emerytowany taksówkarz, od lat mieszkający przy ulicy Chełmińskiej. Ci którzy go znają, mówili na niego „Maniek”. Budził zaufanie, sympatię i uchodził za spokojną osobę. Nie nadużywał alkoholu, tak jak wielu jego znajomych.

To był miły, starszy pan. Pamiętam go jeszcze z dzieciństwa. Był zawsze kulturalnym taksówkarzem – wspominała jedna z jego sąsiadek.

Dziadek i nastolatki

Ten starszy mężczyzna ma jednak mroczną stronę. Na początku 2013 roku wyszło na jaw, że 68-letni Marian D. pod pretekstem zatrudnienia jako pomoc domowa, zwabiał do swojego mieszkania czternastoletnie dziewczyny. Kusił je obietnicą dobrych zarobków, biżuterią oraz papierosami. Nastolatki zamiast spodziewanej pracy i zapłaty, czekało prawdziwe piekło.

Notatki

Ten „miły starszy pan” po włączeniu głośnej muzyki, zaczynał grozić dziewczętom, po czym przywiązywał je do łóżka, czasem odurzał. Gwałcił i dokonywał „innych czynności seksualnych”. Na domiar wszystkiego, prowadził notes w którym zapisywał wszystkie okropności, których dopuścił się na tych młodych dziewczynach.

Areszt

Nie wiadomo ile jeszcze nastolatek padłoby jego ofiarą, gdyby nie matka jednej z poszkodowanych, która powiadomiła policję. W marcu 2013 roku, Marian trafił do aresztu. Przez kilka następnych miesięcy, śledczy w pocie czoła zbierali dowody oraz zeznania od pokrzywdzonych. Gdy nastolatki składały zeznania, mówiły o swoim oprawcy: „Był stary, obleśny i śmierdzący”.

Na stronie nowosci.com.pl można przeczytać:

„Za jedną ze swoich „ofiar” pojechał do podgrudziądzkiej wsi. Wiedział, że w jej domu panuje bieda. Zaproponował rodzinie, że ożeni się z nią za… 500 zł. Z akt sprawy wynika, że D. chciał, by z nim zamieszkała. Na tę „transakcję” nie zgodziła się rodzina dziewczyny.”

W końcu, w ostatnich dniach grudnia, do sądu wpłynął akt oskarżenia. Dotyczył on dwóch czynów lubieżnych wobec nieletnich, czterech gwałtów i jednego usiłowania gwałtu. Podczas trwającego już procesu, wydarza się jednak rzecz niespodziewana.

Dozór

Sąd Rejonowy w Grudziądzu postanowił uchylić tymczasowe aresztowanie i zastosować względem Mariana D. środki wolnościowe: dozór policji, zakaz zbliżania i kontaktowania się z pokrzywdzonymi oraz zakaz opuszczania kraju”  mówił zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu.

Podczas procesu, D. nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów, co więcej, twierdził, że „to on był wykorzystywany przez osoby, którym ulegał”.

Drops

Co ciekawe, mężczyzna był już znany policji. „Drops” -bo tak go wielu nazywało- w swoim życiu był już karany za posiadanie oraz handel narkotykami. Jeśli spytać o niego sąsiadów, można usłyszeć: „To ten, co jeździł rowerem. Zawsze był z niego kombinator.” I jak się okaże, swój niechlubny proceder wykorzystywania nieletnich prowadził od wielu lat. Jak mówią niektórzy, wielu dziewczynom zniszczył życie i zawsze uchodziło mu to na sucho. Groźbą wymuszał na swoich ofiarach podpisanie oświadczenia, że z własnej woli robiły mu „masaż erotyczny”.

Z wolnej stopy

Pomimo odwołania się prokuratury do Sądu Okręgowego w Toruniu, ten stwierdził, że oskarżony może poczekać na wyrok na wolności. Po zapadnięciu wyroku, którym były 4,5 roku więzienia, Prokuratura złożyła od niego odwołanie. Tym razem przyniosło to zamierzony skutek i we wrześniu 2016 roku, Marian D. został skazany na 10 lat pozbawienia wolności. Odpowiadał on jednak z wolnej stopy, nie był w areszcie i na odbycie wyroku miał się po prostu sam zgłosić.

Zniknął

I jak się można domyślać nie zrobił tego. Ślad po nim zaginął. Pod koniec stycznia 2017 roku. historią zainteresowały się media.

Gdzie jego zdjęcia, skoro chcecie go wsadzić i go szukacie?! Zniszczył życie wielu dziewczyn!”  pisał jeden z oburzonych internautów.

Dopiero wtedy, po tak długim czasie od jego zniknięcia, opublikowano wizerunek „Мańka”, a sprawa stała się głośna, wzbudzając zainteresowanie także poza granicami naszego kraju.

Podróżnik

„Polscy policjanci, współpracując m.in. z brytyjską Agencją do spraw Zwalczania Poważnej Przestępczości Zorganizowanej oraz policją z hrabstwa Lancashire uzyskali informacje o miejscu pobytu Mariana D. a następnie wspólnie z brytyjskimi kolegami podjęli działania zmierzające do szybkiego zatrzymania poszukiwanego Polaka. Ostatecznie Marian D. został zatrzymany w porcie Heysham w zachodniej Anglii, podczas podróży promem z wyspy Man. Obecnie trwają procedury, związane z realizacją Europejskiego Nakazu Aresztowania” brzmiał komunikat Komendy Głównej Policji z lutego 2017 roku. Marian D. został zatrzymany przez brytyjskie służby.

Ekstremalnie niebezpieczny

„Nasze niezwłoczne działania zaowocowały pojmaniem tego ekstremalnie niebezpiecznego złoczyńcy, który wróci do Polski odbyć karę pozbawienia wolności. Łączymy się w myślach z ofiarami jego okropnych czynów” mówił  inspektor z policji w Lancashire, zaś z nagłówków angielskich gazet grzmiały słowa: „Aresztowano jednego z najbardziej poszukiwanych polskich przestępców”.

Tutaj i tutaj znajdują się linki do zagranicznych artykułów w tej sprawie.

Różnice

Zdania te bardzo dobrze obrazują różnicę w podejściu do przestępców seksualnych wśród służb w Wielkiej Brytanii i w naszej rodzimej Polsce. W naszym kraju wciąż takie przestępstwa traktuje się zbyt pobłażliwie. Wygląda na to że Mariana D. mało kto traktował na poważnie, choć zarówno organy ścigania jak i wymiar sprawiedliwości, doskonale wiedziały jak odrażające przestępstwa ma na sumieniu. Wystarczy wyliczyć: pozwolono mu wyjść na wolność podczas procesu, następnie nie zrobiono nic by uniemożliwić jego ucieczkę za granicę. Jak by tego było mało, służby nie fatygowały się nawet z wystawieniem listu gończego. I zrobiono to dopiero pod naciskiem mediów i opinii publicznej.

Obecnie w mieszkaniu Mariana D., który przebywa w zakładzie karnym, mieszka jego syn. Nie chce rozmawiać z dziennikarzami.

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.