Let’s travel together.

Czy za porwaniem dwóch pięciolatek stoi jedna i ta sama osoba?

0

„Mamo!!!Miałam straszny sen!!! Wielki, czarny samochód wjechał na podwórko i jakiś pan mnie dopadł”– Płakała pięcioletnia Judith. Niestety z perspektywy czasu ten sen okazał się proroczym.

Dziewczynka jakich wiele

Pięcioletnia Judith Ann Elwell mieszkała wraz z rodziną w niewielkim, skromnym domku przy 1114 N. Meta Ave w Oklahomie. Była bardzo ładną, a wręcz uroczą dziewczynką o piwnych oczach, kruczoczarnych włosach i długich, gęstych rzęsach. Jak większość małych dziewczynek, Judith uwielbiała bawić się lalkami i miała swoją ulubienicę: 11 calową lalkę o imieniu „Mary Anne”. Judith potrafiła godzinami czesać jej blond kosmyki i przewiązywać w nich wstążki, które szykowała dla niej mama.

Dziewczynka była także bardzo towarzyska i spędzała dużo czasu na podwórku bawiąc się z dziećmi. Miała także codzienny zwyczaj- Zawsze czekała przed domem na powrót swojego taty. Mężczyzna pracował na dwie zmiany, a Judith zawsze go oczekiwała.

Trochę o rodzinie- tata

James Elwell nie miał łatwego życia, dlatego bardzo doceniał fakt, że ma rodzinę i chociaż żyła ona skromnie, była ze sobą bardzo szczęśliwa. W wieku 8 lat James był świadkiem jak jego matka zastrzeliła ojca. Miesiąc później popełniła samobójstwo, a on został sierotą.

Jako młodzieniec został powołany do wojska gdzie powróciły „demony przeszłości”. Mężczyzna doznał załamania nerwowego i przeszedł na rentę inwalidzką dla weteranów wojennych.

Los uśmiechnął się do niego w 1951 r. Ponieważ uzyskał tytuł licencjata z entomologii. Niestety mimo wykształcenia nie mógł znaleźć pracy w zawodzie, dlatego też imał się przeróżnych zajęć dorywczych. W chwili zniknięcia córki pracował na stacji benzynowej.

Nie czekała

Judith była ostatni raz widziana 6 lipca 1967 r. Włożyła różowe kokardki we włosy swojej lalki i wyszła bawić się na podwórku. Do domu wróciła na chwilę po godzinie 19:00 żeby napić się soku. Obiecała mamie, że wróci o 20:45 razem z tatą. Kiedy nadeszła ta godzina James od razu zwrócił uwagę na to, że córka nie czeka na niego przy furtce. Było to niezwykłe więc od razu poczuł narastającą panikę. Chwilę później wraz z żoną wyruszył na poszukiwania i w międzyczasie przypomniał sobie o śnie, o którym Judith opowiadała miesiąc wcześniej. Małżeństwo nie chciało tracić cennego czasu, dlatego też zawiadomili policję.

Został po niej tylko but

Poszukiwania Judith zrzeszyły ponad 300 osób, które pieszo przeczesywały obszar o powierzchni 10 kilometrów kwadratowych. Sprawdzano także okoliczne stawy, bagna, a także studnie. Dzień po zaginięciu Judith, jeden z jej płóciennych, niebieskich butów został znaleziony przed pustostanem, który stał w odległości zaledwie pół przecznicy od jej domu. Pod butem znaleziono kawałeczek plecionej liny. Uważa się, że dziewczynka straciła but podczas walki z porywaczem/ porywaczami. Lina, której kawałek znaleziono pod butem, pochodził najpewniej z liny, którą związano dziewczynkę.

Czarny samochód

Mark, starszy brat Judith zeznał policji, że wierzy, że została ona porwana przez kierowcę z czarnego samochodu i nie chodziło tu tylko o jej sen. Mark widział ten samochód na jawie i wierzył, że widziała go także jego siostra:

„Trzy tygodnie przed zniknięciem Judith zwróciłem uwagę na duży czarny samochód. Jego kierowca- mężczyzna, podążał za mną kiedy rozwoziłem gazety. Wyglądało to tak jakby mnie śledził. Jechał za mną przez całą moją trasę, a kiedy dotarłem pod dom, przystanął na chwilę. Judith bawiła się wtedy w ogródku. Sądzę, że porwanie mojej siostry zostało zaplanowane. Ten sam samochód widziałem tuż przed jej zniknięciem. Stał w pobliżu naszego domu. Wtedy nie myślałem o tym w ten sposób. Wszystko przeanalizowałem po zniknięciu mojej siostry i wyciągnąłem wnioski. Teraz wierzę, że Judith też widziała ten samochód. Stąd jej sen. Musiała się bać. Gdybym wtedy miał pojęcie, że nękają ją takie koszmary…Niestety nikt mi o tym nie powiedział”.

Porwanie Brendy

Miesiąc później z tego samego obszaru zniknęła kolejna pięcioletnia dziewczynka. Ostatni raz widziano ją o 15:30 3 sierpnia 1967 r. Był upalny dzień, a Brenda Lois White jeździła na rowerze w pobliżu swojego domu. Jej rower znaleziono później oparty o ścianę lokalnego sklepu, jednak zgodnie z zeznaniami sprzedawcy nigdy się w nim nie zjawiła. Prawdopodobnie nie zdążyła, bo została porwana.

Policja od razu uznała, że zaginięcia Judith i Brendy są powiązane. Chociaż dziewczynki nie znały się osobiście, pochodziły z podobnych rodzin, mieszkały niedaleko siebie, miały podobne cechy fizyczne i były w tym samym wieku.

Poszukiwania Brendy również były prowadzone na masową skalę i także nie przyniosły żadnych efektów. Sprawy dziewczynek jednak znacznie się różnią ponieważ miejsce pobytu/pochówku Judith nadal jest nie znane, a Brenda, a raczej jej szczątki, zostały odnalezione już 3 miesiące później.

Niebieska sukienka

19 listopada 1967 r. Dwóch mężczyzn polujących na przepiórki, przechodziło obok opuszczonego wiejskiego domku, kiedy jeden z nich natknął się na ludzką czaszkę. Wezwana na miejsce policja odkryła, że dziecięca czaszka należy do kompletnego szkieletu, który leżał kilka metrów dalej w niebiesko-białej sukience, która została później zidentyfikowana przez matkę Brendy. Szczątki zostały odnalezione w odległości 11 mil od domu dziewczynki i chociaż policja bardzo dokładnie przeszukała cały teren to nie udało się odnaleźć już żadnych wskazówek, które mogłyby pomóc w śledztwie. Z uwagi na stan szczątków nie udało się ustalić przyczyny śmierci, ale biorąc pod uwagę okoliczności towarzyszące, uważa się, że Brenda została zamordowana.

Było ich dwóch

W sprawie Brendy pojawił się jeden świadek. Mężczyzna mieszkał w odległości 100 jardów od miejsca, w którym znaleziono szczątki. Powiedział, że w czasie zniknięcia Brendy widział dwóch mężczyzn spacerujących po 80-akrowej działce, która przylegała do jego domu. Mężczyźni ci mieli zaparkować samochód w leśnym zagajniku, a następnie kierowali się przez pole do miejsca, w którym znaleziono później Brendę. Nieśli ze sobą łopaty i deski. Mimo wysiłków śledczych, nigdy nie udało się ich zidentyfikować.

Kolejna dziewczynka

W 1969 r. Śledztwo dotyczące Judith i Brendy rozszerzyło się na wschód, do Connecticut, po tym , jak 27 maja została uprowadzona 10 -letnia Mary Mount. Podobnie jak w przypadku Judith, został po niej tylko but. Ciało dziewczynki zostało odnalezione trzy tygodnie później przez grupkę nastolatków. Mary zmarła od silnego ciosu w głowę i została zgwałcona. Jej zabójca nie został zidentyfikowany, a lokalne władze nie były w stanie powiązać jej przypadku ze sprawą Judith i Brendy.

Ponowne śledztwo

Troy Thissen, prywatny detektyw w 2011 r. Przez przypadek natknął się na historię Judith. Zafascynowała go ona tak bardzo, że postanowił się ją zająć i podobno odkrył tożsamość podejrzanego. Nazwisko nie zostało podane do wiadomości publicznej z uwagi na to, że nie istnieją fizyczne dowody na winę tego człowieka, ale znane są inne szczegóły.

Podejrzany w 1967 r. Był nastolatkiem i mieszkał w pobliżu Judith i Brendy. Jako osoba dorosła niejednokrotnie trafiał do więzienia gdzie odsiadywał przeróżne wyroki, w tym wykorzystywanie seksualne swoich pasierbów.

Rodzice Judith nie żyją; Mark jest jej jedynym żyjącym krewnym. Na przestrzeni tych wszystkich lat, akta policyjne obu dziewczynek przestały istnieć. Akta dotyczące sprawy Brendy zostały zniszczone podczas powodzi, natomiast akta Judith zaginęły. Mimo to sprawy te są nadal otwarte i oczekują na rozwiązanie.

Autor, Dorota Ortakci

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.