Let’s travel together.

3 dni po zniknięciu żony, jej mąż zostaje znaleziony martwy. Tragedia i zagadka wokół zaginięcia Kingi Kozak.

0

„Moja córka 11 sierpnia 2018 r. zostawiła u mnie Ewunię. Wnuczka często spędzała wakacje u nas. Kinga się ze mną mocno wyściskała, tak jakoś inaczej, to był ostatni raz gdy ją widziałam. Życzyłam jej powodzenia na sprawie rozwodowej” powiedziała mama zaginionej Kingi.

Kinga Kozak zaginęła 13 sierpnia 2018 roku. Okoliczności jej zaginięcia są niejasne i tajemnicze, a wydarzenia, które miały miejsce po jej zniknięciu sprawiają, że sprawa po dziś dzień budzi wiele emocji. Mimo iż prokuratura uznała sprawę za zamkniętą, jej rodzina wciąż stara się dotrzeć do tego, co tak naprawdę przydarzyło się ich ukochanej osobie.

Małżeństwo

Kinga i Zbigniew byli małżeństwem od 16 lat. Mężczyzna miał już córkę z poprzedniego związku, a Kingę poznał gdy udzielała jego córce korepetycji. Po śmierci żony, Zbigniew, emerytowany górnik związał się z młodszą o 12 lat korepetytorką córki. Wkrótce para wzięła ślub i kupili dom w pobliżu Szczyrku, gdzie otworzyli pensjonat, a niedługo później na świat przyszła na świat ich córka Ewa.

Małżeństwo państwa Kozak nie było jednak tak doskonałe jak mogłoby się z zewnątrz wydawać. Z biegiem lat, para coraz częściej się kłóciła, a Zbigniew miał być chorobliwie zazdrosny o swoją żonę. Jak się później okaże, pod koniec 2017 roku, Kinga nawiązała relacje z pewnym turystą z Warszawy, który gościł w ich pensjonacie. Para utrzymywała ze sobą kontakt, aż do chwili zaginięcia kobiety. Jej mąż natomiast nieraz miał znikać z domu na noc.

Rozwód

W marcu 2018 roku, Kinga podjęła ostateczną decyzję o rozstaniu z mężem, a pierwsza rozprawa odbyła się 13 sierpnia tego samego roku. Wydawało się, że małżeństwo doszło do porozumienia w tej kwestii, a rozprawa miała być jedynie formalnością. Jak się jednak okazało, podczas rozprawy Zbigniew wycofał się z ich wcześniejszych ustaleń i wyraził chęć ratowania ich małżeństwa.

Na rozprawie kobiecie towarzyszył jej ojciec, którego później podwiozła na dworzec PKP.  Odprowadziła mnie na dworzec, widziałem ją ostatni raz.” powiedział ojciec Kingi. Następnie kobieta miała się udać do swojej pracy oraz prawnika. Tego samego dnia kamery monitoringu uchwyciły obecność Kingi w centrum handlowym, gdzie po raz ostatni nawiązała kontakt z rodziną. Dzwoniła do mnie, że w sądzie nie wyszło, ale nic straconego, mówiła że ma spotkanie z prawnikiem i jedzie do pracy. Nic nie wskazywało na to, ze stanie się coś strasznego. Była wesoła, cieszyła się na wyjazd na wakacje z córką. 21 sierpnia miały razem jechać do Czarnogóry.” opowiada matka zaginionej.

Zaginięcie

Później ślad po kobiecie się urywa. Wiadomo, że dotarła do domu, ponieważ sukienka, która miała na sobie podczas zakupów została znaleziona w jej domu. W domu zostawiła również wszystkie osobiste rzeczy, włącznie z telefonem, dokumentami oraz torebką. 14 sierpnia córka państwa Kozak nie mogła się już dodzwonić do mamy. Rano dziecko dzwoniło do niej dziewięć razy. Kiedy nam o tym powiedziała, zaczęliśmy wydzwaniać, ale telefon nie był odbierany. W końcu mąż zadzwonił do zięcia, a ten przekazał, że wyszła na spacer. Ale rano powinna być w pracy. Torebka została, samochód też, a jej nie było.” powiedziała pani Ewa Jakubska.

Śmierć

Rodzice kontaktowali się z mężem córki, ale on twierdził, że Kingi nie ma w domu, oraz, że nie ma pojęcia gdzie ona się znajduje. Państwo Jakubscy złożyli wtedy zawiadomienie o zaginięciu córki na policję. 16 sierpnia Zbigniew przestał odbierać telefony od teściów. Podjechała policja do niego i pytali o niego, to im przekazano, że dopiero wszedł do domu. Zajrzeli przez okno, a on już nie żył”. powiedziała pani Ewa.

Policja przyjeżdżała do domu państwa Kozak przez 2 dni, ale nigdy nikt im nie otworzył. Trzeciego dnia, znaleźli Zbigniewa Kozaka powieszonego na strychu.

Śmierć Zbigniewa wyglądała na samobójstwo, prokuratura nie wykluczała jednak innych możliwości. Mężczyzna nie zostawił żadnego listu pożegnalnego, ani nic nie wskazywało na to aby miał zamiar odebrać sobie życie. Podczas przeszukiwania domu oraz pojazdów należących do małżeństwa, nie znaleziono żadnych śladów świadczących o tym, aby miało tam dojść do przestępstwa.

Czaszka

Pod koniec lutego 2019 roku umorzono śledztwo z powodu niewykrycia sprawców pozbawienia wolności Kingi Kozak. Przyjęto wersję, że kobieta została zamordowana przez męża, który następnie dręczony wyrzutami sumienia odebrał sobie życie.

W kwietniu 2019 r. w rzece w Wiśle znaleziono czaszkę, która według specjalistów należy do zaginionej Kingi. To bzdura, nie zgadza się kształt czaszki, ani uzębienie. To czaszka przedwojenna, leżała w ziemi kilkadziesiąt lat! Poza tym moja Kinga nie miała górnej trójki, nigdy jej nie wyrosła! Kształt głowy, ani uzębienie nie zmienia się po śmierci!” mówią rodzice. Natomiast prokuratura skomentowała to w następujący sposób:  „Z badań genetycznych wynika, że to czaszka zaginionej Kingi. Mamy 99,9 % pewności. Nadal prowadzimy śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci, bo na czaszce nie było żadnych śladów. Nie wykluczamy, że ta kwalifikacja się zmieni.”

Tramwaj

17 stycznia 2020 roku, Warszawa. „Wracałam tramwajem z uczelni i dostrzegłam tę kobietę. Ona zachowywała się normalnie, naturalnie, nie wyglądała na wystraszoną, chorą czy smutną. Natomiast wydała mi się znajoma, zapadła mi w pamięć i starałam się sobie przypomnieć, skąd ja ją znam. Nie myślałam wówczas, że to jest jakaś zaginiona osoba. To był przypadek, gdy wróciłam do domu, weszłam na Facebooka, to tam pokazała mi się informacja o zaginionej, była to Kinga Kozak. Podobieństwo tych osób bardzo mnie uderzyło. Przekazałam dalej informację, że ją widziałam. Po pewnym czasie zgłosił się do mnie telefonicznie policjant i wypytywał o nią, ale tak, jakby sam nie wiedział, o co pyta. To nie było profesjonalne. Miałam nadzieję, że za jakiś czas ktoś jeszcze z policji skontaktuje się ze mną, ale to nie nastąpiło.” możemy przeczytać na stronie crime.com.

Nadzieja

Dzięki ingerencji rodziny, udało się zabezpieczyć nagranie z monitoringu tramwaju. Państwo Jakubscy są przekonani, że osoba w tramwaju jest ich córką. Wciąż wierzymy, że Kinga wróci, że coś się stało, co jej nie pozwala na powrót. W styczniu br. monitoring zarejestrował ją w tramwaju w Warszawie. Jesteśmy przekonani, że to nasza córka! Postura, twarz i te same ruchy rąk.”

W między czasie matka zaginionej zapłaciła ponad 12 tys. zł za usługi firmy detektywistycznej, ale z efektów ich pracy nie jest zadowolona. Kobieta czuje się oszukana, tym bardziej, że rzekomy detektyw nie posiadał aktualnej licencji pozwalającej na wykonywanie zawodu.

Rodzice i córka zaginionej nie tracą nadziei i wierzą, że Kinga kiedyś się odnajdzie cała i zdrowa.

This slideshow requires JavaScript.

Źródła: fakt.pl, crime.com, onet.pl

Autor: Ka Ma.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.