Let’s travel together.

Zdążyła tylko krzyknąć „MAMO RATUJ”- morderca nastolatków.

0

Śledztwo w sprawie opisanego w dzisiejszym artykule morderstwa, zostało umorzone już pół roku później. Jaki był powód? Niemożność ustalenia sprawcy/ sprawców. Nieznany był również motyw, oraz to w jaki sposób zabójca dostał się do mieszkania ofiary. Jedyne co w tamtym czasie wydawało się pewne, to to, że morderca próbował upozorować zabójstwo zmotywowane kradzieżą. Z barku zniknęła koperta z zawartością 600 złotych, jednak druga koperta jak i pozostałe kosztowności, pozostały nietknięte.

1 września 1996 roku, w jednym z mieszkań w Bydgoszczy, ojciec który właśnie wrócił z pracy, odnalazł zwłoki swojego syna. Chłopak leżał w przedpokoju w kałuży krwi, miał poderżnięte gardło. Dawid K, miał zaledwie 14 lat. Biegły lekarz  sądowy, doliczył się na jego ciele kilkunastu ran kłutych, zadanych dwoma typami narzędzi- nożem komandowskim, oraz sprężynowym. Po tym bestialskim mordzie, w mieście zapanowała psychoza, a o całym wydarzeniu rozpisywały wszystkie lokalne gazety. Doszukiwano się związku ze zbrodnią, która miała miejsce w Bydgoszczy dwa lata wcześniej. Okoliczności były bardzo podobne. Wówczas na skutek ran kłutych, we własnym mieszkaniu zginęła młoda kobieta. W mieszkaniu zabezpieczono ślady, sugerujące iż sprawca wszystko skutecznie zaaranżował, tak by skupić uwagę śledczych, na zbędnych szczegółach. Zabójstwo Dawida, powiązano także z morderstwem do którego doszło dwa tygodnie wcześniej. Tragedia miała miejsce, podczas jednego z Bydgoskich koncertów. Wtedy też, na skutek ran zadanych nożem przez nieznanego sprawcę, zmarł kilkunastoletni chłopiec. Ostatecznie morderstwa młodej kobiety i chłopca z koncertu zostały umorzone, a sprawcy nie schwytano.

W 1999 roku, mogłoby się zdawać, że mieszkańcy Bydgoszczy zapomnieli już o tych makabrycznych wydarzeniach. Aż do 12 maja… Wtedy też, spacerowicz przechadzający się wzdłuż rzeki Brdy, zwrócił uwagę na płynącą wraz z nurtem wody walizkę. Swoją obserwację zgłosił patrolowi straży miejskiej. Tego co skrywało wnętrze walizki, na pewno nikt się nie spodziewał. Wewnątrz znajdowały się zmasakrowane i zakrwawione zwłoki młodej dziewczyny. Tego też dnia, na policję zgłosiła się kobieta, która obawiając się o bezpieczeństwo córki zgłosiła jej zaginięcie. Zeznała, że o godzinie 14:00 córka zadzwoniła do niej krzycząc „MAMOOO RATUUUJ”:

„Wrzasnęła mamo ratuj! Następnie usłyszałam głuchy huk. Tak jakby coś ciężkiego upadło na podłogę”

Kobieta od razu rozpoznała zwłoki swojej córki- 16 letniej Dominiki M. W przypadku tego morderstwa, głównego podejrzanego wytypowano już trzy godziny później. Był nim 19- letni wówczas Jacek Balicki. Z mieszkaniem zamordowanej łączył go wspólny korytarz i łazienka. Kiedy tego samego dnia do drzwi rodziny Balickich, zapukali policjanci, otworzył ojciec chłopaka. Wtedy na jaw wyszły szokujące fakty:

„To jakiś koszmar! Trzymają się nas tragedie, to musi być jakieś fatum! Trzy lata wcześniej ktoś zamordował naszego chrześniaka, Dawida. Nasz syn, a jego kuzyn bardzo tą śmierć przeżył. A teraz Dominisia, nasza sąsiadka”.

Mężczyzna opowiadał również, że po śmierci Dawida, więzi ich syna z wujostwem bardzo się zacieśniły. Jacek często odwiedzał pogrążonych w żałobie bliskich, a wuj przelewał na niego całą swą ojcowską miłość. W tym samym czasie, druga grupa policjantów przesłuchiwała znajomych Dominiki. Te wieczorne wizyty funkcjonariuszy, w domach koleżanek i kolegów zamordowanej, były już jedynie tylko formalnością mającą na celu wykluczenie innych scenariuszy. Ustalono, że tego feralnego dnia w liceum do którego uczęszczała Dominika, nie było zajęć lekcyjnych, z powodu trwających egzaminów maturalnych. Z tego powodu cała klasa udała się wraz z wychowawcą do filharmonii. Na zbiórce zjawili się wszyscy prócz Dominiki. Wtedy było już jasne, że nastolatkę która nigdy nie miała w zwyczaju wagarowania coś a raczej ktoś zatrzymał.

„Dwa tygodnie wcześniej, przyszła mi do głowy myśl, żeby zabić Dominikę. Nie wiem czym to było spowodowane, ale czułem, że wzbiera we mnie agresja. Obmyśliłem jak dokonam zabójstwa”– wyznał z niewzruszonym wyrazem twarzy Jacek B.

Z dokładnością, podczas tego jednego przesłuchania opowiedział także w jaki sposób zamordował swoją sąsiadkę. Zapukał do drzwi jej mieszkania, pod pretekstem pożyczenia cukru. Kiedy tylko nieświadoma niebezpieczeństwa Dominika, otworzyła drzwi, zadał pierwsze ciosy w głowę, metalowym tłuczkiem do mięsa. Uderzał tak długo, dopóki nieprzytomna upadła na podłogę. Następnie zaciągnął ją do swojego mieszkania, a kiedy Dominika zaczęła odzyskiwać przytomność, zadał jej dwa ciosy nożem. Pewny, że dziewczyna nie żyje udał się do ubikacji. W tym samym czasie, ranna nastolatka zdołała doczołgać się do telefonu i wykonać połączenie do mamy. Rozwścieczony tym faktem, chłopak, zadał jej jeszcze 50 ciosów nożem, a na koniec poderżnął gardło. Zwłoki zawinął w przygotowaną wcześniej folię i umieścił w dużej, turystycznej walizce. Po tym wszystkim, metodycznie z użyciem detergentów, wysprzątał mieszkanie oraz zamówił taksówkę, obierając kurs nad rzekę. Na miejscu pozbył się zwłok.

„Coś mi siedziało w głowie i kazało to zrobić”– podsumował morderstwo Dominiki, kontynuując swą opowieść dalej. W drugim etapie przesłuchania Jacek B, przyznał się do morderstwa swojego kuzyna:

„Było to we wrześniu 1996 roku. Przyszło mi do głowy by zabić Dawida. Nie wiem dlaczego akurat taka myśl przyszła mi do głowy.”

Przy okazji tej sprawy, śledczy upewnili się również, czy Jacek B, nie miał związku z morderstwem 22 latki, które miało miejsce w 1994 roku. W 2016 roku, na dożywocie skazano sąsiada kobiety. Była to zbrodnia w miłosnym afekcie. Karę dożywotniego pozbawienia wolności, otrzymał także Jacek B, bez uwzględnienia wniosku prokuratury, która chciała by oskarżony mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie po 40 latach.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.