Let’s travel together.

Zaginięcie trzyletniego dziecka i listy od porywacza. Nierozwiązana sprawa Dominika

0

Dominik Stahl, trzy i pół letnie dziecko, zniknęło 1 maja 1986 roku z Mittenwald w Niemczech. Chłopczyk bawił się na dziedzińcu pensjonatu „Zum weldesrauschen” prowadzonego przez jego rodziców, Karin i Gottifried’a Stahl’a.  Poszukiwania dziecka skupiły się głównie na pobliskiej rzece Isar, jednak okazały się daremne.

12 grudnia 1993 roku, niemiecka policja otrzymała dwa listy z dopiskiem „Tata Niky’ego”. Autor listów zwraca się do małżonków Stahl, oświadczając, że porwał Dominika, nadał mu nowe imię, wychowuje go jak własnego syna i robi wszystko by chłopiec nie mógł bez niego żyć. Przeprasza za spowodowanie tak wielkiego bólu i dołącza zdjęcie Dominika, aby udowodnić prawdziwość jego wypowiedzi. Listy zostały napisane na firmowym papierze dwóch hoteli: Grand Hotel Brun w Mediolanie i Arabella Hotel Boghenhausen w Monachium. Koperty nosiły pieczątki z Paryża. Rodzice zaginionego chłopca byli pewni, że dziecko z dołączonej fotografii to ich syn.

Fragmenty pierwszego listu:

W Mediolanie kupiłem STERN i znalazłem wiadomość o zaginionym Dominiku. Znalazłem się w konsternacji. To mnie potwornie zszokowało i zszargało moje nerwy. Nie mogę pomóc, ale piszę do was, że Dominik żyje, jest szczęśliwy i zdrowy. Ale bardzo proszę- nie miejcie nadziei. (…) Nie mówi i nie rozumie już niemieckiego, z pewnością nawet by was nie rozpoznał (…) Nicky się zmienił. Urósł i jest znacznie szczuplejszy. Jest jasnym blondynem. Gdy osiągnął wiek szkolny, mówił już tak dobrze w moim języku, że nie było żadnych wątpliwości co do jego obywatelstwa (…) Zawsze noszę ze sobą zdjęcie Nicky’ego. Chętnie bym przesłał wam ten oryginał, ale sami rozumiecie…policja i Interpol. Zrobiłem więc kserokopię. Myślę, że rozpoznacie na niej swojego syna. Kserokopia też stanowi ryzyko na które nie jestem gotowy, ale mam nadzieje, że to zdjęcie chociaż trochę was pocieszy (…) Czasami nocą budzą go koszmary. Wtedy przychodzi do mnie do łóżka. Nigdy nie pamięta o czym śnił, ale zawsze jest przestraszony. Pewnego razu powiedział mi: „Uważam to za piękne, kiedy się budzę i widzę twoją życzliwą twarz”. Wyobraźcie sobie starca z białą brodą i siwymi włosami, i to uczucie, że możesz przeżywać doświadczenie bycia rodzicem (…) Byłem bardzo szczęśliwie żonaty i chcieliśmy dom pełny dzieci. Ale  okazało się, że jestem bezpłodny. Moja żona zaszła w ciążę, ale z innym mężczyzną. Rozstaliśmy się i nigdy więcej jej nie widziałem. Za bardzo mnie skrzywdziła.(…) Za pieniądze ze sprzedaży moich pięknych skrzypiec, kopię Matthiasa Klotza, wiosną 1985 roku Pojechałem do Mittenwaldu. I tam przypadkiem spotkałem Dominika. Dziecko jakie zawsze chciałem mieć(…) Nie mogłem o tym zapomnieć i w 1986 roku, pod koniec kwietnia, wróciłem do Mittenwaldu i czekałem na moment w którym znów go zobaczę. Gdy to nastąpiło zapytałem jak się nazywa, gdzie mieszka (…) Potem obserwowałem go wielokrotnie. 1 maja upadł i płakał. Podszedłem do niego, a on mnie rozpoznał. Potem byliśmy już w moim samochodzie na autostradzie. Tylko ja, Dominik i cisza.”

Listów przychodziło jeszcze wiele. Wszystkie pisane na firmowym papierze międzynarodowych hoteli: Londyn, Lozanna, Tokio, Paryż.17 stycznia 1995 roku, w kopercie z Tokio, przybyły dwie kserokopie zdjęć.14 sierpnia 1995 roku przybył list z Perugii. Ostatni list pochodzi z 21 maja 1996 roku z Deruty w prowincji Perugia. Koperta mogła zostać zakupiona w Niemczech, a znaczki stanowią część specjalnego problemu filatelistycznego. Jeden z dwóch znaczków został wydany zaledwie trzy dni wcześniej.

Czy pieczątki, znaczki, koperty i listy pomogą kiedyś rozwiązać tajemnicę zaginięcia Dominika Stahla? A jeśli to nie Dominik, kto jest chłopcem ze zdjęć?

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.