Let’s travel together.

Brutalne morderstwo nieopodal Zakopanego – Zabił bo chciał zobaczyć jak to jest

0

16 letni Marcin z Podhalańskiej wsi, był lubianym i wesołym chłopcem. Uwielbiał jazdę na nartach oraz kochał konie. Udzielał się w Ochotniczej Straży Pożarnej, a w przyszłości chciał zostać strażakiem. Latem dorabiał jako fiaker na Gubałówce. Mimo, że Marcin nie był prymusem, nikt nigdy nie powiedział o nim złego słowa. Nastolatek nie wdawał się w bójki i wiódł spokojne życie.

 

Nie wrócił z festynu

10 sierpnia 2014 roku, odbywał się coroczny festyn straży pożarnej. Marcin wybrał się na tą imprezę wraz z rodzeństwem. Wydarzenie miało miejsce kilkaset metrów od ich domu.

Dzwoniłam do Marcina około 1:30 w nocy, ale nie odbierał. Wtedy zadzwoniłam do córki Ani. Odebrała i powiedziała, że syn  dobrze się bawi, że wszystko jest w porządku i że niedługo wracają do domu. – opowiadała mama.

Mimo zapewnień córki, kobieta nie mogła zmrużyć oka. Ogarnęło ją złe przeczucie, które jak się okazało, wcale jej nie zmyliło – Marcin do domu nie wrócił. Początkowo bliscy założyli, że po zakończonej imprezie, nastolatek udał się do domu któregoś z kolegów, jednak szybko się okazało, że Marcina nikt nie widział. Szwagier chłopca przypomniał sobie, że w dniu festynu Marcin powiedział: „Albo mnie dziś pobiją, albo zabiją”. O tym, że chłopak podpadł grupie okolicznych bandziorów, którzy terroryzowali wieś, wiedzieli prawie wszyscy. Marcin przypadkiem dowiedział się o ich ciemnych interesach.

Sasquatch

12 sierpnia, około godziny 7:00 rano, leśniczy dostrzegli leżące w błocie ciało chłopca z naciągniętym na głowę kapturem. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów, a przy jego boku leżał telefon komórkowy, na którym ktoś napisał słowo „Sasquatch”– (Wielka stopa). Jest to też tytuł jednej z piosenek znanego rapera. W klipie, Ice Cube morduje maczetą ludzi w lesie.

O śmierci Marcina, rodzina dowiedziała się tego samego dnia o godzinie 11:00

Dostaliśmy wiadomość, że telefon Marcina jest do odebrania w prokuraturze. Myśmy stwierdzili, że co on mógł narobić skoro jego telefon znalazł się aż tam. Przecież jakby zrobił coś bardzo złego, to powinniśmy go odbierać na policji. Nie pomyśleliśmy, że coś mu się stało. Zaraz potem przyszła policja i powiedzieli, że mój syn został zamordowany. Zostały po nim tylko medale…– wspominała matka.

Zatłuczony młotkiem

Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że chłopiec zginął od tępych uderzeń w głowę, zadanych najpewniej młotkiem. Ciosów było w sumie 5, ale już pierwszy był śmiertelny. Komendant Wojewódzki powołał specjalną grupę, mająca za cel wytypowanie sprawcy. Początkowo wydawało się, że nie ma żadnego punktu zaczepienia. Podejrzenia padały na trzech chłopców z którymi Marcin miał zatargi, ale z powodu braku dowodów, cała trójka została zwolniona z aresztu.

Fascynacja zbrodnią

Z czasem działania prowadzone przez śledczych przyczyniły się do ustalenia samochodu, aż wkrótce sprawcy tej straszliwej zbrodni. Jak się okazało, morderca nie miał żadnego motywu, poza chęcią dowiedzenia się jak to jest zabić człowieka. 22- letni Józef, mieszkaniec sąsiedniej wsi, nie znał swojej ofiary, a na co dzień prowadził normalne życie: miał pasję, pracę, był dobrym synem. Nikt nie domyślał się co planuje od dłuższego czasu… Wieczorami, Józef zamykał się w swoim pokoju i czytał o seryjnych mordercach. Jego ulubioną postacią był Ted Bundy. Zbrodnie zafascynowały go tak bardzo, że pragnął poczuć jak to jest odebrać komuś życie.

W dniu festynu, zjawił się na miejscu swoim bordowym audi A4.

Wtedy miałem w głowie tylko jedną myśl – że kogoś zabiję, że to będzie jego ostatnia podwózka – mówił podczas przesłuchania.

Do trzech razy sztuka

Tego wieczoru, tuż przed morderstwem, Józef zabrał na stopa dwie osoby. Pierwszy mężczyzna wzbudził w nim sympatię, co uchroniło go przed śmiercią. Drugi był zbyt rosły i Józef obawiał się, że nie da sobie z nim rady. Trzecią i ostatnią osobą był pijany już 16- latek, który ochoczo przyjął propozycję podwiezienia, a zaraz po wejściu do samochodu zasnął. W tym czasie Józef wjechał w las, gdzie wywlekł ledwo przytomnego Marcina z auta i zadał pierwszy cios młotkiem, który został skierowany w tył jego głowy. Po czterech kolejnych udał się do domu, gdzie ukrył narzędzie zbrodni, zmienił ubranie i pojechał na myjnie samochodową, by z wielką starannością umyć auto. Przez kolejny miesiąc prowadził normalny tryb życia – żartował, spotykał się z przyjaciółmi, chodził do pracy… Wpadł dopiero wtedy kiedy policja przeglądając monitoring z myjni, zainteresowała się zabłoconym samochodem.

To było niezmiernie ciężkie przeżycie. Nie dość, że gdy widziałam tego mordercę, wszystko stawało mi w gardle, to jeszcze nie mogłam pojąć dlaczego zabił moje dziecko. Na pytanie dlaczego go zabił, odpowiedział że nie wie mówiła matka Marcina.

Mimo wyrażenia skruchy i przeprosin skierowanych w stronę rodziny zamordowanego, prokuratura domagała się kary dożywotniego pozbawienia wolności. W rezultacie morderca został skazany na 25 lat więzienia.

This slideshow requires JavaScript.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.