Let’s travel together.

„Kryptonim Frankenstein”. Seryjny morderca, który nienawidził kobiet

0

Joachim Knychała, seryjny morderca ze Śląska. Za popełnione zbrodnie skazany został na śmierć. Jego osobowość skrywała dwa oblicza. Pierwsze to Achim dobry, kochający mąż i ojciec. Drugie to Achim zły. Wampir pałający nienawiścią do kobiet. Niestety gorsze oblicze okazało się silniejsze i z czasem przejęło nad nim całkowitą  kontrolę.

Urodził się w 1952 roku. Nie miał rodzeństwa i od najmłodszych lat wychowywał się w domu bez ojca. Jego matka pracowała od świtu do nocy, przez co nie miała dla swojego dziecka zbyt wiele czasu. Achimem opiekowała się babka. To właśnie ona zasadziła w małym chłopcu ziarno nienawiści do kobiet. Staruszka miała niemieckie nazwisko i nie znosiła Polaków. Swoją złość jednak wylewała na wnuku. Nazywała go „niemieckim bękartem. Joachim był przez nią nieustannie bity pod byle pretekstem. Pewnego razu w napadzie złości połamała mu nawet rękę. Młody Knychała przez babkę często uciekał z domu. Szedł do lasu i włóczył się tam godzinami, albo po prostu zamykał się  sam w pokoju i czytał książki. Wtedy właśnie zaczęło się jego zamiłowanie do literatury. Książki do końca życia były dla niego odskocznią od normalnego świata.

W 1971 roku, wieku 19 lat trafił do więzienia za usiłowanie gwałtu. Dostał trzy lata. Co prawda za sprawą dobrego zachowania po roku był już na wolności, ale ten incydent spotęgował jego wielką nienawiść do kobiet. Joachim czuł się kompletnie niewinny. Do napaści seksualnej miało dojść w piwnicy. Knychała był tam wraz z dwoma kolegami i według niego, dziewczyna dobrowolnie zgodziła się na stosunek z trzema mężczyznami. Zanim jednak do tego doszło zostali przyłapani przez jednego z sąsiadów. Dziewczyna aby nie stracić dobrej reputacji, oskarżyła dobierających się do niej młodzieńców o gwałt. Joachim trafił więc do więzienia za coś, czego nie zrobił. Obiecał sobie wtedy, że kiedyś się zemści. Z czasem jednak zdał sobie sprawę, że byłoby to zbyt ryzykowne i w razie jakichkolwiek problemów od razu stałby się jednym z podejrzanych. Postanowił więc odegrać się na zupełnie innych kobietach. Takich, które z tą sprawą nie miały kompletnie nic wspólnego.

Po wyjściu z więzienia, życie Joachima nie było już takie jak wcześniej. Narastająca nienawiść do kobiet coraz bardziej dawała o sobie znać i z czasem przejęła kontrolę nad -mogłoby się wydawać – spokojnym mieszkańcem Piekar Śląskich. Szczególnie ważny był rok 1974. Wtedy właśnie dokonał pierwszej napaści, a także uczestniczył w procesie sądowym seryjnego mordercy ze Śląska, czyli Zdzisława Marchwickiego, znanego bardziej jako Wampir z Zagłębia. Proces tego zabójcy wzbudzał ogromne zainteresowanie. Na salę sądową mogło wejść 500 osób, ale chętnych było przynajmniej kilka razy więcej. Joachimowi udało się zdobyć wejściówkę, dzięki temu na własne oczy mógł zobaczyć jednego z największych morderców naszych czasów. Dowiedział się w jaki sposób zabijał słynny Wampir, a także jakie działania wobec niego podejmowała śląska policja. Te informacje pomogły mu w dokonywaniu późniejszych zbrodni.

Joachim mieszkał w Piekarach Śląskich, był górnikiem. Jednak ataków dokonywał na ternie kilku sąsiadujących ze sobą śląskich miast. Pierwszej napaści dokonał w Bytomiu. Młoda kobieta została zaatakowana na klatce schodowej, zaledwie kilka metrów od domu.

Ofiara przeżyła dzięki temu, że tego dnia miała na głowie grubą wełnianą czapkę, która zamortyzowała uderzenie w tył głowy. Po ataku nie straciła przytomności i zaczęła krzyczeć. Knychała nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Przestraszył się i uciekł z budynku.

Kolejnego ataku dokonał prawie rok później w miejscowości, w której mieszkał, czyli w Piekarach Śląskich. Była to jego pierwsza śmiertelna ofiara.

Podczas ataku w Bytoniu 30 października 1976 roku Knychała udowodnił, że umie zachować zimną krew w każdej sytuacji. Śledził swoją ofiarę już od przystanku tramwajowego. Gdy kobieta weszła do klatki schodowej budynku, w którym mieszkała, Joachim dogonił ją i zaatakował na wysokości pierwszego piętra. Za drzwiami któregoś z mieszkań zaczął ujadać pies. Odgłosy szczekania były alarmem dla sąsiadów, że na klatce schodowej mogło dojść do niepokojącego zdarzenia. Knychała podjął błyskawiczną decyzję. Zarzucił na ramię bezwładne ciało kobiety i zszedł do piwnicy. Tam spokojnie spełnił swoje seksualne fantazje. Miejsce, w którym doszło do zbrodni znajdowało się w sąsiedztwie komisariatu milicji. Dokonując napadu w takim miejscu, morderca podjął naprawdę wielkie ryzyko.

Po 5 łączących się atakach, z których 3 zakończyły się śmiercią ofiary, milicja zaczęła łączyć ze sobą te sprawy. Zwrócono uwagę na to, że do napaści dochodziło w pobliżu linii tramwajowej nr 6, która stanowiła kręgosłup aglomeracji śląskiej. „Szóstka” woziła pasażerów z Katowic przez Chorzów, aż do Bytomia zatrzymując się po drodze na kilkudziesięciu przystankach. Najważniejsza linia tramwajowa na Górnym Śląsku była ważnym tropem łączącym wszystkie zbrodnie dokonane przez poszukiwanego. Dlatego świeżo powołana grupa operacyjna, otrzymała kryptonim „Szóstka”.

23 czerwca 1979 w Piekarach Śląskich. Tym razem Joachim po raz pierwszy zabił dziecko. Dwie 12-letnie dziewczynki pojechały do lasu zbierać jagody. Tam trafiły na seryjnego mordercę. Modus operandi napastnika był zupełnie inny, niż przy wcześniejszych zbrodniach ze sprawy o kryptonimie „Szóstka”. Tym razem morderca po raz pierwszy zaatakował dzieci. Potem przeciągnął ciała w ustronne miejsce i tam manipulował przy narządach płciowych. Nie było wątpliwości, że zbrodnia miała podtekst seksualny. Wskazywało na to obnażenie ciał oraz dotykanie ich. Przypuszczano, że może to być sprawka pedofila, który wyszedł z więzienia. Powołano specjalną grupę śledczą, której nadano kryptonim „Frankenstein”. Jednej z zaatakowanych dziewczynek nie udało się uratować. Druga cudem przeżyła. W szpitalu przyśnił jej się mężczyzna w berecie, który chodził po lesie. Ten sen w późniejszym etapie śledztwa okazał się ważną wskazówką dla śledczych.

W listopadzie 79 roku milicja zatrzymała Joachima Knychałe. W swojej rodzinnej miejscowości, czyli Piekarach Śląskich, pod wpływem alkoholu uderzył kobietę oraz wywrócił wózek z jej dzieckiem. Zaatakowana wiedziała kim jest napastnik i zgłosiła zdarzenie na milicję. Joachim w przeszłości był karany za gwałt. Funkcjonariusze mieli już przypuszczenia, że może to właśnie on jest poszukiwanym Wampirem. Stał się podejrzanym w śledztwie o kryptonimie „Szóstka”.

Wszyscy wiemy jakie metody przesłuchania panowały na milicji kilkadziesiąt lat temu. Wszelkie informacje próbowano wydobyć od podejrzanych w brutalny sposób. Knychała był jednak niezwykle trudnym przeciwnikiem. Im bardziej agresywnie próbowano do niego podchodzić, tym bardziej zamykał się w sobie. Potrafił trzymać język za zębami nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach.

O dokonanych zbrodniach nie wspomniał ani słowem. W dodatku miał alibi. W czasie ataków teoretycznie był w pracy na kopalni. Joachim wyszedł z aresztu. Jednak czuł, że milicja depcze mu po piętach. Zaprzestał nocnych ataków i zaczął normalnie żyć. Aby odsunąć od siebie podejrzenia wstąpił nawet do PZPR. Miał nadzieję, że jako członek partii nie będzie na celowniku śledczych.

Przez ponad dwa lata był przykładnym obywatelem. Miał kochającą żonę i dwójkę dzieci. Jednak z czasem doszło do zdarzenia, które sprawiło, że wszystkie wcześniejsze tajemnice mordercy wyszły na jaw.

Joachim zaczął romansować ze swoją młodziutką szwagierką. Początkowo traktował ją jak siostrę, której nigdy nie miał i której zawsze mu brakowało. Z czasem jednak ich relacje zaczęły się zacieśniać, a wszystko trzymali w tajemnicy. Młodziutka Bogusia po jakimś czasie oświadczyła swojemu szwagrowi, że jest z nim w ciąży. Zasugerowała, że nadszedł czas aby o wszystkim powiedzieć rodzinie.

Joachim wiedział, że gdy prawda wyjdzie na jaw jego małżeństwo rozpadnie się. Zdecydował, że nie może na to pozwolić.

Nie widział innego sposobu, niż zabójstw. Jego plan był niezwykle wyrafinowany. Zrobił to podczas spaceru niedaleko bloku, w którym mieszkał. Następnie zawiadomił rodzinę i milicję oznajmiając, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Szwagierka miała poślizgnąć się na skarpie i uderzyć głową o kamień. Mimo wszystko Joachim został zatrzymany, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Jego bliscy nie pomyśleli nawet przez moment, że to on mógł być odpowiedzialny za śmierć młodej dziewczyny. Rodzina nieżyjącej Bogusi awanturowała się z milicjantami. Nie rozumieli dlaczego w areszcie siedzi niewinny człowiek, który po tej wielkiej tragedii powinien teraz w spokoju przeżyć żałobę. Joachim został wypuszczony.

Jednak po szczegółowych badaniach, sekcja zwłok wykazała, że śmierć nie mogła być wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Nie było wątpliwości, że młodziutka dziewczyna została uderzona w głowę i to było powodem zgonu. Knychała był ostatnią osobą, z którą Bogusia widziana była przed śmiercią. Został zatrzymany przez milicję po raz kolejny. Kilka dni później badania na wariografie potwierdziły, że Achim kłamie.

Za przesłuchanie podejrzanego wziął się porucznik Roman Hula. Milicjant wiedział, że oprócz zabójstwa szwagierki Knychała ma na swoim koncie inne zbrodnie. Wiedział, że to on jest poszukiwanym od kilku lat Wampirem. Trzeba było jednak, podejść do niego w taki sposób, aby do wszystkiego się przyznał. Pewne było jednak to, że wszelkiego rodzaju bicie, zastraszanie i nękanie nie wchodziło w grę. Wampir był tak silny psychicznie, że mógł przetrzymać każdy ból i nie wydusić z siebie ani słowa.

Roman Hula zaprzyjaźnił się z zatrzymanym. Przez kilka kolejnych tygodni odwiedzał go w celi i spędzał z nim tam po kilka godzin dziennie. Przynosił mu książki, które Joachim tak bardzo lubił i częstował go papierosami. Dawał mu jednak również do zrozumienia, że już nigdy nie wyjdzie na wolność.

Metoda prowadzenia przesłuchania przez porucznika była niezwykle innowacyjna. Jednak po kilkunastu dniach okazało się, że może być skuteczna. Joachim zmienił swoje zeznania. Najpierw opowiedział, że przewrócił się i kilof, który trzymał w ręku niefortunnie uderzył w głowę dziewczyny. Po kilku dniach przyznał, że uderzenie w głowę było jednak celowe i to on zabił. Kilka dni później zaczął przyznawać się również do reszty makabrycznych zbrodni, które popełnił.

Dzięki temu, że niektórym z zaatakowanych kobiet udało się przeżyć, organy ścigania od dawna dysponowały rysopisem podejrzanego. Stworzono nawet specjalnego manekina, który odpowiadał Joachimowi wzrostem oraz ubrany był w takie same ciuchy jak poszukiwany. Jak widzicie podobieństwo jest uderzające. Niektóre z kobiet rozpoznały w Knychale swojego oprawcę. Milicja dysponowała coraz większą liczbą dowodów.

Knychała był niezwykle inteligentny. Dokonując napadów kierował się wyznaczonymi przez siebie zasadami. Starał się nie atakować pod wpływem alkoholu, wiedział, że w takim stanie łatwo o głupi błąd. Po napaści unikał powrotów komunikacją miejską. Podczas rozpraw Wampira z Zagłębia, w których uczestniczył dowiedział się, że sprawdzenie środków komunikacji jest podstawowym punktem każdego śledztwa.

Dokładnie zacierał ślady. W przypadku ataku na dwunastolatki, Joachim przeniósł rowery dziewczynek. Nie znaleziono na nich jednak odcisków placów sprawcy, ponieważ zostały dokładnie wytarte.

Nawet narzędzie zbrodni, których używał nie należały do niego. Przed atakami włamywał się do przypadkowych piwnic i stamtąd zabierał potrzebne mu przedmioty.

Joachim wiedział, że najważniejsze jest alibi. Na to również znalazł sposób. Pracował w nieistniejącej już kopalni „Andaluzja” w Piekarach Śląskich. Gdy tylko była okazja brał nadgodziny, w zamian za to wpisywał się na listę pracowników podczas nocnych zmian. W rzeczywistości wyruszał na nocne łowy. Nie było to jednak nigdzie odnotowane, więc oficjalnie w chwili ataków Achim znajdował się na nocnej zmianie będąc głęboko pod ziemią.

Zabójca zdawał sobie sprawę, że za to co zrobił czeka go najwyższy wymiar kary. Jednak w trakcie procesu próbował się bronić. Nie przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów. Podważał argumenty prokuratora. Wskazywał błędy i nieścisłości w akcie oskarżenia, a także kwestionował wiarygodność zeznań świadków. Wyglądało na to, że desperacko szuka sposobu, aby uniknąć kary śmierci. Jednak po 6 miesiącach procesu zapadł taki właśnie wyrok. Kara wykonana została 21 maja 1985 roku.

źródło: Przemysław Semczuk – Kryptonim Frankenstein / YouTube – Niediegetyczne

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.